Otwieram powieki, kiedy słyszę uporczywe klikanie w klawiaturę. Dostrzegam duże dłonie, a więc jestem wtulona do Amira, który właśnie pracuje trzymając mnie w objęciach.
Przejeżdżam wzrokiem po pomieszczeniu, a więc i nie trudno mi dostrzec, że nadal jestem w jego sypialni.
Pragnę się poruszyć, lecz jego ręka niemal zaciska się na mojej szyji, kiedy leżę bokiem do jego ciała, a głowa luźno oparta jest o jego ramię.
-- Boli? -- pyta, jakby zorientował się, że wstałam, czego usilnie pragnęłam uniknąć.
-- Tak. -- łkam, bo odkąd tylko otworzyłam oczy, łzy płyną.
Pośladki pieką, jakby były rozcięte i jedynie za to mogę być wdzięczna, że nie położył mnie na palcach. Odbyt nadal ma w sobie zatyczkę i nieustannie czuję bolesne rozciąganie, gdy choćby drgnę. A pochwa... czuję, jak nadal pulsuje, jakich on musiał narobić mi obtarć.
-- Wzięłaś dzisiaj leki? -- pada kolejne pytanie, kiedy Amir nieustająco klika w klawiaturę, a ja dostrzegam, że piszę e-maila.
-- Tak... -- odpowiadam ledwo słyszalnie, a samotna łza spływa wolnym tempem, z kącika oczu.
Słyszę, jak Amir bierze głęboki wdech i czuję, jak jego klatka się unosi. Naśladuję jego ruchy i również biorę tak głęboki wdech, jaki jestem w stanie, gdyż przypominam sobie napady duszności, które były tak całkiem niedawno.
-- Dlaczego więc miałaś atak? -- ściąga laptopa z kolan i zastępuje go mną, sadzając na sobie okrakiem.
Zaciskam powieki, kiedy nagie pośladki zderzają się z jego szorstkimi garniturowymi spodniami. Czuję, jakby w moje ciało wbijało się tysiąc szpilek jednocześnie.
-- Bo mnie skrzywdziłeś. -- odpowiadam patrząc w jego ciemne, niczym bezkresna otchłań oczy.
Na jego twarzy pojawia się ledwo widoczny uśmiech, a moje kąciki ust drgają w żalu. Nie wierzę, że może go cieszyć mój ból, nie może być aż tak zły. Każdy ma w sobie choć odrobinę dobra, choć troszkę...
-- Proszę, nie uśmiechaj się, gdy cierpię. -- szloch ogarnia moje ciało, a ja zakrywam twarz dłońmi, aby na to nie patrzył, aby nie mógł się z tego cieszyć.
Zaciska dłonie na moich nadgarstkach i sam sobie odsłania widok na moją rozpacz. Na twarzy już nie ma uśmiechu, jest za to kamienna twarz, a ja już sama nie wiem, co gorsze.
-- Nie bawi mnie twój ból. -- mówi surowo luzując ścisk na nadgarstkach. -- Bawi mnie, że nazwałaś to krzywdą, a przecież znasz zasady.
Przymykam powieki, nie chcę już na niego patrzeć, chcę być wolna tak, jak planowałam. Nie zgadzałam się na te zasady one są jego, a więc przemoc nadal jest krzywdą.
-- Jesteś w stanie sama wziąć prysznic? -- pyta unosząc moją twarz, kładąc dwa palce na podbródku.
Kiwam natychmiast głową, bo nie zniosę, jeśli miałabym przez dziesięć minut być przez niego myta.
-- Chcesz spać ze mną? -- gładzi opuszkami palców mój policzek i przekrzywia głowę, jakby chciał się lepiej skupić, aby żadna pojawiająca się na mojej twarzy emocja mu nie umknęła.
To pytanie jest takie bezczelne. Przecież mnie skrzywdził, jestem cała obolała, nie chcę na niego patrzeć, a on proponuje mi wspólną noc...
Veronica.
Automatycznie moje myśli zmieniają bieg. Mogę spać tutaj i uniknąć patrzenia na nią. Na osobę, która mnie wystawiła, oszukała, zdradziła, choć przecież miałyśmy trzymać się razem.
-- Tak. -- odpowiadam ledwo słyszalnie wybierając mniejsze zło.
Veronica mnie zraniła, wyrządziła mi większą krzywdę, bo jej ufałam. Czułam, że mam tutaj kogoś, że nie jestem sama. Ona mi to odebrała, tak po prostu. Chociaż czy aby na pewno? Co dostała w zamian za taką informację...
Czy jest coś cenniejszego niż drugi człowiek? Czy miło jej było podczas zakupów z myślą, że jestem krzywdzona, bo jej lojalność wobec Pana, który nas katuje, jest większa od lojalności wobec drugiej tak samo niewinnej osoby?
-- Weź prysznic, pójdź się przebrać i wróć. -- mówi. -- Jeśli coś ci się stanie, bo nie potrafisz poprosić o pomoc, to dostaniesz gorszą karę, niż dostałaś dzisiaj.
Wstaję z kolan Amira, ale gdy tylko trzęsące nogi dotykają podłogi, upadam. Wzdycham ciężko, bo przecież przed chwilą dostałam ostrzeżenie.
Słyszę jedynie, jak Amir klnie pod nosem i doskakuje do mnie w mniej niż trzy sekundy. Podnosi mnie w stylu Panny Młodej i rusza ze mną do łazienki.
-- Zatyczka zostaje. -- mówi. -- A kolejna kara cię nie ominie.
Przymykam powieki i wtulam w twarz w szyję mężczyzny, zaciskając kurczowo palce na jego koszuli. Tak bardzo nie chcę kolejnych uderzeń, przecież ja tego nie przeżyje.
Mężczyzna stawia mnie na podłodze dopiero w łazience i nadal trzymając mnie w ramionach odkręca ciepłą wodę w prysznicu.
-- Pomogę ci. -- wtrąca się, kiedy próbuję przełożyć przez głowę podkoszulkę.
Robi to jednak on, a następnie pomaga mi wejść do kabiny prysznicowej. Patrzę na niego lekko zmieszana, bo wszedł ze mną, a przecież ma na sobie wszystkie możliwe części garderoby, oprócz butów.
Cały czas otacza moją talie ramieniem, a woda spada na moje ciało, zmywając wszystkie zadane przez niego ciosy.
-- Co ci? -- pyta, kiedy zasysam głośno powietrze.
Unoszę wzrok i patrzę w jego oczy, w których prawie, jak zawsze nie widać żadnych emocji. Czy kiedykolwiek po raz drugi ujrzę coś podobnego do troski?
-- Pieką mnie pośladki, kiedy woda na nie spada. -- odpowiadam przysuwając się bliżej ściany, aby woda spadała na przednią część ciała.
Amir klnie pod nosem, bo razem ze mną i on musiał się przesunąć, a przez to całe jego ubranie stało się mokre. Do tego stopnia, że można byłoby je wyciskać.
Nie potrafię się powstrzymać od cichego chichotu. Można powiedzieć, że karma wraca, a przecież nie prosiłam o pomoc podczas mycia.
-- Bardzo śmieszne. -- warczy sięgając po płyn do ciała.
Wylewa na moje ciało i zaczyna rozsmarowywać jedną, wolną ręką. Bardzo dużo czasu poświęca piersiom, co mnie degustuje.
-- Masz piękny biust. -- przekrzywia głowę i bardziej się mu przygląda drażniąc jeden z sutków.
Mój oddech staje się szybszy, ponieważ piersi są moim czułym punktem. Pieszczenie ich daje mi największe doznania i największą przyjemność, jaką można sobie wyobrazić.
-- Idziemy. -- zakręca wodę, gdy piana w całości zostaje ze mnie spłukana i pomaga mi opuścić kabinę.
Przez przypadek dotykam pośladkami zimną ceramikę, z której jest zrobiona umywalka i głośno piszczę, gdyż sprawiło mi to monstrualny ból.
-- Kurwa, możesz uważać?! -- krzyczy na mnie sięgając po ręcznik do szafki.
Zagryzam nerwowo wargę i kulę się, bo przecież to nie moja wina. Nie biłam samej siebie, to on mi to zrobił...
Mężczyzna bierze mnie na ręce i opuszcza łazienkę. Mijamy korytarze, a ja drżę będąc okryta jedynie ręcznikiem. Nie ułatwia fakt, że Amir jest cały mokry, więc i on nie daje ciepła.
-- Diana! Mam wszystko, co chciałaś. -- słyszę głos Veronici i mocniej wtulam się w ciało Alvareza.
CZYTASZ
Na Rozkaz [+18]
Short StoryNie wiedziała, co się dzieje, kiedy ktoś nagle ją ogłuszył i wsadził do samochodu, a później przyszło obudzić się jej w nowej, choć niezupełnie i tragicznej rzeczywistości. Życie przy boku sadystycznego i bezwzględnego mężczyzny nie może być łatwe...