W piątek moja Sandra, mówiąc prosto, unikała mnie. Ilekroć się do niej zbliżyłem, ona szła w przeciwną stronę. Gdy chciałem rozpocząć z nią rozmowę, znajdowała pretekst, aby mnie opuścić. A gdy przychodziłem do jej klasy i próbowałem zwrócić na siebie jej uwagę, ignorowała mnie. Po szkole jej znajomi też mnie do niej nie dopuścili. Musiałem ulec i odpuścić. Bo co bym zyskał po poturbowaniu tego Liama albo przywiązaniem Giny do słupa lub drzewa za pomocą jej paska od torby? No właśnie: nic. Dlatego sobie darowałem.
- Osiwiejesz przez tą dziewczynę, ja ci mówię - stwierdza Dunaj, gdy idziemy w pewnej odległości za dziewczyną i jej znajomymi. - To naprawdę jest ta twoja jedna jedyna?
- Tak - ani chwili wahania. - Wątpisz w to? - pytam, zerkając na niego.
Wzrusza ramionami.
- Nie wiem - przyznaje. - Unika cię. Chociaż z drugiej strony mówisz, że ledwie cię znając pocałowała cię...
- Ona mnie zna bardzo dobrze - zaprzeczam.
- Ale myśli, że zna wilka, a nie człowieka - zauważa. - W każdym razie pocałowała cię.
Uśmiecham się z zadowoleniem.
- Tak...
- A potem uciekła.
- No tak. - Krzywię się.
Idziemy przez chwilę w ciszy za trójką przyjaciół.
- Wiesz - odzywa się znowu mój przyjaciel - może ona po prostu się przestraszyła?
- Przecież nie ma czego. Nic jej nie zrobię.
Przewraca oczami.
- Ach, ty dłużej jesteś w świecie ludzi w otoczeniu nastolatków, a głupszy jesteś ode mnie - stwierdza półżartem, półserio. - Mam na myśli to, że u ludzi może być trochę nieetyczne lub niemoralne to, że żywi względem ciebie takie mocne uczucia, w - jak sądzi - tak krótkim czasie. Jakby nie patrzeć jako ludzie znacie się... nie wiem, dwa tygodnie?
- No coś koło tego - przyznaję niechętnie.
- A no właśnie. To jest dla ludzi dość szybko, jeśli chodzi o kwestię całowania się i zakochania. A co dopiero, jeśli jej wyskoczysz z wiązaniem się na całe życie.
- Tego jej jeszcze nie powiedziałem - bronię się.
- Ale znam ciebie i mogę się założyć o naprawdę wiele, że chciałeś o tym wspomnieć jeszcze tego samego dnia. Prawda, Biały?
- Tak, to prawda - znowu potwierdzam.
- Tak też myślałem. - Kiwa w zamyśleniu głową. - Kurczę, przyjacielu, naprawdę chciałbym ci doradzić. Nie spotkałem jednak jeszcze tej jedynej i przez to nie wiem, jak ci doradzić tak, aby nie zaszkodzić twojej sytuacji.
Wzdycham ciężko.
- Ja sam nie jestem do końca pewien, co mam zrobić, aby sobie nie zaszkodzić. Ale nie wiem teąż, jak długo jeszcze dam radę. - Patrzę na plecy Sandry. - Gdy zobaczyłem, jak krwawi, poczułem taką falę opiekuńczości, jakiej jeszcze nigdy nie doznałem. A gdy ją pocałowałem... To tak, jakby jakaś tama we mnie runęła. Chciałem więcej - opowiadam melancholijnym tonem. - Wierz mi, nigdy się tak jeszcze nie czułem. Moja skóra była jeszcze bardziej wrażliwa nic zaraz po zmianie postaci; mój wzrok, słuch, węch... były jeszcze bardziej wyostrzone niż gdy jestem w ciele wilka. Chciałem zagarnął ją w ramiona i nigdy jej już nie puścić. Nawet teraz chcę tam podejść, pobić tego chłopczyka, aby zrozumiał, że to jest MOJA kobieta. Chcę ją od nich zabrać i schować się z nią gdzieś daleko stąd, gdzie żadne ograniczenia ludzkie nas nie dotkną. - Zaciskam dłonie w pięści. - Ale tak bardzo, jak tego pragnę - jak tego potrzebuję - tak bardzo zrobić nie mogę.
CZYTASZ
Miłość według wilka ✓
Paranormal- Chyba już - powiedział w końcu, kciukiem lekko głaszcząc moją wargę. - Boli? - Może troszkę - przyznałam schrypniętym głosem. Odchrząknęłam. - Dziękuję. Wpatrywał się w moje usta. Nie byłam w stanie zaprotestować, gdy jego twarz była coraz...