Rozdział: Piętnasty

2.3K 68 20
                                    

Nie wiem, co myśleć na temat słów Amira. Nie brzmiało, jak podstęp, ale co jeśli właśnie podążam w kolejną pułapkę przez niego zastawioną?

Odmówiłam wspólnego dnia poza domem, a w zamian za to zaczęłam się targować chcąc pobyć sama. Jest człowiekiem, wierzę z całego serca, że są w nim odruchy ludzkie, więc nie powinno go w żaden sposób to dziwić.

Przeżyłam tej nocy koszmar, a na ciele pojawiają się ciarki, gdy tylko o tym pomyślę. Mam wrażenie, że straciłam wszystkie pozytywne myśli na temat sfer seksualnych.

-- Amir! -- krzyczę, kiedy dopiero teraz dostrzegam, że podpiera się ledwo o ścianę.

Podbiegam do niego z duszą na ramieniu i obejmuję ramieniem jego ciało, aby uchronić go przed upadkiem. Wątpię jednak, że byłabym w stanie, jest naprawdę ciężki.

Zamieram, kiedy unosi na mnie wzrok. Jest blady, jak ściana. Nie ma już na twarzy niczego z tej pięknej opalenizny. Widzę, jak po czole spływa mu strużka potu, a moje serce bije, jak szalone.

-- Co się dzieje? Musisz się położyć! -- niemal krzyczę, choć wiele do tego brakuje.

Jego klatka unosi się i opada w zawrotnym tempie. Wygląda, jakby próbował coś powiedzieć, ale i to sprawia mu monstrualną trudność.

-- Diano... -- oblizuje zaschnięte wargi. -- Ostatnie, białe drzwi i przestań wpieprzać się w nie swoje sprawy.

Odpycha mnie agresywnie, jakby nagle siła do niego wróciła. Ja wiem jednak, że tak nie jest. Niemal toczy się w przeciwną stronę.

Walczę ze sobą, aby za nim nie pójść. Patrzę to na niego, to na koniec korytarza, gdzie w końcu będę mogła odetchnąć i odciąć się od tego koszmaru.

Przymykam powieki i wzdycham ciężko. Muszę postawić na siebie, choć serce mnie boli, gdy o tym myślę.

Otwieram białe drzwi zastresowana, ale i zaintrygowana. Nigdy przy nich nawet nie stałam, nie wiedziałam, że są jakieś wyróżniające się drzwi w tym domu.

Szczęka mi opada, kiedy widzę, co znajduje się w środku. Wchodzę w głąb, jak zaczarowana. Jest to pokój istnego artysty.

W środku jest kilka sztalug i płótna malarskie. Na półkach stoi mnóstwo farb, a na niektórych stojakach są namalowane obrazy.

Amir maluje? Nie sądzę, aby była to Elizabeth, a nikt więcej tu nie mieszka. Przejeżdżam palcem po jednym z obrazów i rozpływam się widząc coś tak pięknego.

Poznaję nawet co namalował. Rzekę, a jeśli się nie myślę, to Amazonkę. Druga najdłuższa rzeka na świecie. Oddał ją naprawdę w piękny i subtelny sposób.

Odwracam się, bo i sama wiem, co namaluję. Już raz na ścianie próbowałam, ale skutecznie mi przerwano, a więc i teraz narysuję wodospad, który śni mi się po nocach.

----------------------------

-- Koniec czasu. -- mówi Veronica, która jedynie wsadziła głowę do pomieszczenia, w którym się znajduję.

Odwracam się w jej stronę i smutek maluje się na mojej twarzy. Dobrze mi tu. Mogłabym spędzić tu resztę dnia i nocy. Niestety, nie jestem u siebie i nie mogę robić tego, co zechce.

-- Zaraz skończę. -- informuję poprawiając chmurkę, która została jako ostatnia, aby obraz był w pełni gotowy.

-- Ty to wszystko namalowałaś? -- wchodzi głębiej i z otwartą buzią przygląda się obrazom, które widnieją na płótnach.

Prycham pod nosem i odkładam pędzlę, którymi przez cały czas manewrowałam.

-- Namalowałam tylko to, przed czym stoję. -- wywracam oczami. -- Pan ci nie powiedział, że też maluje?

Na Rozkaz [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz