Rozdział: Dwunasty

2.6K 66 5
                                    

Moje najgorsze przypuszczenia się sprawdziły. Od południa siedzę nad basenem, najpierw z Liamem, a teraz jeszcze dodatkowo z Amirem.

Stoję na płytkiej części basenu, w samym rogu i obserwuję to, co dzieje się w jego środku. Piję już chyba ósme piwo, ale świeże powietrze działa na moją korzyść.

Veronica również bardzo dobrze się bawi. Cały czas stoją i gadają, odbijają balonową piłkę, śmieją się głośno lub szepczą. Czuję się lekko mówiąc, jak piąte koło u wozu.

Nie przeszkadza mi to. Wolę w ten sposób, aniżeli bawić się razem z nimi i udawać, że wcale nie jestem zmęczona. A jestem i to bardzo, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie.

Wywracam oczami, kiedy widzę podpływającego do mnie Amira. Kiedy kładzie dłonie po obu stronach mojego ciała, na betonowej ziemi, całym ciałem cofam się i przylegam bardzo mocno do ściany basenu.

Spuszczam głowę, bo trzyma twarz stosunkowo za blisko, a dodatkowo czuję jego alkoholowy oddech.

-- Wzięłaś leki? -- pyta unosząc moją głowę za podbródek.

Otwieram szeroko oczy i lekko uchylam wargi uświadamiając sobie, że nie. Teraz nie tyle, co pojawił się strach, ale głównie przeważył gniew.

-- Nie. Od południa musiałam bawić twojego przyjaciela. -- cedzę, bo przez nich zapomniałam zadbać o siebie.

Mężczyzna prycha i przenosi dłoń na moją szyję. Wydaję niezidentyfikowany dźwięk, kiedy mocniej ją zaciska, a z ust robi wąską linię.

-- Nie kazałem ci nikogo bawić, on was o to poprosił, a ty się zgodziłaś. -- warczy. -- Wypierdalaj po leki.

Kiedy mnie puszcza, wciągam nadpobudliwe powietrze i automatycznie kładę dłoń na szyji. Patrzę na niego ostatni raz, a następnie wymijam i kieruję się do schodków basenowych.

-- Masz pięć minut! -- krzyczy, gdy kieruję się już do drzwi.

Wzdycham ciężko, kiedy mijam próg domu, a powieki stają się jeszcze cięższe. Ruszam najpierw do kuchni, w której już nie ma Elizabeth, a więc być może kawa mi trochę pomoże.

Włączam ekspres i przykładam filiżankę, a w tym samym czasie ruszam po leki. Jest wkurzony na mnie, a przecież to on jest niezrównoważony i mógłby mnie skrzywdzić, bo odmówiłam jego gościom.

Oddycham z ulgą, kiedy leki znajdują się w moim krwiobiegu, choć sądzę, że to i tak będzie bezsenna noc. Dobrze, że pominięcie jednej dawki, aż tak źle na mnie nie działa.

Biorę kawę i odkładam na blat, a następnie biorę się za szukanie cukru. Mam wrażenie, że przeszukałam wszystkie półki i nie znalazłam nawet szczypty.

-- I co teraz? -- jęcze żałośnie przenosząc wzrok na filiżankę.

Rozglądam się, aby mieć pewność, że Amira nie ma w pobliżu i szybko wylewam zawartość do zlewu. Gorzkiej kawy nie jestem w stanie wypić, choć bym chciała.

Wracam nad basen, nie patrzę na nich i bezszelestnie zajmuję moje poprzednie miejsce. Patrzę najpierw na piwo i kręcę głową odmawiając sobie tej przyjemności. Nie chcę, aby jeszcze bardziej mnie znużyło.

Dopiero teraz przenoszę wzrok na towarzystwo i wytrzeszczam oczy. Bawią się w trójkącik, a ja drżę na myśl, że mogą zaraz w to wciągnąć mnie.

Veronica oparta o ląd, a w niej kutas Amira. Ma odwróconą głowę, aby mogła równocześnie robić dobrze ustami Liamowi. Pragnę się stąd wydostać, ale przecież nie mogę.

Na Rozkaz [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz