Rozdział 4

4.5K 347 15
                                    

Nathalie

Pochłaniałam kolejny kawałek pizzy i popijałam go ogromną ilością owocowego piwa. Miałam dzień wolny, więc cały dzień chodziłam w szerokim swetrze i najzwyklejszych leginsach.

Cieszyłam się, że miałam choć chwilę oddechu od upierdliwego szefa, który dręczył mnie równe półtora tygodnia, żebym zgodziła się na wymyślony przez niego układ. Spodziewałam się niestety, że w piątek, tuż przed weekendem, kiedy miał odbyć się obiad u jego dziadka, czeka mnie apogeum jego błagań.

Dokładnie w chwili, kiedy usiadła obok mnie Cherry i wzięła kawałek ciasta z serem w dłonie, mój telefon zakomunikował nadejście wiadomości.

Wzięłam go w dłonie, a kiedy zobaczyłam treść SMS-a, westchnęłam ciężko.

Nieznany: Gdybyś jednak się zdecydowała, daj znać. To tylko obiad. Wiem, że jestem dupkiem. Przepraszam.

Przyjaciółka zerknęła przez moje ramię i wyszczerzyła się głupkowato.

– Nie odpuszcza?

– Nadejdzie weekend i da mi spokój – pocieszałam samą siebie.

– Przeprosił – zaświergotała, a ja zgromiłam ją wzrokiem.
– To największy dupek, jaki chodzi po tej ziemi. A ta propozycja? Mieszkanie? Auto? Kasa? Co pomyśleliby o mnie w pracy? Że płaci mi za usługi i to nie te związane z pracą w kawiarni.

– Przecież to tylko jedno wspólne wyjście. Nikt nie musiałby o niczym wiedzieć.

– Już dziewczyny w pracy patrzą na mnie podejrzliwie, jakbym była jakimś donosicielem. Podobno jeszcze nigdy nie bywał w naszym lokalu tak często – żaliłam się.

– Nat, wiesz, że kocham cię nad życie. Jesteś mi najbliższa...

– Oho, czyli teraz się zacznie – wtrąciłam i przewróciłam oczami.

Takie wstępy nigdy nie zwiastowały niczego dobrego.

– Myślę, że powinnaś się zgodzić. Za kilka godzin w towarzystwie snoba zarobisz pół miliona i będziesz ustawiona na jakiś czas. Mieszkanie na rok, auto... To jest szansa, żeby się nieco odbić – przekonywała mnie. – Uwielbiam z tobą mieszkać i nie chcę się ciebie pozbywać, więc nawet nie próbuj tak myśleć. – Pogroziła mi palcem. – Ale spójrz na to z innej strony. Wciąż się przepracowujesz, bo czujesz się niezdrowo zobowiązana, żeby dokładać się do utrzymania tego syfu. – Zrobiła zamach ręką, wskazując na mieszkanie.

– Ale to poniżające! – jęknęłam.

– Poniżające by było, gdybyś kradła, albo gdyby proponował ci seks, a to tylko głupi obiad – mówiła pobłażliwie, jakby próbowała nakłonić dziecko do zjedzenia szpinaku.

– W towarzystwie nadętego buca. A co jeśli jego dziadek jest taki sam?

– Ponoć jest umierający, więc nie sądzę, żeby tracił energię na bucie zrzędą.

– A ja wręcz przeciwnie – burknęłam. – Starsi ludzie często są zrzędami.

– Szukasz wymówki?

– Powiedział, że nie jestem w jego typie. Wiesz, jak się wtedy poczułam? – zawodziłam.

– A on jest w twoim? – Uniosła brew i uśmiechnęła się przebiegle.

– Z wyglądu może i tak, ale jego paskudny charakter psuje wszystko. Jest jak śmierdzące łajno zapakowane w błyszczący papier – stwierdziłam z odrazą.

Musiałabym być ślepa, by nie zauważyć jak przystojnym był mężczyzną. Dobrze zbudowany, co ostatnio miałam okazję zobaczyć na własne oczy, kiedy zastałam go  w rozpiętej koszuli w biurze, lśniące, ciemne włosy, wypielęgnowany zarost. W gruncie rzeczy piękne, piwne oczy, kuszące usta... Na zewnątrz ideał.

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz