Rozdział: Osiemnasty

2.2K 62 5
                                    

Każdy oddech, który biorę jest drżący, pełny żalu i zagubienia. Mam zamknięte oczy i jedynie czuję, jak Amir przejeżdża bronią po mojej twarzy.

Dotyka brody, rozchyla nią wargi. Przykłada mi ją nawet do skroni, aby zaraz przyłożyć do oka. Jest bezwzględny, a ja dałam mu powód, aby tą bezwzględność wykorzystał.

-- I co mam teraz z tobą zrobić? -- pyta, a ja czuję jego oddech na policzku.

Nie potrafię otworzyć oczu, ale czuję, że kuca tuż obok mnie. Każde jego wypowiedziane słowo dobitnie wkrada się do mojej głowy, a ja mam ochotę rozpłynąć się i nigdy więcej nie wrócić.

Gdy tylko uchyli wargi czuję jego oddech, który muska moją zmęczoną skórę twarzy. Serce podchodzi mi do gardła na każdy jego ruch.

-- Kurwa. -- warczy, a ja słyszę, jak broń upada na podłogę.

Otwieram gwałtownie oczy i widzę, jak Amir trzyma się za brzuch. Cofam się na pośladkach bliżej drzwi i dostrzegam, jak jego twarz blednie z każdą sekundą coraz bardziej.

Biję się z myślami, bo broń mam na wyciągnięcie ręki. Jeden strzał, prosto w głowę i będę wolna. Ucieknę i zdobędę pomoc.

-- Telefon. -- jęczy i jednocześnie całym ciałem upada na podłogę.

Teraz leży bezwładnie, a z jego ust wydobywają się jedynie ciche skomlenia. Moje serce boleśnie się kruszy.

-- Telefon kurwa! -- wrzeszczy, ale ja słyszę, że robi to resztkami sił, jakie mu pozostały.

Łapie się za głowę i kręcę nią energicznie nie wiedząc, co mam zrobić. Serce bije jeszcze mocniej niż wtedy, kiedy we mnie celował.

Znowu utknęłam w swoim myślach. Nie docierają do mnie żadne bodźce zewnętrzne. Jestem tylko ja i mój głośny oddech, kiedy przede mną stoi wybór.

Śmierć.

Nie wiem, co mu jest. Nie wiem czy właśnie umiera czy to coś mniej groźnego, ale ja nie potrafię tak zaryzykować.

Nie chcę widzieć kolejnej śmierci, nie potrafię swoją dłonią tego uczynić. Nie potrafię sprawić, aby po raz drugi mieć krew na rękach.

Biorę kilka głębokich wdechów i podnoszę się z podłogi. Mam wrażenie, że za chwilę z powrotem upadne przez nogi, które wcale nie współpracują.

-- Gdzie telefon? -- niemal szepczę, kiedy zadaję to pytanie.

Czuję żal do samej siebie, że to robię. Wiem jednak, że czyniąc inaczej byłby on jeszcze większy, wyniszczający.

-- Biurko. -- odwraca głowę, aby na mnie spojrzeć, a ja widzę w nim wszechogarniającą bezsilność.

Ledwo wypowiada słowa, kiedy kurczowo zaciska dłoń na brzuchu. Chwytam za telefon i z powrotem do niego wracam.

Kucam tuż obok jego bezwładnego ciała i wręczam komórkę, którą niemal natychmiast ode mnie odbiera.

-- Uciekaj. -- wypowiada to słowo w momencie, w którym telefon wypada mu z rąk.

Zamieram, kiedy przestaje się ruszać, a jego powieki opadają w powolnym rytmie. Wpadam w panikę nie wiedząc, co mam właściwie robić. Zaczynam uderzać go po twarzy i pięściami po klacie, aby się obudził.

-- Amir! -- krzyczę cała we łzach nie wiedząc, co więcej mam zrobić. -- Obudź się, kurwa! -- wrzeszczę a słone łzy spadają na jego granatową koszule.

Chwytam za odblokowany telefon i wchodzę w listę kontaktów. Przeglądam je szybko, ale mimo to z pełną dokładnością.

Zamieram, kiedy dostrzegam numer mojego taty, podpisany jego imieniem i nazwiskiem. Przymykam powieki, kiedy uświadamiam sobie, że właśnie teraz to wszystko może dobiec końca.

Na Rozkaz [+18] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz