XXIII. Biały Kieł

1.6K 92 3
                                    

  Od dnia, gdy ostatni raz widzieliśmy Shadowa minął tydzień. Relacje moje i Sandry z dnia na dzień są coraz lepsze. Ona stara się jednak omijać tematy, które dotyczą naszej przyszłości. Rzadko kiedy mówi o nas, jako o jedności. Nie nazywa nas parą ani partnerami. Z drugiej strony, nie określa nas jako znajomi czy przyjaciele. W ogóle o nas nie mówi. I muszę przyznać, trochę mnie to irytuje. Sądziłem, że zdążyła się przyzwyczaić. Najwyraźniej to miało być tak ciężkie, jak zapowiadał mi Dunaj.

Teraz właśnie siedzę w jego domu, rozmawiając o tym, co wydarzyło się tamtego dnia.

- Ma się rozumieć, Sandra wie, że nie może nic nikomu powiedzieć? - chce się upewnić mój przyjaciel, siedzący naprzeciwko mnie.

Kiwam głową.

- Powiedziałem jej o tym. Obiecała, że z nikim nie będzie o tym rozmawiać. A jeśli coś się stanie, przyjdzie do mnie lub do ciebie. - Przecieram twarz dłonią. - Wierzę jej.

- Ja też – informuje mnie Dunaj.

Spoglądam na niego.

Powiedział mi kiedyś, że nie ma jakiś szczególnych problemów ani urazy do ludzi, jednak woli utrzymywać dystans, a niewidzialny mur dzielący nasze dwa światy jak najbardziej mu odpowiada. Przyznał też, iż wolałby, aby nie było takich pojedynczych ludzi, którzy odkryli nasz świat, a ich pamięć nie została oczyszczona. Tym bardziej dziwię się, że nie naciska na to, aby zaryzykować i zaprowadzić Sandrę do osoby, która byłaby w stanie oczyścić pamięć mojej partnerki.

A może to właśnie dlatego? Może to przez to, że jest moją partnerką, a Dunaj rozumie, że bez niej będę znów nieszczęśliwy już nigdy?

W każdym razie i ja, i każda osoba, która raczy lepiej się przyjrzeć memu przyjacielowi mogłaby stwierdzić, że jego podejście do Sandry zmieniło się. Na lepsze niż było, oczywiście. Stał się wobec niej bardziej opiekuńczy i lepiej się dogadują, jednak jest to taka opiekuńczość czy zrozumienie, które jest widoczne pomiędzy bratem a siostrą. Z resztą jest to obustronne, bowiem Sandra sama mi kiedyś wyznała, że Dunaj stał się jej bliższy, niż jakiś tam znajomy z tłumu. Od razu uznałem to za dobry znak – w końcu dwie najważniejsze w moim życiu osoby zaczęły traktować się jak rodzinę. Przez to nie musiałem się martwić, że będę musiał ciągle zażegnywać waśnie i spory pomiędzy nimi.

- A tak w ogóle, to gdzie jest teraz Sandra? - zagaja Dunaj.

- Pojechała z mamą na zakupy i na kawę do znajomych – odpowiadam. - Wyruszyły zaraz po tym, jak odprowadziłem ją do domu. - Wzdycham. - Chciałem z nią jeszcze trochę posiedzieć, ale była taka szczęśliwa, gdy mama zaproponowała jej wspólne wyjście.

Uśmiecha się lekko, nawet nieco pocieszająco.
- To dla niej coś normalnego na tej stromej, wysokiej górze szaleństwa – stwierdza.

Łagodne określenie tego wszystkiego, przez co moja biedna partnerka musi przejść.

- To dobrze jej zrobi – kontynuuje. - Trochę się rozluźni.

- Wiem.

Zapada cisza, którą znów przerywa Dunaj.

- Coś ci leży na duszy, przyjacielu. Możesz mi powiedzieć.

- To też wiem.

- No więc? - ponagla, gdy nie przechodzę do zwierzeń.

- Dziwnie się czuję, gdy jestem z dala od Sandry. Nawet teraz mam ochotę do niej napisać i spytać, kiedy wróci do domu, choć dzwoniłem do niej niecałe pół godziny temu i wiem, że wróci dopiero pod wieczór. A gdy z nią jestem w szkole lub na mieście czuję się jak ochroniarz; nie zbliżam się do niej za bardzo, by jej nie spłoszyć, jednak widząc w jej pobliżu jakiegoś chłopaka zaraz go odsyłam przerażonego z kwitkiem, a każda sytuacja, która wydaje mi się groźna lub nieodpowiednia, no cóż... - Wzruszam ramionami. - Wtedy obydwoje czujemy się nieswojo, ponieważ nie zachowujemy się jak para, choć nie jesteśmy przyjaciółmi, a zwykłymi znajomymi nazwać się również nie możemy. Boję się jednak na nią naciskać w tej sprawie, ale równocześnie tak chcę ją nazwać swoją...

Mój przyjaciel słucha mnie uważnie. Nie wyśmiewa się ze mnie, co jest rzeczą pocieszającą. Jednakże jego rada, którą daje mi chwilę później, nie przypada mojemu wewnętrznemu wilkowi do gustu.

- Powinieneś dać jej czas. - Otwieram usta, ale chłopak nie daje sobie przerwać. - Nigdy nie miałem partnerki i pewnie nigdy jej mieć nie będę, jednak rozumiem, że przeżywasz wewnątrz siebie katusze. Czuję to. I wiem też, że twoja partnerka cierpi. Jej również jest ciężko, wierz mi. Ale ona jest człowiekiem; oni kierują się innymi zasadami, jak dobrze pewnie wiesz. Nie łączą się na swoje zawsze w tym wieku, a to, co ją teraz spotkało, odsunęło jej naturalne pragnienia, takie jak posiadanie chłopaka na dalszy plan. Musisz zrozumieć – twój wilk musi zrozumieć – że mimo iż na zewnątrz dobrze się trzyma, wewnątrz jest ona kruchą, małą i jak na razie niestabilną emocjonalnie istotką. Mimo wszystko jesteście połączeni już pewną więzią, przez którą ona czuje twoją frustrację i inne emocje, zarówno dobre, jak i złe. To tylko pogarsza w tej chwili sprawę, ponieważ jej nerwy są jeszcze bardziej rozszarpywane. Czuje twoje pragnienie i chęć zjednoczenia się. I zanim zapytasz, ona też chwilami czuje to pragnienie. Ale powstrzymują ją ludzkie zasady i strach przed naszymi zasadami.

Jego przemowa z jednej strony pociesza, z drugiej strony zaś dobija.

- Jednakże – dodaje – na pocieszenie mogę ci powiedzieć, że kręcące się wokół ciebie dziewczyny mają później niezbyt przyjemne pogadanki z Sandrą w morderczym humorze.

Tak, to akurat mnie pociesza. A gdy wyobrażam sobie Sandrę, jak przypiera do muru w jakieś opuszczonej alejce dziewczynę, która wcześniej próbowała ze mną flirtować i grozi jej wyrwaniem włosów, zaczynam się śmiać.

Dunaj widząc, że mój humor się faktycznie polepszył, również uśmiecha się i rozpościera wygodniej na krześle.

- Mogę ciebie o coś zapytać? - pytam go, gdy się uspokajam.

- Właśnie to zrobiłeś, mój przyjacielu.

Gdy pojmuję jego słowa przewracam oczami.

- Nie bądź taki cwany.
Szczerzy się.

- No dobra, mów – rzuca.

Wypowiadam słowa powoli, uważnie przyglądając się jego twarzy.

- Dlaczego uważasz, że nigdy nie będziesz miał partnerki?

To pytanie go dziwi. Zajmuje mu dłuższą chwilę, by uformować wypowiedź.

- No cóż, ponieważ nie sądzę, by istniały partnerki dla takich, jak ja.

- Na pewno istnieją – zapewniam go. - Jestem pewien, że dla każdego istnieją, nawet wśród zwykłych ludzi.

Śmieje się serdecznie.
- Dzięki, że w to wierzysz. Ale poza tym nie jestem jeszcze gotowy na spotkanie swojej partnerki, nawet jeśli takowa rzeczywiście istnieje.

Unoszę w zdziwieniu brwi.

- Nie jesteś gotowy?

Potwierdza skinieniem głowy.

- Dlaczego tak uważasz?

Wzrusza ramionami.

- Jeśli pomyślę sobie, że miałbym mieć takie problemy, jak ty... - Wzdryga się. - Nie, dzięki, nie chcę.

- Jak znajdziesz sobie dziewczynę, która będzie należeć do naszego świata i będzie twoją partnerką, to zmienisz zdanie – zapewniam go.

- Może – przyznaje.

Dzwoni mój telefon, a na wyświetlaczu pojawia się jeden z dwóch numerów Sandry.

- No i się zaczyna... - mamrocze Dunaj. - Więcej zębów, którymi możesz się pochwalić nie masz?

Puszcam przytyk mimo uszu i odbieram połączenie, na które czekałem.

Ale po tym, co usłyszałem od, jak się okazało, ojca Sandry stwierdzam, że wolałbym, aby tego połączenia nie było.

- Co się stało? - pyta teraz już czujny naprzeciwko mnie mężczyzna, gdy telefon wypada mi z dłoni.

- Zawalił się most – zmuszam swe zdrętwiałe wargi do ruchu. - Sandra akurat przejeżdżała z mamą tym mostem.

Miłość według wilka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz