XXVIII.Sandra

1.4K 77 4
                                    

   Moi bliscy widzą, że nastąpiła we mnie nagła zmiana. Mój jak dotąd zły nastrój jest teraz o niebo lepszy, a nieustanny, smutny wyraz twarzy został zastąpiony uśmiechem.

Naprawdę, odkąd Jeremiasz złożył mi wizytę tamtego wieczora, czuję się, jakby z moich barków został zdjęty niewyobrażalny ciężar. Już przestałam bać się własnego cienia, nie obliczam pozostałych godzin. Zaczęłam znowu wychodzić z Giną i Liamem. Nadrobiłam zaległości w szkole z tych paru dni. A związek mój i Briana... no cóż, chyba już wszyscy w szkole – i nie tylko w szkole – wiedzą, że jesteśmy oficjalnie parą. Mój chłopak nie pozostawił miejsca na wątpliwości co do tego, że należę do niego. No a ja nie mam nic przeciwko temu.

- Promieniejesz – zauważa na przerwie Gina, przyglądając mi się uważnie.

- Naprawdę? - Zerkam na nią znad podręcznika do historii. - Niby dlaczego tak uważasz?

Unosi brwi.

- Pytasz poważnie? Przez kilka ostatnich dni, gdy tylko mogłam cię odwiedzać, wyglądałaś jak osoba, która niebawem ma opuścić ten świat. To ma coś wspólnego z tobą i Brianem? Dopiero się dogadaliście w kwestii was razem? Ja tam od początku wiedziałam, że wy będziecie razem, po prostu to czułam. Liam nie był tego taki pewny i ciągle mnie temperował, mówiąc że pomiędzy wami nic głębszego nie będzie i tak dalej. Ale oczywiście ja miałam rację...

Boże, jak ja tęskniłam za tym jej gadulstwem. Owszem, podczas jej wizyt u mnie również rozmawiałyśmy, ale dziewczyna wtedy zachowywała się, jakby kij połknęła - ważyła każde słowo i co drugie zdanie pytała mnie, czy dobrze się czuję, traktując mnie przy tym jak jajko. Wtedy czułam się przez to jeszcze gorzej, mówiąc szczerze.

- No a tak w ogóle to co robisz po szkole? - wyrywa mnie z zamyślenia. - Bo wiesz, dzisiaj jest piątek i tak sobie pomyślałam, że zrobimy sobie taki mały wypad na miasto.

Unoszę brwi.

- Wypad na miasto? - powtarzam.

- Tak, na miasto – potwierdza - ale same – dodaje po chwili.

Marszczę czoło.

- Same? Bez Liama? - pytam zdziwiona.

- Tak, bez niego.

- Ale dlaczego?

Krzywi się.

- Nie wiem, co się z nim stało, ale już wczoraj wieczorem dziwnie się zachowywał. Nie był rozmowny, tylko burczał coś pod nosem. A dzisiaj nie ma go w szkole. Nie odbiera telefonu. W ogóle zero kontaktu.

- Dziwne – stwierdzam. - To w ogóle do niego niepodobne.

- Też tak uważam – popiera moje zdanie. - Nigdy, ale to przenigdy się tak nie zachowywał. Owszem, miewał gorszy humor, ale nigdy nie było tak źle. Zawsze można było przynajmniej zadzwonić i zapytać, czy wszystko gra. A teraz nic. No, ale to może przez to, że chłopak ma złamane serce.

Złamane serce? A to ci nowość.

- Dziewczyna odrzuciła zaloty? - podłapuję temat. - Nic nigdy mi nie mówił, że ma kogoś na oku.

Parskam śmiechem.

- Pewnie dlatego, że ją znasz. Bardzo dobrze znasz.

- Co nie zmienia faktu, że mógł mi o tym powiedzieć. A ty wiesz, kto to jest? Na pewno wiesz. Proszę cię, powiedz.

Unosi brew.

- Sandra, pomyśl przez chwilę. Mówię o tobie.

Myślę nad tym przez chwilę, nieco zaskoczona, po czym odpowiadam:

Miłość według wilka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz