Minął tydzień, odkąd wróciłem do ludzkiego ciała. Nie zostałem znowu doprowadzony do takiego stanu, żeby się przemienić. Nawet nie jestem pewien, czy chcę. Raczej nie. No może w pewnej części chcę. Chcę normalnie porozmawiać z Sandrą, poczuć jej skórę pod palcami. Przytulić ją. Pocałować.
Ale nie jestem pewien, jak ona zareaguje na mężczyznę. Chociaż, wcale nie wyglądam jak mężczyzna - przez te wszystkie lata moje ciało postarzało się o trzy, może cztery lata, więc z wyglądu jestem młodzieńcem. Wyglądam niewiele starzej od niej, więc... Nadal jednak boję się odrzucenia. Chociaż coraz częściej zadaję sobie pytanie: „A jeśli jednak?"
Może porozmawiałaby ze mną, chciała mnie poznać? Muszę coś z tą sprawą zrobić.
Sandra sprawiła, że wróciłem do ludzkiego ciała. Nikt wcześniej do tego nie doprowadził. To między innymi świadczyło, że to o niej mówiła stara indiańska szamanka. Powiedziała, że wilk spotka kobietę, która poruszy serce i jego, i serce chłopaka w jego wnętrzu, wołając go na powierzchnię. Czyli, mówiąc prosto, Sandra jest tą moją i wilka jedyną. Jest moja.
Tak, tylko... jak ja jej mam o tym powiedzieć?
- O czym ty tak intensywnie myślisz, co? - odzywa się Ashley, głaszcząc mnie po łbie.
Sapię głośno. Czekam na Sandrę. Jest obecnie na kolejnym spotkaniu w szkole. Chciałbym tam z nią być, ale nie mogę...
Unoszę łeb. A jednak mogę. Mogę być człowiekiem.
Odrzucam ten pomysł tak szybko, jak przyszedł mi ten on do głowy. Przecież nad tym trzeba się zastanowić, przemyśleć to wszystko. Musiałbym od kogoś dostać ciuchy. A jak by się ktoś mnie zapytał, skąd pochodzę? Nie powiem przecież, że żyłem wśród Indian, a jeśli powiem o rodzinie Black też szybko wyjdzie na jaw, że coś jest nie tak.
- Co ty zrobisz, jak już Sandra zacznie chodzić do szkoły? - pyta mnie.
Dobre pytanie.
Naprawdę nie wiem, jak ja sobie dam wtedy radę. Stawiam na to, że będę siedział przed szkołą i czekał. Ale czy będę dawał radę tak długo bez niej?
Słyszę otwierające się drzwi i ledwie uniosłem łeb, aby spojrzeć.
- Hej - odzywa się Ricki, wchodząc i zamykając za sobą drzwi.
- Cześć - odpowiada moja podopieczna.
Nie wiem, jak długo jeszcze będzie moją podopieczną. Obawiam się, że już nie długo.
Ricki podchodzi do mnie i drapie mnie za uchem.
- Cześć, Biały Kieł. Coś ty taki markotny?
- A jak myślisz? Sandry nie ma - rzecze w moim imieniu druga dziewczyna.
- Jak to nie ma? - dziwi się. - Wyjechała?
- Nie no, coś ty! Musiała iść na te kolejne spotkanie w szkole.
- Aha - zrozumiała. - Jak myślisz, da sobie radę?
- Na pewno - zapewniła. - Jak nie ona do kogoś zagada, to jakiś chłopak do niej na pewno.
Wyrywa mi się warkot, przez co obydwie patrzą na mnie dziwnie.
- Co z nim jest? - pyta ostrożnie nowo-przybyła.
- Szczerze mówiąc, nie wiem - odpowiada Ashley. - Naprawdę dziwnie się zachowuje.
- Może jest zazdrosny?
- Może. - Dziewczyna Blacków klęka przy mnie. - Jesteś zazdrosny o Sandrę?
Rzucam jej drwiące spojrzenie, po czym znów ułożyłem się wygodniej na podłodze. Słuchałem je tylko jednym uchem. Dowiedziałem się przez to, że Avril i Mia w końcu odnawiają swój kontakt. I dobrze. Już czas.
Co parę minut zerkam na zegarek, aby skontrolować godzinę. Sandra ma za niedługo wyjść. Czekam na to z utęsknieniem. Odpuszczam sobie słuchanie dziewczyn i postanawiam, że wyjdę wcześniej, niż zaplanowałem i poczekam pod szkołą.
- Biały Kieł - woła mnie Ricki zdziwiona. - Gdzie on idzie? - zwraca się do przyjaciółki.
- Pewnie po Sandrę.
Jakie domyślne, rzuciłem w myślach, drapiąc w drzwi wejściowe. Zanim otworzyła mi drzwi drapie mnie po łbie w geście pożegnania. Powinienem jej wszystko powiedzieć, stwierdzam sam do siebie. Ona powinna wiedzieć, co się dzieje. I miałbym z jej strony wsparcie. Tego jestem pewien. Wybiegam z pomieszczenia. Jak najszybciej staram się przebyć korytarz. Gdy tylko jestem na zewnątrz, zaczynam powolny trucht. Postanawiam wybrać tą dłuższą drogę, ponieważ i tak miałem dość sporo czasu.
Pod szkołę docieram akurat, gdy na podwórko przez duże drzwi wychodzi Sandra. Ale nie jest sama, muszę dodać. Nie. Ona jest z tym... Liamem, czy jak mu tam było.
Znowu mimowolnie obnażam zęby i jeżę sierść na całym ciele. Dociera do mnie ich śmiech. Jeszcze mnie nie zauważyli, co denerwuje mnie jeszcze bardziej.
- Będę musiała to obejrzeć - stwierdza Sandra, uśmiechając się do chłopaka.
- Przyniosę ci płytę - oferuje.
- Okej...
I w tej chwili on dostrzega mnie i zatrzymuje się, przy okazji łapiąc Sandrę za ramię.
- Biały Kieł! - Ta również mnie dostrzega. - Możesz mnie puścić - mówi do Liamia.
Patrzy z powątpiewaniem.
- Ale...
- On nic mi nie zrobi - zapewnia i spogląda na mnie. - Prawda, Biały Kieł?
Na potwierdzenie jej słów podchodzę do niej i praktycznie owijam się wokół jej nóg. Na niego jednak podnoszę wzrok i warczę.
Krzywi się.
- Za mną raczej nie przepada.
Trafna uwaga, młodzieńcze.
- Jestem pewna, że cię polubi - zapewnia.
Wątpię, najdroższa.
Po krótkim drgnięciu zerka na mnie zdziwiona, ale nic nie mówi. Zaraz, czy ona mnie usłyszała?
Faktycznie, nawet się nad nie zastanawiając, skierowałem do niej bezpośrednio moją myśl, tak jak czasami do Ashley. Ale moje myśli odbiera tylko młoda czarownica, bo jest jeszcze ze mną w pewien sposób połączona.
Ale Sandra też najwidoczniej mnie usłyszała. To tylko potwierdza moje wcześniejsze przypuszczenia.
- To do jutra? - pyta z nadzieją Liam.
Zaczynam go sztyletować wzrokiem.
- Tak, do jutra - odpowiada Sandra. - I nie zapomnij tej płyty.
Uśmiecha się do niej.
- Nie zapomnę. -Ściska na pożegnanie jej ramię i odchodzi.
Szturcha mnie lekko.
- Dlaczego odstraszasz moich znajomych, co?
Ponieważ jestem pewien, że on chciał przejść na wyższy poziom znajomości, kieruję celowo do niej myśl i czekam na jej reakcję.
Po krótkim czasie posyła mi lekkie skinienie głową.
- Nawet jeśli, to co? Fajnie byłoby mieć chłopaka, który mnie nie uważa za dziwną. Poza tym, co on ci przeszkadza? Ty i tak będziesz moim wilczym przyjacielem.
Ja będę kimś więcej niż przyjacielem. Tej myśli jednak już jej nie przekazuję, tylko zachowuję dla siebie.
CZYTASZ
Miłość według wilka ✓
Paranormal- Chyba już - powiedział w końcu, kciukiem lekko głaszcząc moją wargę. - Boli? - Może troszkę - przyznałam schrypniętym głosem. Odchrząknęłam. - Dziękuję. Wpatrywał się w moje usta. Nie byłam w stanie zaprotestować, gdy jego twarz była coraz...