Rozdział: Dwudziesty Pierwszy

2K 62 4
                                    

Gdy Nir wrócił powiedział, że Amir czeka na mnie w sypialni. Natychmiast podniosłam się z leżaka, choć ruchy moje są leniwe i ociężałe.

Myśli się nawarstwiają, gdy mijam korytarze, aby zaraz wejść w te jedne drzwi prowadzące do Amira. Nie mam pojęcia o czym chce ze mną rozmawiać, bo ja uważam, że nie ma między nami żadnych niejasności.

Unoszę dłoń i pukam, choć bardzo delikatnie i niechętnie, a ze środka odrazu dochodzi mnie głos Amira.

-- Dobrze, że jesteś. -- uśmiecha się nieznacznie. -- Usiądź proszę. -- wskazuje ręką kanapę, która znajduje się tuż obok drzwi.

Zajmuję miejsce z duszą na ramieniu. Amir wydaje mi się być za miły. To do niego absolutnie nie podobne. Zazwyczaj ma kamienną twarz lub błyskające pioruny w oczach.

-- Zaraz wybierzemy się na wycieczkę i porozmawiamy na kilka tematów. -- zajmuje miejsce obok mnie. -- Chciałbym, żebyś się przygotowała i wzięła strój kąpielowy. -- mówi. -- A co najważniejsze popracowała nad mową, bo chcę, aby to był dialog, a nie monolog.

Przenoszę na niego wzrok zdziwiony, a może też trochę błagalny. Nie mam ochoty na rozmowę, nie chcę nigdzie z nim jechać. Ja po prostu chcę być sama, wolna...

-- Za godzinę przyjdź nad basen, będę tam czekał. -- wyciąga rękę i przejeżdża opuszkami palców po moim policzku.

Odsuwam się, a on jedynie ciężko wzdycha i wstaje z miejsca. Ja również się podnoszę i kieruję do drzwi. Instrukcje są jasne, a ja muszę przemóc się, aby otworzyć w końcu usta.

Zaczynam wciągać na siebie strój kąpielowy, choć wątpię, że go użyje w jakimkolwiek momencie wycieczki. Ciężko mi też przychodzi, aby założyć na siebie kolejne warstwy ubrań.

Chwytam opakowania z tabletkami i chowam do kieszeni. Nie wiem ile tam będziemy, a wieczorem muszę wziąć kolejne dawki.

Jedziemy za pół godziny, ale ja już teraz podążam nad basen. Chcę mieć to z głowy. Mimo, że jest szansa, że i tak kolejne pół godziny będziemy siedzieć nad basenem, to jest też szansa, że odrazu ruszymy.

Ku mojemu zdziwieniu Amira przy nim nie ma. Jest tylko Liam i Rir, ale podejrzewam, że pojawiły się sprawy wyższej wagi.

-- Gotowa na wycieczkę życia? -- śmieje się gromko Liam, a Rir mu wtóruje.

-- Na to nigdy nie będzie gotowa. -- wtrąca Rir pluskający się w basenie.

Przymrużam powieki i przenoszę na niego wzrok zastanawiając się, co ma na myśli. Sprawił, że poczułam niepokój i pojawiła się myśl, że w tej niepozornej wycieczce jest ukryte drugie dno.

-- Weź nie paplaj tym jęzorem. -- karci go Liam, któremu dobry humor nadal dopisuje.

Siadam na leżaku i zamykam powieki, aby wyłączyć umysł. Nie jest to proste, kiedy pojawia się niepokój, a dodatkowo nawarstwia się z każdą minutą czekania.

-- Gotowa? -- dobiega nas głos, a więc natychmiast wstaję z miejsca i kiwam twierdząco głową.

Podchodzę do Amira, który odrazu narzuca mi na głowę spory kapelusz i zakłada na nos okulary przeciwsłoneczne.

-- Pilnujcie dobrze tego domu! -- krzyczy do pozostałych mężczyzn.

Jest ubrany zupełnie inaczej niż zwykle. Zwyczajna biała podkoszulka i czarne krótkie spodenki. Też ma na nosie okulary przeciwsłoneczne, przez co nie jestem w stanie ujrzeć jego ciemnych tęczówek.

Za kapelusz jestem wdzięczna, słońce okropnie grzeje, a zbyt długie przebywanie na nim, nie jest dla nas zdrowe. Jeszcze tego mi brakuje, aby dostać udaru.

Na Rozkaz [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz