Rozdział: Dwudziesty Trzeci

1.8K 67 11
                                    

Siedzimy przez telewizorem wpatrując się w jakiś film komediowy. Zajadam również pizzę, Amir zamówił po jednej dla każdego z nas.

Chce mi się śmiać, kiedy widzę, jak on nachyla się nad niewielkim stolikiem przed kanapą i zjada tę pizzę nożem i widelcem. Ciche prychnięcia wychodzą z moich ust, ale staram się je tłamsić. Śmiać się z Amira Alvareza? Lepiej nie...

Ja natomiast wygodnie siedzę, oparta o kanapę i zjadam ją dłońmi. Nie chcę oceniać, ale ciężko mi się oprzeć, aby nie stwierdzić, że tacy ludzie są dla mnie straszni.

-- Może każdy, kto je pizzę nożem i widelcem jest mordercą oraz bezwzględnym i bezdusznym człowiekiem? -- kręcę głową i uśmiecham się pod nosem na tę myśl.

-- Z pewnością nie. -- spogląda na mnie przez ramie, a ja zastanawiam się o czym mówi.

Niemożliwe, abym wypowiedziała te słowa na głos. Moje oczy powoli, z każdą sekundą stają się coraz większe. Czy ja naprawdę jestem taka głupia?

-- To że szepczesz, nie oznacza, że cię nie usłyszę. -- prycha. -- Nie dotykaj pilota tymi tłustymi dłońmi, najpierw je umyj.

Odchylam głowę będąc zażenowana samą sobą. Oddycham powoli i czuję, jak rumieniec zalewa całą moją twarz. Opisałam jego osobę, choć może tego nie wyczuł. Nie chcę za to oberwać.

Wstaję z miejsca tracąc apetyt i odkładam pudełko z ostatnimi kawałkami na stolik.

Ruszam do kuchni i odkręcam wodę w zlewie, aby umyć dłonie. Wzdrygam się, kiedy dłonie Amira odnajdują moją talię i mocniej zaciskają na niej palce.

-- Chciałbym teraz porozmawiać. -- mówi wprost do mojego ucha, a jego ciepły oddech wywołuje u mnie dreszcz.

Szybko zakręcam wodę i uciekam na tyle, na ile odległość pomiędzy nami mi odpowiada. Jego ręce są opuszczone luźno wzdłuż ciała, a głowa przekrzywiona. Wygląda tak jakoś bezsilnie, jakby w sekundę życie z niego uleciało.

-- Idę wziąć leki, jak wrócę to pogadamy. -- wymija mnie, nawet na mnie nie patrząc.

Obejmuję się rękoma czując nagły przypływ chłodu. Odwracam się i ruszam na część salonową. Sięgam do kocyka, który w kostkę był ułożony na kanapie i owijam się nim, a następnie siadam wyczekując na Amira.

Teraz sobie coś uświadomiłam. Moje ataki paniki, on wiedział, jak mi pomóc. Wiedział, bo przecież był przy tym, gdy po raz pierwszy go doświadczyłam. Był i widział, jak mój tata sobie z tym radzi, w dodatku skutecznie.

Dlaczego tak wiele rzeczy dopiero teraz zaczyna układać się w logiczną całość? Być może to kwestia emocji, w emocjach ciężko znaleźć sens pewnych sytuacji.

Amir siada na drugim końcu kanapy, a ja uśmiecham się nieznacznie, kiedy widzę go w bluzie. Zawsze kradłam je moim facetom, do dziś mam niezłą kolekcje.

Amir wygląda naprawdę łagodnie i uroczo w śnieżnobiałej bluzie z kapturem. Kusi, aby się przytulić i zostać objętą jego ramionami. To jeden z przystojniejszych mężczyzn, jakich widziałam, ale wygląd to nie wszystko.

-- Już raz prosiłem o to, poproszę po raz drugi. -- zaplata dłonie, które lokuje na swoim brzuchu. -- Opowiedz mi o swojej traumie, dlaczego się pojawiła.

Gotuje się we mnie, kiedy to słyszę. On doskonale wie, dlaczego się pojawiła, a nawet kiedy to się stało. Niemożliwe, że nie pamięta takiej tragedii.

Prawdą jest, że już raz słyszałam tę prośbę, choć wtedy o niej zapomniałam. Poproszono mnie o to również w najgorszej możliwej sytuacji, co też sprawia, że czuję gniew.

Na Rozkaz [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz