Rozdział: Dwudziesty Drugi

1.9K 64 14
                                    

Mimo, że telefon już zniknął, ja nadal wpatruję się w miejsce, w którym przed chwilą trzymał go Amir.

Nie mogę wyjść z szoku po tym, co na nim ujrzałam. Biorę głęboki wdech, kiedy orientuję się, że przez cały czas nie oddychałam i unoszę wzrok na Amira.

Otwieram i zamykam usta, jak ryba wyjęta z wody nie wiedząc, co mam powiedzieć. Nie wiedząc, jak odpowiedzieć człowiekowi, który zniszczył mi życie, a jednocześnie spełnia właśnie jedno z największych marzeń.

Marzeń o którym wiedziałam przecież tylko ja i Veronica z jednej krótkiej rozmowy. Amir pokazał mi zdjęcie obrazu, który namalowałam.

Zdjęcie wodospadu Salto Angel, a jeśli źle nie zinterpretowałam tego, co próbował mi przekazać to... znajdujemy się w Wenezueli.

Czy jest możliwe, że Veronica streszczała mu każdą naszą rozmowę? Nie ma innej możliwości, nie mógł z jednego obrazu domyślić się, że chcę to miejsce odwiedzić.

-- Malowałaś ten wodospad na kartkach, płótnach i ścianach. -- zabiera głos, jakby domyślał się o czym myślę, kiedy ja nadal nie wypowiedziałam nawet słowa. -- Domyślam się więc... -- odwraca głowę w moją stronę. -- O ile się nie mylę, że chcesz zobaczyć ten wodospad na żywo lub po raz kolejny go odwiedzić.

Wciągam gwałtownie powietrze, a oczy stają się szklane. Okropnie o tym marzę, a teraz mam to na wyciągnięcie ręki.

On widział wszystko, przeglądał moje rysunki, obejrzał obrazy na płótnach, a nawet zwrócił uwagę na rysunki na ścianach, które stworzone są przy pomocy jednego, malutkiego kamyczka.

Parkuje na jednej z górek, a ja zakrywam twarz dłońmi, kiedy dostrzegam wodospad, mój wymarzony wodospad, który namalowałam chyba już sto razy, a dopiero teraz widzę go w rzeczywistości.

Opuszczamy pojazd, a Amir łapie mnie za rękę i wyciąga niewielką podręczną torbę. Zaczyna mnie ciągnąc w dół, a ja potykam się o każdy kamień, bo mój wzrok skupiony jest tylko na tym pięknym wodospadzie.

Nie dostrzegam, kiedy znajdujemy się na niewielkiej plaży, z której widok mam jeszcze lepszy. Amir rozkłada kocyk i siada na jednym z kraju, klepiąc tym samym drugi.

-- Możesz pływać patrząc do woli, a możesz też narysować widząc go przed sobą, w rzeczywistości. -- sięga do torby i wyjmuje z niej kartkę i ołówek.

Kładzie tuż obok mnie, a ja patrzę to na kartkę, to na Amira, bo nie mogę uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nie mogę uwierzyć, że to nie jest tylko sen.

Nie jest dla mnie aż tak szokujące, że ja tu jestem. Jest dla mnie szokujące, że to on mnie tu zabrał. Osoba, która odpowiada za tak wiele moich krzywd.

-- Diano. -- łapie moją dłoń, ale jestem w tak wielkim szoku, że nawet jej nie wyrywam. -- Słowa nie są wystarczające, ale gesty już tak. -- gładzi kciukiem jej wierzch wywołując moją gęsią skórkę. -- To jest moje dziękuję, za uratowanie życia.

Łzy płyną już niekontrolowanie. Czy jestem wzruszona? Tak! Jestem cholernie wzruszona, bo nie mogłam zaznać piękniejszego dziękuje.

Wyrywam dłoń i całkowicie chowam twarz w dłoniach, kiedy szloch zawładnął moim ciałem. Tak wiele teraz do mnie wraca. Przeżyłam tak wiele w jego okropnej twierdzy, a teraz znajduję się w najpiękniejszym miejscu, jakie kiedykolwiek widziałam.

Życie jest pokrętne, nigdy nie wiesz, co cię czeka. Ja nigdy nie spodziewałabym się, że znajdę się w takim miejscu z Amirem Alvarezem. Nie sądziłam, że w ogóle kiedykolwiek uda mi się tutaj dostać.

Na Rozkaz [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz