Ten dzień to już rozpoczęcie roku szkolnego. Wcześniej były to po prostu spotkania integracyjne, można tak powiedzieć. Pani dyrektor na apelu zrobiła krótki wstęp dotyczący tego roku i wyraziła nadzieję, że szkoła nie opadnie w rankingu. Oczywiście życzyła nam miłych miesięcy nauki i tego, żebyśmy doczekali już najpewniej upragnionych wakacji. Potem szliśmy za naszą nową wychowawczynią. Jest ona także nauczycielką biologii. Przedmiot, który niezbyt lubię, a i on za mną nie przepada, ale wspólnie żyjemy w takowej zgodzie.
- A więc - zagaja w sali, gdy wszyscy zajęli swoje miejsca - ja nazywam się Darcy Summer i jak już wiecie jestem waszą wychowawczynią. Będę was również uczyć biologii.
Nazwisko to niezwykle do niej pasuje. Każdy, kto by tylko spojrzał na te złote loki, ciemną karnację i ciepłe, piwne oczy skojarzyłby sobie ją z latem. Nawet na jej ramieniu dostrzegam wytatuowane małe słońce. A myślałam, że nauczyciele nie powinni mieć tatuaży w widocznych miejscach.
- Tak więc żebym czasem nie zapomniała - kontynuuje kobieta - od razu podam wam plan lekcji na jutro.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Akurat skończyłam przepisywać z tablicy, gdy mówi:
- A teraz bym chciała, żebyście opowiedzieli coś o sobie mi i swoim nowym kolegom z klasy.
- Jak zwykle - mamrocze dziewczyna obok mnie, bazgrząc coś na kartce.
- O czym mamy jej mówić? - pyta mnie cicho Liam siedzący w ławce za mną. Nachylił się w moją stronę. - Mam powiedzieć, jak się nazywam?
Mówi najwyraźniej nie dość cicho, ponieważ kobieta odpowiada na jego pytanie słowami:
- To na pewno byłby dobry początek. No więc wstań i przedstaw się.
- Wolałbym nie być pierwszy - odpowiada.
Śmieje się.
- Za późno. Dawaj, im szybciej tym lepiej.
- No dawaj - popieram panią, odwracając się nieco na krześle. - Wykrztuś z siebie całą prawdę.
Przewraca oczami, po czym zaczyna mówić:
- Nazywam się Liam. Co jeszcze?
- Zainteresowania - podpowiada wychowawczyni.
- No więc interesuję się filmami, szczególnie horrorami. Chciałbym w przyszłości zostać krytykiem filmowym.
Kiwa głową, a chłopak siada z powrotem.
- Teraz dziewczyna przed Liamem. - Wskazuje na mnie.
Kręcę głową.
- No dawaj - drwi za mną Liam. - Wykrztuś z siebie całą prawdę.
Piorunuję go wzrokiem. W końcu wstaję, biorąc głęboki wdech.- Nazywam się Sandra - odzywam się. - Kocham czytać i gdybym nie musiała jak na razie trenować języka, najpewniej bym spędzała cały dzień na czytaniu.
- Jakiego języka się uczysz? - pyta zaciekawiona.
Wzruszam ramionami.
- Angielskiego.
Po klasie roznosi się krótki chichot, przerwany przez znaczące syknięcie Liama.
- Och - wyrywa jej się. - Uczysz się w sensie, że ćwiczysz gramatykę.
- Uczę się w sensie, że się uczę wszystkiego. Pochodzę z Polski.
- Aha - teraz rozumie. - I jak ci idzie?
- Dobrze - stwierdzam zdawkowo.
Po raz kolejny kiwa głową.
- A tak jeszcze zapytam, jaki gatunek książek najbardziej lubisz?
Czuję skradający się rumieniec po moich policzkach.
- Romans osadzony w świecie fantastycznym. - Po tych słowach siadam, nie odzywając się więcej.
Mamrocząca wcześniej dziewczyna wstaje.
- Jestem Gina - przedstawia się. - Moją pasją są zwierzęta. Biorę udział w różnych akcjach charytatywnych.
- Wspaniale - stwierdza pani Summer.
Po kolei przedstawiała się reszta klasy. Jak zwykle musiałam trafić do takiej klasy, gdzie jest więcej chłopaków niż dziewczyn.
- Zapowiada się dobrze - mówi Liam, gdy już idziemy w stronę naszej dzielnicy.
- Owszem - przytakuję.
- No więc... romanse? Nie przyznawałaś się wcześniej.
Krzywię się.
- I wolałabym im też tego nie mówić, no ale cóż.
- Dlaczego?
- Bo nie musieli tego wiedzieć.
- Ale żebym ja tego nie wiedział? - Obejmuje swoją ręką moje barki. - W każdym razie co to za różnica?
- W sumie żadna.
Przez pewien czas idziemy w ciszy.
- Słuchaj - zaczyna chłopak - może wyszlibyśmy gdzieś razem, co?
Patrzę na niego zdziwiona.
- Przecież non stop wychodzimy i się spotykamy.
- No tak, ale... - Bierze głęboki wdech. - Ja chciałbym się z tobą spotkać w innym tego słowa znaczeniu.
- Och - dociera do mnie. Chyba. - Ale że w TYM sensie? - Znacząco wskazuję najpierw na siebie, a potem na niego.
Kiwa w potwierdzeniu głową.
- Och - powtarzam, zwalniając nieco. - Liam, nie sądzę, że to byłby dobry pomysł.
- Dlaczego nie? - chce wiedzieć.
- No bo... - No bo co? Co stoi na przeszkodzie?
- No bo jest Biały Kieł - wyrywa mi się.
Unosi brwi.
- Pies stoi na drodze do naszej randki? - powtarza z powątpiewaniem.
- Ta... - Zaczynam gwałtownie kręcić głową. - Nie! To znaczy, on chyba... - Ukrywam twarz w dłoniach, moje policzki palą ze wstydu.
- Hej. - Chwyta moje dłonie w swoje. - Jeśli nie chcesz spróbować, to mi to po prostu powiedz. Tylko chciałbym wiedzieć, dlaczego nie.
- Nie mówię nie - odpowiadam.
- A więc tak - pyta z nadzieją.
- Tak - potwierdzam.
Szczerzy się do mnie i przyciska mnie do siebie. Ja, śmiejąc się również go przytulam. Dalsza podróż do naszej dzielnicy idzie szybko. Rozmawiamy, śmiejemy się, nawet zaplanowaliśmy wyjście do kina.
Przyznam, że najmilszą częścią tego przedpołudnia jest poufały całus, którym obdarzył mnie Liam, gdy odprowadził mnie już do domu. Natomiast najbardziej szokującą rzeczą było, że patrząc na odchodzącego chłopaka słyszę gniewny męski głos:
- Co to, do cholery, miało być?
CZYTASZ
Miłość według wilka ✓
Paranormal- Chyba już - powiedział w końcu, kciukiem lekko głaszcząc moją wargę. - Boli? - Może troszkę - przyznałam schrypniętym głosem. Odchrząknęłam. - Dziękuję. Wpatrywał się w moje usta. Nie byłam w stanie zaprotestować, gdy jego twarz była coraz...