VIII. Sandra

2.1K 129 1
                                    

Niepotrzebnie mnie zatrzymywał - warczę, przechadzając się szybkim krokiem po salonie.
- Mówił, że zaczął na was warczeć - zauważa Shane siedzący na fotelu. - To chyba logiczne, że nie dał ci za nim pobiec. Jego zdaniem Biały Kieł był groźny.
- On wcale nie był groźny! - zaprzeczam żarliwie. - On nic by nam nie zrobił!
- A skąd to wiesz? Może by zaatakował ciebie albo Liama?
- Nie zrobiłby tego. W życiu. Nie zaatakowałby mnie. - Nie wątpię w swoje słowa.
- A Liama? - pyta mój kuzyn.
Zwalnia swój krok.
- Ja... nie wiem - przyznaję. - Nie jestem pewna.
- No właśnie.
Pokręciłam głową.
- To jednak nie zmienia faktu, że nie można znaleźć Białego Kła.
- Zadzwoń może do Ashley - proponuje. - Może już wrócił?
Robię tak, jak radził chłopak.

- Halo? - słyszę w słuchawce.

- Cześć Ashley, chciałam się zapytać, czy Biały Kieł już wrócił?

- Nie - przyznaje smętnym tonem. - Proszę, daj mi na chwilę Shane'a, dobrze? Jest jeszcze u ciebie?

- Jest, już ci go daję. - Przekazuję mu telefon. - Ashley chce z tobą pogadać.

Bierze ode mnie urządzenie i zaczyna rozmowę z dziewczyną. Ja postanawiam wyjść na chwilę i się przewietrzyć.

Białego Kła nie ma już od dwóch dni. Naprawdę się o niego martwię. Szukałam go, ale nie mogłam znaleźć. Jestem strasznie zła na Liama, że nie dał mi pobiec za tym wilkiem. MOIM wilkiem.
Nie ważne, że to Ashley jest jego prawowitą właścicielką. Biały Kieł zaskarbił moje serce dla siebie. On stał się mój, nie ważne, co kto powie.
- Biały Kieł! - wołam, stając przy drzewach za domem.

Nie uzyskuję jednak odpowiedzi. Ponawiam parę razy wołanie, ale nadal nie ma odzewu.

- Co ty robisz? - pyta Shane za mną gdy wdrapuję się na ogrodzenie.

- Nie widać? - Nawet nie odwracam w jego stronę głowy. - Idę szukać Białego Kła.

- Proszę cię, przestań. - Łapie mnie w pasie i siłą zdejmuje z płotu.

- Muszę go znaleźć! A jeśli coś mu się stało?

- On wróci, Sandra. A ty teraz nie możesz iść i go szukać - zauważa. - Musisz iść i się przebrać, bo masz dzisiaj spotkanie w sprawie szkoły.

- Nie chcę iść - kapryszę, gdy odstawia mnie na ziemię przed drzwiami domu. - A jeśli wróci wtedy, gdy mnie nie będzie?

- To poczeka. Ostatnio czekał przecież, tak?

Kiwam niechętnie głową.

- A więc idź się szykować. - Popycha mnie w stronę schodów.

Patrzę na niego.

- Pójdziesz ze mną?

Tym razem to on kiwa głową.

- Pójdę i będę ci dodawał otuchy - obiecuje.

Idę więc do swojego pokoju, aby przebrać się w wcześniej przygotowane ciuchy.
Wolałabym, żeby to Biały Kieł mnie wspierał i dodawał otuchy, myślę. Ale jego nie ma akurat dzisiaj, gdy jest mi tak bardzo potrzebny.

Prycham sama na siebie.

- O czym ja myślę? - pytam samą siebie, zamykając za sobą drzwi. - Ja go ciągle potrzebuję. Nie tylko tego dnia.

Spotkanie w szkole nie trwa długo. Wcale. Tylko jakieś półtorej godziny. W tym czasie przekazałam resztę swoich papierów, przeszłam egzamin językowy i zwiedziłam budynek szkoły. Cały ten czas towarzyszył mi Shane.

Miłość według wilka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz