Rozdział 23

4.1K 317 24
                                    

Vincent

Rozpłynęła się w powietrzu. Jej przyjaciółka uparcie twierdziła, że nie ma od niej żadnych wieści poza jedną wiadomością, którą wysłała w dniu zniknięcia. Byłem w dupie.

Dziadek ze mną nie rozmawiał, a dokumenty potwierdzające, że przekazuje mi biznes wylądowały w niszczarce. Nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, bo w tej chwili mógłbym być bankrutem i w ogóle bym się nie przejął. Bez niej byłem nikim. Nie miałem niczego. Ona stanowiła moje bogactwo.

Funkcjonowałem, bo musiałem, ale czułem, jakby brakowało mi powietrza, jakby uchodziło ze mnie życie. Pokazała mi, nauczyła, czym jest miłość, a teraz byłem zmuszony żyć bez niej. Umierałem najgorszą z możliwych śmierci. Z udręki.

Zjechałem windą do podziemnego parkingu i skierowałem się do miejsca, w którym zostawiła swój samochód. Nie zaglądałem do niego odkąd odeszła. Od razu rzuciły mi się w oczy dwie białe rysy na drzwiach i każdy kawałek mojego rozpierdolonego serca rozpadał się na jeszcze drobniejsze fragmenty. Nie z powodu auta, a na wspomnienie rozpaczy, w jaką wtedy wpadła.

Wsiadłem za kierownicę i od razu dotknąłem perły, zwisającej z lusterka.

– Gdzie się ukryłaś, moja perełko? – zapytałem na głos.

Włożyłem telefon w uchwyt i nacisnąłem przycisk nawigacji. Na wyświetlaczu od razu pojawił się komunikat: Nie połączono Nathalie z Vincent. Nawet, kurwa, auto ze mnie kpiło. Wtedy przyszło mi do głowy, że mógłbym namierzyć jej telefon. Wprawdzie za każdym razem, kiedy próbowałem się z nią skontaktować, był wyłączony, ale może byłbym w stanie dowiedzieć się, w którym miejscu ostatni raz go użyła. Potrzebowałem czegokolwiek, jakiegoś tropu, żeby nie zwariować.

Nie miała rodziny, sama mówiła, że jedyną bliską jej osobą była Cherry, przez jakiś czas może i ja byłem jej bliski, ale poza nami nie miała nikogo. Z każdą chwilą uzmysławiałem sobie, jak mało o niej wiedziałem. Nie zadałem sobie trudu, żeby poznać ją lepiej, żeby dowiedzieć się więcej. Karmiłem się tym, co było tu i teraz. Uzależniłem się od niej takiej, jaką była kiedy się poznaliśmy, ale nigdy nie pomyślałem, żeby poznać tę Nathalie z przeszłości.

Uruchomiłem silnik i włączyłem muzykę, której ostatnio słuchała. Nie zdziwiło mnie, kiedy z głośników wypłynęła jakaś piosenka o miłości... Kochała mnie, pokazywała to całą sobą, ale wciąż czekała na mój krok. I choć ja również starałem się jej to pokazywać, ona myślała, że wciąż grałem.

Otwierałem wszystkie schowki, przejrzałem każdy zakamarek. Znalazłem jej perfumy, chusteczki i jakieś tabletki. Schowałem wszystko w kieszeń z postanowieniem, żeby sprawdzić co to za proszki. Nie znałem ich nazwy, więc to nie był żaden popularny lek.

Wyjąłem telefon z uchwytu i z poczuciem beznadziei wróciłem do apartamentu. Chodziłem nerwowo po salonie, kolejny raz nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Zachowywałem się, jak psychopata. Jeździłem po mieście, wszędzie tam gdzie istniało choć małe prawdopodobieństwo, że mogłaby być. Jej przyjaciółka przewracała już oczami na mój widok. Kosmetyczka tylko kręciła głową, fryzjer rozkładał ręce. Byłem, kurwa, bezradny. Do niczego się nie nadawałem.

W końcu usiadłem przy kuchennej wyspie i odszukałem w internecie nazwę leku, który znalazłem w jej samochodzie. Zdołałem się wyłącznie dowiedzieć, że to preparat stosowany przy przewlekłych chorobach serca.

– Serce? – jęknąłem na głos. – Co ci dolega, perełko?

Po chwili zadzwoniłem do dziadka. Wiedziałem, że szybko mnie splawi, ale musiałem próbować. Lubiła z nim rozmawiać, więc może on wiedział więcej. Na pewno wiedział, ale liczyłem się z tym, że znów mnie opieprzy i nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Nie rozumiał, że dla mnie ta sytuacja też była ciężka. Całą winą obarczył mnie. Słusznie, ale w żaden sposób mi to nie pomagało.

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz