Rozdział 26

4.4K 357 25
                                    

Nathalie

Niechętnie rozchyliłam ciążące mi powieki i od razu dostrzegłam ciemną czuprynę na brzegu łóżka. Byłam pewna, że mi się śnił, a on naprawdę tu był. Nie miałam już możliwości ucieczki. Dopadł mnie, żeby posypać moje rany solą.

Sapnęłam ciężko, a on poderwał głowę do góry i spojrzał na mnie zaspanymi oczami.

– Wszystko w porządku? – zapytał od razu.

– Zostaw mnie – sapnęłam. – Dość krzywd mi wyrządziłeś.

– To wszystko nie tak. – Chwycił moją dłoń i pocałował jej wnętrze. – Kocham cię, perełko.

Wstał i pochylił się nade mną. Patrzył na mnie ciepło, tak, jak kiedyś.

– Nie musisz już udawać. Po co tu jesteś? Z litości?

Próbowałam się podnieść, ale mnie powstrzymał.

– Nie ruszaj się – powiedział twardo. – Musisz odpoczywać. Jak wyzdrowiejesz, to zabiorę cię do domu.

Gładził moje policzki i czoło, jakbym rzeczywiście go obchodziła. Wtedy zauważyłam, że miał spuchnięty nos i twarz ubrudzoną od krwi. Pomimo żalu, jaki toczył się w moich żyłach, wyciągnęłam do niego rękę i dotknęłam jego policzka. Natychmiast wtulił w nią twarz i przymknął oczy.

Widziałam, jak bardzo był zmęczony. Stracił blask, pod oczami pojawiły się cienie, ręce mu drżały. Na jego twarzy malowała się udręka.

– Co ci się stało? – zapytałam cicho, a kąciki jego ust drgnęły.

– Twój kolega postanowił mnie odpowiednio przywitać – zaśmiał się.

– Zabiję go – mruknęłam.

Nie zdążył powiedzieć niczego więcej, ponieważ drzwi sali się otworzyły i do środka wszedł lekarz i dwie pielęgniarki. Spojrzał przelotnie na Vincenta, a później skupił wzrok na mnie.

– Przenosimy panią do innego pokoju – poinformował mnie, a ja zmarszczyłam brwi. – Pani... – Znów rzucił okiem na Vincenta – narzeczony?

– Wkrótce z pewnością – wtrącił Vince.

– Niedoczekanie – prychnęłam. – Jeszcze mi brakuje udawanego małżeństwa.

– Dobrze, drodzy państwo. Teraz poważnie – zniecierpliwił się lekarz. – Czy przechodziła pani ostatnio jakąś infekcję?

– Miesiąc temu była przeziębiona. Gorączkowała.

– Wygląda na to, że nie doleczyła pani zapalenia płuc, w efekcie czego dorobiła się zapalenia mięśnia sercowego. Oprócz tego ma pani skrajną anemię, niedobory witamin, magnezu, żelaza – wymieniał. – Jest pani odwodniona i niedożywiona – mówił karcącym tonem. – W połączeniu z wadą serca i arytmią mamy mieszankę wybuchową.

– Co to znaczy?

– Dziś podamy pani krew, ponieważ takiego niedoboru nie jesteśmy w stanie opanować samymi lekami. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, za kilka dni wypiszemy panią do domu z odpowiednimi zaleceniami. – Ostatnie słowa wypowiedział patrząc na Vincenta.

Westchnęłam ciężko i zamknęłam oczy. Pielęgniarki zaczęły odłączać ode mnie wszystkie kable i kroplówki. Czułam się znacznie lepiej niż poprzedniego dnia, kiedy niespodziewanie tu trafiłam.

Słyszałam, jak Vincent rozmawiał jeszcze z lekarzem, ale nie wychwytywałam żadnych słów. Nie chciałam ich słyszeć. Nie chciałam, żeby tu był, a on zachowywał się tak, jakby jego obecność była czymś oczywistym.

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz