XV. Biały Kieł

2.1K 105 1
                                    

W piątek moja Sandra, mówiąc prosto, unikała mnie. Ilekroć się do niej zbliżyłem, ona szła w przeciwną stronę. Gdy chciałem rozpocząć z nią rozmowę, znajdowała pretekst, aby mnie opuścić. A gdy przychodziłem do jej klasy i próbowałem zwrócić na siebie jej uwagę, ignorowała mnie. Po szkole jej znajomi też mnie do niej nie dopuścili. Musiałem ulec i odpuścić. Bo co bym zyskał po poturbowaniu tego Liama albo przywiązaniem Giny do słupa lub drzewa za pomocą jej paska od torby? No właśnie: nic. Dlatego sobie darowałem.

- Osiwiejesz przez tą dziewczynę, ja ci mówię - stwierdza Dunaj, gdy idziemy w pewnej odległości za dziewczyną i jej znajomymi. - To naprawdę jest ta twoja jedna jedyna?

- Tak - ani chwili wahania. - Wątpisz w to? - pytam, zerkając na niego.

Wzrusza ramionami.

- Nie wiem - przyznaje. - Unika cię. Chociaż z drugiej strony mówisz, że ledwie cię znając pocałowała cię...

- Ona mnie zna bardzo dobrze - zaprzeczam.

- Ale myśli, że zna wilka, a nie człowieka - zauważa. - W każdym razie pocałowała cię.

Uśmiecham się z zadowoleniem.

- Tak...

- A potem uciekła.

- No tak. - Krzywię się.

Idziemy przez chwilę w ciszy za trójką przyjaciół.

- Wiesz - odzywa się znowu mój przyjaciel - może ona po prostu się przestraszyła?

- Przecież nie ma czego. Nic jej nie zrobię.

Przewraca oczami.

- Ach, ty dłużej jesteś w świecie ludzi w otoczeniu nastolatków, a głupszy jesteś ode mnie - stwierdza półżartem, półserio. - Mam na myśli to, że u ludzi może być trochę nieetyczne lub niemoralne to, że żywi względem ciebie takie mocne uczucia, w - jak sądzi - tak krótkim czasie. Jakby nie patrzeć jako ludzie znacie się... nie wiem, dwa tygodnie?

- No coś koło tego - przyznaję niechętnie.

- A no właśnie. To jest dla ludzi dość szybko, jeśli chodzi o kwestię całowania się i zakochania. A co dopiero, jeśli jej wyskoczysz z wiązaniem się na całe życie.

- Tego jej jeszcze nie powiedziałem - bronię się.

- Ale znam ciebie i mogę się założyć o naprawdę wiele, że chciałeś o tym wspomnieć jeszcze tego samego dnia. Prawda, Biały?

- Tak, to prawda - znowu potwierdzam.

- Tak też myślałem. - Kiwa w zamyśleniu głową. - Kurczę, przyjacielu, naprawdę chciałbym ci doradzić. Nie spotkałem jednak jeszcze tej jedynej i przez to nie wiem, jak ci doradzić tak, aby nie zaszkodzić twojej sytuacji.

Wzdycham ciężko.

- Ja sam nie jestem do końca pewien, co mam zrobić, aby sobie nie zaszkodzić. Ale nie wiem teąż, jak długo jeszcze dam radę. - Patrzę na plecy Sandry. - Gdy zobaczyłem, jak krwawi, poczułem taką falę opiekuńczości, jakiej jeszcze nigdy nie doznałem. A gdy ją pocałowałem... To tak, jakby jakaś tama we mnie runęła. Chciałem więcej - opowiadam melancholijnym tonem. - Wierz mi, nigdy się tak jeszcze nie czułem. Moja skóra była jeszcze bardziej wrażliwa nic zaraz po zmianie postaci; mój wzrok, słuch, węch... były jeszcze bardziej wyostrzone niż gdy jestem w ciele wilka. Chciałem zagarnął ją w ramiona i nigdy jej już nie puścić. Nawet teraz chcę tam podejść, pobić tego chłopczyka, aby zrozumiał, że to jest MOJA kobieta. Chcę ją od nich zabrać i schować się z nią gdzieś daleko stąd, gdzie żadne ograniczenia ludzkie nas nie dotkną. - Zaciskam dłonie w pięści. - Ale tak bardzo, jak tego pragnę - jak tego potrzebuję - tak bardzo zrobić nie mogę.

Miłość według wilka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz