III. Sandra

2.9K 162 2
                                    

Czy oni znają język polski? - pytam mamę, gdy stanęliśmy przed drzwiami domu naszej rodziny.

Spogląda na mnie ukradkiem.

- Znają, przynajmniej ich rodzice. Shane powinien coś pamiętać, ale twoja kuzynka... Nie wiem, czy zna nasz język.
Przynajmniej jeszcze przyznaje, że nasz to język polski. Nie zapomniała całkiem.
Tata naciska dzwonek przymocowany do drzwi.
- Czy ja muszę iść? Nie mogłam zostać? - zadaję kolejne pytanie.
- Nie, nie mogłaś - od razu odpowiada moja rodzicielka. - Nie widziałaś ich odkąd byłaś mała. Pewnie w ogóle ich nie pamiętasz.
- Owszem, pamiętam - zaprzeczam szybko jej słowom. - Pamiętam ciocię Monikę i wujka Steve'a.
- A Shane'a?
- Też go pamiętam. Mniej, ale pamiętam. - Pomijając, że zapamiętałam ich wygląd tylko ze zdjęć tych w albumie rodzinnym. Ale jednak.
Drzwi przed nami otwierają się i staje w nich kobieta bardzo podobna do mojej mamy, tylko trochę wyższa. Jej twarz rozjaśnia się, gdy spostrzega swoją siostrę.
- Madzia! - I od razu wyciąga w stronę mojej mamy ręce.
- Monika! - Wychodzi na spotkanie kobiecie.
Tulą się mocno, ciesząc się i piszcząc niczym nastolatki.
- Stęskniłam się za tobą - jęczy moja ciocia.
- Ja za tobą też - odpowiada ta druga.
- A ja to co? - odzywa się mój tata.
Siostry patrzą na mężczyznę.
- Szwagier. Jak dobrze cię widzieć. Nie zmieniłeś się zbytnio. - Kobieta uśmiecha się. Zaraz obejmuje go wolnym ramieniem i cmoka w policzek.
- Mam nadzieję, że to komplement. - On również ją obejmuje i ściska.
Śmieje się.
- Z pewnością. - Jej wzrok spoczywa na mnie. - Sandra?
Kiwam nieśmiało głową.
- Cześć, ciociu Moniko.
Puszcza szybko moich rodziców i teraz ja staję się jej obiektem zainteresowania.
- Boże, ależ ty przez te lata wyrosła! - Wprowadza mnie do domu, na przedpokój, nie przejmując się moimi rodzicami. - Steve!
Do pomieszczenia wchodzi mężczyzna, wujek Steve i patrzy na swoją żonę.
- Tak, kochanie?
Wskazuje na mnie.
- Popatrz. To nasza mała Sandra.
Jej mąż przenosi na mnie wzrok, a potem otwiera szeroko oczy.
- Sandrunia? To ten nasz mikrus?
- Tak, to ona.
I zanim zdążyłam zareagować znowu jestem obejmowana, tym razem przez mojego wujka. Muszę powstrzymać się od pisku, gdy unosi mnie nad ziemię i mocno obejmuje.
- Ale Sandrusia wyrosłaś. Pamiętam cię, jak sięgałaś mi do nogi. - Opuścił mnie z powrotem na ziemię i zrobił szybką linię palcem w połowie swojego uda. - Dotąd właśnie.
W takim razie z pewnością urosłam, bo teraz sięgałam mu w sumie do klatki piersiowej. A on naprawdę jest wysoki.
Do przedpokoju weszła dziewczyna, chyba niewiele młodsza ode mnie, bardzo podobna do mojego wujka i mojej cioci. To pewnie Stacey, pomyślałam.
- Mum? - odzywa się, patrząc na swoją matkę.
Wzdycham cicho i od razu zaczynam sobie przypominać wszystkie lekcje angielskiego, na których byłam.
- Stacey, oni są z Polski. Musisz mówić po polsku.
Kiwa głową.
- Okej. - Patrzy na moich rodziców.
Po przywitaniu się dostaje komitet powitalny podobny do mojego. I tak samo było z przystojnym chłopakiem, Shane'em. Była również Ashley, jego znajoma. Zaledwie piątka ludzi, skąd cztery osoby były moją rodziną, a już zaczynam czuć się nieswojo. Mimo to staram się uśmiechać.
Spojrzałam na wejście do jednego z pokoi. I dostrzegłam w nich niesamowitego z sierścią bielszą niż śnieg wilka. Jego niezwykle błękitne oczy wpatrywały się w moje. To ten wilk, który przebiegał koło naszego domku, zdaję sobie sprawę. Patrze, jak idzie powoli w naszą stronę.
- Biały Kieł - powiedziała ostrzegawczo dziewczyna.
On jednak sobie nic z tego nie robił.
- To prawdziwy wilk? - słyszę mojego tatę gdzieś z boku.
- Owszem, wilk czystej krwi.
- Nie zaatakuje?
- Nie. Proszę się nie obawiać, on jest oswojony. Zwykle się mnie słucha. Nie wiem, dlaczego teraz nie. Biały Kieł! - znowu spróbowała go przywołać.
Zwierzę nadal nie zwracało uwagi na swoją właścicielkę.
Wiem, że nie powinnam patrzeć prosto w jego oczy. Od małego mi wpajano, że gdy utrzymuje się kontakt wzrokowy z psami, mogą uznać to za wyzwanie. Ale coś we mnie mówi mi, że on jest kimś więcej, niż tylko niezwykle pięknym wilkiem i że nie zaatakuje mnie.
Więc patrzyłam w jego wspaniałe, rzadkie błękitne oczy. Kryje się z nich jakaś mądrość, zaciekawienie. Może mi się wydaje, ale mam wrażenie, że dostrzegam również pożądanie i czułość.
Tak, jakby poza kontrolą, bez namysłu wyciągam rękę przed siebie.
- Sandra... - ostrzega mama.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować wilczur zbliża się do mnie i wtula chłodny, mokry nos w moją dłoń. Drżę przy tym i klękając przed nim wplatam palce drugiej ręki w jego białe, miękkie futro.
- Jesteś piękny - szepczę do niego, nie odrywając od niego wzroku. Jestem pewna, że to zrozumiał.
- No cóż - rzecze wujek Steve - skoro mamy pewność, że Biały Kieł nie zje nam Sandry, przejdźmy do salonu. Dzieciaki, może zabierzecie Sandrę do was?
Już miałam zaprotestować, ale właśnie Stacey złapała mnie za nadgarstek i podciąga na nogi, odsuwając tym samym od wilka.
- Chodź, idziemy do mnie! - zarządza moja kuzynka i zaciąga mnie w stronę jednych z drzwi.
Wprowadziła mnie do pomarańczowej krainy pełnej nowinek technologicznych. Jestem tak zaskoczona widokiem telewizora plazmowego na pół ściany, że zatrzymuję się gwałtownie. Piszczę, gdy o tył moich ud coś się obiło. Jak się okazało, jest to Biały Kieł, który dosłownie depta nam po piętach.
Ashley kręci głową, patrząc z niedowierzaniem na swojego podopiecznego.
- Przepraszam - mówi do mnie - zazwyczaj naprawdę tak się nie zachowuje.
Macham na to ręką.
- Jest okej.
Siada na krześle obrotowym obok biurka, uprzednio przekładając tablet z krzesła na biurko.
- No więc, jesteś z Polski?- zaczyna Ashley, podczas gdy Stacey odsuwa tablet i telefon bliżej komputera, po czym wskakuje na biurko, by usiąść na jego blacie.
Kiwam twierdząco głową.
- I z przyjemnością bym tam została. Tam jest wszystko, co znam.
- Nie chce się zostawiać swojego stałego miejsca. - Uśmiecha się delikatnie. - Rozumiem cię.
Odwzajemniam uśmiech.
- Chyba jako jedyna poza moimi dwiema przyjaciółkami z Polski.
- Ten wilk jest jakiś nawiedzony - stwierdza Shane, siadając na łóżku siostry. - Ciągle się patrzy na Sandrę.
Gdy na niego spoglądam, faktycznie, tak jakby mi się przygląda z lekko przechylonym łbem.
- On cię chyba naprawdę polubił. - Stacey chichocze.
- Sandra - woła mnie Shane, poklepując miejsce obok siebie. - Siadaj.
Ruszam w jego stronę, zdecydowana usiąść, jednak zanim zdążyłam to zrobić, wilczur wskakuje i siada obok Shane'a.
- No co ty? - mówi do niego chłopak. - Dziewczynie miejsce zajmujesz? Stary, tak się nie robi.
Niezrażona siadam na drugim końcu łóżka, a Stacey wzdycha, zaskoczona.
- Patrzcie, co on kombinuje?
Biały Kieł powoli czołga się na brzuchu w moją stronę, dopóki nie może położyć łba na moich kolanach. Potem łapie delikatnie w zęby moją dłoń i przenosi na swoje futro.
- Mam cię głaskać? - pytam go, chociaż już znam odpowiedź.
- Wracając do rozmowy - podejmuje ponownie Ashley - gdzie się przeprowadzacie?
- Do Los Angeles - odpowiedziałam.
Klasnęła w dłonie.
- Ja tam mieszkam!

- Naprawdę? Może trafimy do tej samej szkoły?
Kręci smutno głową.
- Na pewno nie. Chodzę do prywatnej akademii.
Ta odrobinka nadziei we mnie, że będę miała przy sobie kogoś znajomego, właśnie zgasła.
- Aha. Szkoda.
- Ale - dodała po chwili dziewczyna - możemy się widywać poza szkołą. Co ty na to?
Pokiwałam z entuzjazmem głową.
- Byłoby super.
Zagryzła wargi.
- Pokazałabym ci fajną kawiarnię. I może jakiś fajnych chłopaków...
Przerywa jej głośny, groźnie brzmiący warkot, który wstrząsa ciałem wilka.
- Spokój! - rozkazuje Ashley.
On jednak tylko wciąga powietrze i zaczyna na nowo warczeć.
Drżę po raz kolejny tego dnia, gdy słyszę w swojej głowie baryton, wymawiający proste, a jednak tak wiele znaczące słowo:
MOJA.
- Twoja - mówię tak cicho, że poprzez warczenie nikt chyba tego nie usłyszał.
Zwierzę przy mnie jednak zamilkło.
- Żadnych chłopaków - doradza moja kuzynka. - Nie wspominamy o żadnych chłopakach
No i nie wspominamy, a Biały Kieł już więcej tak nie warczy. Shane, Stacey i Ashley ciągle znajdują nowe tematy do rozmowy i rzadko dają mi odejść od konwersacji. I przez cały czas muszę pieścić wilczura, bo gdy przestaję choć na chwilę się nim interesować, zaczyna mnie podszczypywać, aż znowu zwracam na niego należytą uwagę.

Miłość według wilka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz