Rozdział: Trzydziesty Ósmy

1.1K 53 14
                                    

  Dwa lata później...

Leżymy na plaży w Tajlandii i prażymy się na mocno grzejącym słońcu. Nasza skóra lśni, a jej kolor diametralnie się zmienił.

Odpoczywamy tutaj od dwóch tygodni i opalenizna jest mocno zauważalna. Byliśmy przez ten czas w wielu krajach.

Zaczęliśmy od Peru, a skończyliśmy na Tajlandii. Mogłabym wymieniać kraje w nieskończoność, było ich naprawdę wiele i w najpiękniejszych wyobrażeniach swojej przyszłości nie pomyślałabym, że tak wiele zobaczę.

-- Proszę. -- wręcza mi drinka i kładzie się na piasku tuż obok mnie.

Zaraz za nami jest nasz domek, który wynajmujemy. Zamierzamy tu zostać do końca... końca Amira, o którym jak tylko myślę, umieram wewnętrznie.

Z początku o tym nie myślałam, żyłam chwilą i to na niej się skupiałam. Na widokach, doświadczeniach i ludziach. Po roku zaczęło do mnie docierać, że czas z każdym dniem się kończy.

Przypominało mi też o tym wielokrotne słabnięcie Amira, to ja zawsze prowadzę samochód, ponieważ jego stan się pogarsza i nie chcemy tak ryzykować.

Gdy zbliżały się dwa lata naszej podróży po świecie, nie mogłam już przestać o tym myśleć nawet na chwilę. Wydawało mi się, że pogodziłam się z jego zbliżającą się śmiercią. Wszystko jednak uległo zmianie, a teraz zatruwa to mój organizm.

Stresuję się każdym wieczorem, bo boję się, że rano nie usłyszę już jego głosu. Nie ujrzę jego ciemnych tęczówek, które wpatrują się we mnie nataryczwie. Nie uśmiechnie się wystawiając szereg pięknych, równych zębów. Nie zażartuje ze mnie lub nie wkurzy się na mnie.

Rozrywa mi to serce w bolesny i okrutny sposób, a ja nie mogę nic zrobić. Amir każdego dnia stara się czerpać z życia garściami, daje mi poczucie spokoju, którego mi brakuje.

To jednak mi nie wystarcza, nie pomaga na tyle na ile ja potrzebuję. Nic mi nie pomoże, bo ja chcę usłyszeć, że on z tego wyjdzie. Chcę usłyszeć, że nie zostawi mnie na tym ponurym świecie, w którym przyjdzie mi się zgubić.

-- Amir, chcę porozmawiać. -- podnoszę się do siadu i przybliżam do mężczyzny. Amir również się podnosi i wciąga mnie na swoje kolana.

-- Słucham, Aniele. -- składa jeden czuły pocałunek na moim czole, a ja przymykam powieki, bo i tego nie jestem w stanie zdzierżyć. Nigdy nie poczuję tych ust na ciele, co też sprawia, że i ja pragnę umrzeć.

-- Spróbujmy leczenia biologicznego, może nie jest jeszcze za późno. -- mówię. -- Czekaj! -- podnoszę głos, kiedy widzę, że i on chce coś powiedzieć. -- Kocham Cię i proszę, abyś mnie nie zostawiał. Był ze mną, bo tylko my możemy nawzajem dać sobie szczęście. Błagam cię Amir, nie zostawiaj mnie samej. -- łzy zaczynają płynąć po moim policzku niekontrolowanie. Serce mi pęka, a duszę rozrywa, bo koniec zbliża się wielkimi krokami.

-- Kochanie. -- składa pocałunek na moich ustach i ściera dłonią wilgoć na moim policzku. -- Wiesz, że ja kocham ciebie i nawet w grobie będę cie kochał. Jesteś moim aniołem i cieszę się, że skradłaś moje serce, które miało być zamknięte dla każdego. -- przykłada swoje czoło do mojego, a łzy płyną jeszcze szybciej. Nie chcę słyszeć odmowy, nie mogę tego usłyszeć. -- Nie podejmę się leczenia, teraz ono i tak nie byłoby możliwe. Daj mi siebie i kochaj mnie do samego końca. A gdy przyjdzie czas, uciekaj w świat.

Na Rozkaz [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz