Rozdział: Trzydziesty Szósty

1.1K 50 19
                                    

Oddaliśmy karty Pani z recepcji i zrezygnowaliśmy z wynajmu. Nie, to Amir zrezygnował, a ja stałam z boku i na to patrzyłam.

Czułam zażenowanie i wstyd, kiedy mówił tej kobiecie wszystko, co mu nie pasowało, choć znajdował się w pokoju minutę lub dwie. Na koniec dodał, że brakuje pluskw i karaluchów, choć być może i one już są.

Wiedziałam, że wtedy moja cała twarz była czerwona. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Amir, jak i ja jesteśmy przyzwyczajeni do luksów. Różnica jest taka, że ja potrafię zaakceptować wszystkie warunki. On nie.

Teraz jesteśmy w drodze do hotelu, który wybrał on. Godzinę siedział w internecie i szukał najlepszej noclegowni w Peru. Myślałam, że oszaleję, ale postanowiłam być cierpliwa, a więc nie odezwałam się słowem.

-- Długo będziesz się tak obrażała? -- rzuca oschle, a ja już wiem, że kompletnie nie ma obycia z kobietami. -- Mam ochotę przerzucić cię przez kolano i wybić z głowy wszystkie możliwe fochy.

Otwieram szeroko oczy odwracając w jego stronę powoli twarz. Amir to jeden z najbardziej bezczelnych mężczyzn, a może i nawet osób, jakie miałam okazję poznać.

-- To musisz tę ochotę w sobie stłumić,  bo jeśli mnie tkniesz, to sam będziesz siedział w tym Peru! -- podnoszę głos będąc już na skraju emocjonalnym.

Odblokowuje telefon i wchodzę w instagrama, aby na czymś zawiesić oko. Mam wrażenie, że jestem cała czerwona ze złości.

Zastanawiam się za co jestem karana, że tak głupi pomysł, jakim jest wspólne kilka lat wpadł mi do głowy.

Jak tylko Amir zaparkował pod hotelem wyskoczyłam z samochodu, jak poparzona. Nie zważając na walizki ruszyłam do środka cały czas wpatrzona w telefon.

Usiadłam w poczekalni i schowałam telefon, kiedy Amir wszedł do środka. Skarcił mnie wzrokiem i razem z walizkami podszedł do recepcji.

Tak, hotel jest naprawdę ekskluzywny. Nie chcę nawet wiedzieć ile zapłacił za dobę. Z całą pewnością dziesięć razy tyle, ile ja w poprzednim miejscu.

-- Zapraszam. -- wskazuje mi dłonią kierunek i uśmiecha się pod nosem.

Zarzucam włosami niczym obrażona panienka i ruszam przed siebie. Chwilę później mnie wymija i prowadzi do naszych pokoi, a ja podążam tuż za nim.

Wzdycham ciężko, kiedy podchodzi do jednych z drzwi, bo już wiem, że nie mam co liczyć na osobny pokój.

-- Nie pękaj, to apartament. -- prycha. -- Będziesz miała swój pokój.

Otwiera drzwi i puszcza mnie przodem, a więc płynnym i stanowczym krokiem wymijam mężczyznę i stawiam kilka kroków w głąb apartamentu.

Otwieram szeroko usta, kiedy widzę ogromną szybę w salonie, na całą długość ściany. Widok jest przepiękny, a i stąd jestem w stanie dostrzec gwieździste niebo.

-- Idę wziąć prysznic. -- słyszę za sobą i odwracam się dynamicznie. Wstrzymuję oddech, kiedy niemal twarzą zderzam się z torsem mężczyzny. Nie spodziewałam się, że stoi tak blisko.

-- To idź. -- rzucam i wymijam mężczyznę przy okazji wypuszczając oddech.

Ruszam do kuchni i sięgam do szafki, aby wyjąć szklankę. Kładę ją na blacie kuchennym i podpieram się o niego dłońmi, aby uspokoić swój gniew.

Amir nie widział mnie jeszcze prawdziwie złej. Gdybym okazała wielkie wzburzenie, z pewnością by mnie ukarał. Teraz nie może tego zrobić, a moja cierpliwość dobiega końca.

Na Rozkaz [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz