Mierzę wzrokiem członków Rady, którzy siedzą naprzeciwko mnie. Wszyscy są ubrani elegancko, w czarne garnitury, z okularami zatkniętymi za kieszeń. Dla oka dość młodzi, nieco postawni. Wyglądają trochę jak wysokiej rangi ochroniarze. Nie pasują do obskurnego wnętrza budynku, w którym się znajdujemy. Lokal wygląda... za prosto i skromnie dla nich.
Ale to nie miało znaczenia. Po prostu spotkaliśmy się na neutralnej Ziemi, a obecność ludzi wokół nas ma zapewnić nam, że żadna ze stron nie odważy się użyć swoich śmiertelnych atutów, które posiada.
Aby przybyć na to spotkanie musiałem wyrwać się ze szkoły. Dunaj ma mieć oko na Sandrę, aby nic jej się nie stało. Dopóki nie dzwoni telefon, jestem spokojny. Przynajmniej w części. Byłbym spokojniejszy, gdyby wysłannicy Rady nie byli tak nieustępliwi w swoich przekonaniach.
- Ta dziewczyna nie powinna wiedzieć o naszym istnieniu – upiera się Ronald, kotowaty i jeden ze straży w głównym pałacu nadprzyrodzonych istot.
- Ale wie już o naszym istnieniu – powtarzam po raz kolejny. - I to nie ja pierwszy uchyliłem przed nią rąbka tajemnicy o świecie, który ją otacza.
- To już ustaliliśmy – zgadza się Jeremiasz, czarodziej, który zasiada w głównej piątce Rady. - Oczywiście, nie zostanie postawiony tobie zarzut zdradzenia pilnie strzeżonej tajemnicy o istnieniu naszego świata.
- Nie zmienia to jednak faktu, że śmiertelniczka wie o nas – znowu wtrąca Ronald.
Posyłam mu nieprzyjazne spojrzenie. Jak na razie to on najbardziej upiera się, że trzeba coś zrobić z Sandrą. A mówiąc coś, mam na myśli pozbyć się jej.
- Co o tym sądzisz, Tannerze? - zwraca się do trzeciego z wysłanników Jeremiasz.
Tanner reprezentuje na tym spotkaniu ławę przysięgłych, do której należy.
- Według prawa dziewczyna nie powinna o niczym wiedzieć. Jest dla nas zagrożeniem – wyraża swe zdanie. - Jednakże nie jest konieczne, by ją unicestwiać.
- Co to znaczy? - chce wiedzieć Jeremiasz. - Rozwiń myśl.
Patrzę na niego z nadzieją. Pozwalam sobie pomyśleć, że może stanie po naszej stronie i uda mu się przekonać pozostałych, by zostawili Sandrę w spokoju.
- Może faktycznie jest szansa, aby była dla nas zaufanym człowiekiem, który zna prawdę. - Patrzy na mnie. - Jednakże jest tutaj potrzebna ona.
- Nie – sprzeciwiam się od razu. - Nie przyprowadzę jej na spotkanie z wami ani z kimkolwiek innym z Rady.
- Dlaczego? - pyta Ronald. - Boisz się, że trafi się ktoś na tyle rozumny, że skręci jej kark?
Z warknięciem podnoszę się z miejsca i już chcę zaatakować go przez dzielący nas stół, ale powstrzymuje mnie Tanner, który nagle znajduje się obok mnie.
- Atakowanie wysłannika Rady nie pomoże jej sytuacji – syczy mi do ucha. - Opanuj się, inaczej źle się to skończy, dobrze o tym wiesz.
Wiem, dlatego zmuszam się do spokoju.
Tanner klepie mnie ostatni raz po plecach i wraca na swoje miejsce. Ja również znowu gromię wzrokiem ze swojego miejsca strażnika, który jest tak chętny, by uśmiercić Sandrę.
Ten tylko się uśmiecha bezczelnie w moją stronę.- Sandrze można zaufać – upieram się.
- A skąd my to możemy wiedzieć? - pyta. - To ty ją znasz, a nie my. Nawet jej tu nie przyprowadziłeś.
- Nie mogłem ryzykować jej spotkania z takim jak ty – odpowiadam, chociaż moim zdaniem jest już to wiadome. - Ona jest dla mnie bardzo cenna.
CZYTASZ
Miłość według wilka ✓
Paranormal- Chyba już - powiedział w końcu, kciukiem lekko głaszcząc moją wargę. - Boli? - Może troszkę - przyznałam schrypniętym głosem. Odchrząknęłam. - Dziękuję. Wpatrywał się w moje usta. Nie byłam w stanie zaprotestować, gdy jego twarz była coraz...