Rozdział 33

4.3K 344 22
                                    

Vincent

Zanim przyjechał ambulans, Nathalie odzyskała przytomność i zapewniała, że nic jej nie jest, ale musiałem mieć pewność, że nic jej nie zagraża. Wyznała mi wówczas, że miała krótką wymianę zdań z żoną Martina i najprawdopodobniej to ją wytrąciło z równowagi.

Z racji, że nie byliśmy rodziną, nie pozwolono mi jechać z nią, dlatego mknąłem ulicami miasta tuż za karetką, łamiąc chyba wszystkie możliwe przepisy. Gdy dotarłem na miejsce, Nathalie już była poddawana badaniom. Przez wzgląd na jej problemy z sercem została potraktowana priorytetowo.

Krążyłem po korytarzu i denerwowałem się, że wszystko trwało już stanowczo za długo. Do gabinetu, który mi wskazano, wciąż wchodzili kolejni lekarze, a ja odchodziłem od zmysłów. Bałem się, że podczas trasy do szpitala wydarzyło się coś złego. Może znów miała jakiś atak? Albo ponownie straciła przytomność?

Kiedy drzwi otworzyły się kolejny raz, spojrzałem z nadzieją, ale ta natychmiast została ponownie pogrzebana. Zamiast mojej Nathalie ujrzałem pielęgniarkę.

– Dlaczego to tak długo trwa? Co się dzieje? – pytałem. – Co jej jest? Dlaczego nie mogę wejść do środka?

– Proszę się uspokoić, pana dziewczynie nic nie grozi. Trwają badania – uspokajała mnie. – W jej stanie stresujące sytuacje mogą doprowadzić do omdleń, ale zapewniam, że wszystko jest w porządku.

– W jakim stanie? Wszystkie jej wyniki były idealne!

– Zgadza się, nadal są – kobieta potwierdziła z uśmiechem.

– Dość tego, proszę mnie wpuścić! – warknąłem. – Skoro nic jej nie jest, to...

– Proszę zaczekać, trwa badanie – powstrzymała mnie, przed wtargnięciem do gabinetu.

– Zwariuję – jęknąłem i usiadłem na podłodze.

W cholernym szpitalu nie było nawet krzeseł. Schowałem twarz w drżących dłoniach i próbowałem się uspokoić. Czułem, że traciłem siły. W ostatnim czasie życie dokopało mi już zbyt mocno, wciąż towarzyszyło mi cierpienie przeplatane zmartwieniem. Myślałem, że najgorsze mieliśmy już za sobą, ale los postanowił mi udowodnić, że dokopie mi jeszcze bardziej.

Po chwili drzwi gabinetu, w którym ją badano otworzyły się. Podniosłem głowę i zobaczyłem Nathalie. Siedziała na wózku, w oczach miała łzy, ale jej twarz zdobił uśmiech. Natychmiast wstałem i podszedłem do niej. Pielęgniarka, która prowadziła wózek odeszła na bok. Ukląkłem przy jej nogach i objąłem, po czym zwyczajnie się rozpłakałem. Gdybym stracił i ją, umarłbym.

Zatopiła dłonie w moich włosach i pozwalała mi na to, żebym był słaby. Ona była jednocześnie moją siłą i właśnie największą słabością.

– Dziadek miał rację – wyszeptała tuż przy moim uchu.

– Co? – Odsunąłem się i spojrzałem na nią.

– Dziadek miał rację – powtórzyła drżącym głosem. – Jestem w ciąży, Vincent. – Tym razem ona zaczęła płakać.

– W ciąży? Naprawdę? Będziemy... My... My będziemy mieli dziecko?!

– Tak – wykrztusiła. – Będziemy mieli dziecko.

– To dlatego zasłabłaś? Nie przez serce?

Pokręciła głową w zaprzeczeniu. Chwyciłem jej policzki i starłem kciukami spływające po nich łzy.

– Drodzy państwo – wtrąciła pielęgniarka. – Jedziemy na oddział. Doba obserwacji i będziecie mogli wracać do domu. – Złapała za uchwyty, dając mi do zrozumienia, żebym zszedł jej z drogi.

Po kilku minutach Nathalie ponownie zajmowała szpitalne łóżko. Tym razem na oddziale ginekologii. A ja? Ja nareszcie poczułem spokój. Tak, jakby wieść o tym, że zostanę ojcem natychmiastowo rozwiązała wszystkie moje problemy i rozproszyła długo odczuwane zmartwienie.

Gdy w końcu zostawiono nas samych, dopadłem do niej, jakbym nie widział jej od lat. Całowałem, przytulałem, jakbym zwyczajnie oszalał. Jeśli dotąd wydawało mi się, że nie mogę jej kochać bardziej, tak w tej chwili zrozumiałem, że miłość do tej kobiety nie miała żadnych granic.

– Jeśli będziemy mieć syna, chcę, żeby miał na imię Anthony – powiedziała z twarzą wciśniętą w moją pierś. – Po dziadku.

– Dlaczego jesteś taka idealna? – zapytałem ze ściśniętym z poruszenia gardłem.

– Ktoś w tym związku musi – zachichotała i spojrzała na mnie z dołu. – Skąd on wiedział?

– Nie mam pojęcia, ale cieszę się, że miał rację. – Wypuściłem ją z objęć i pochyliłem się do jej brzucha. Odchyliłem bluzkę i pocałowałem tuż pod pępkiem. – Będę miękką pipą – parsknąłem.

– Nie Vincent, nie będziesz. Wrażliwość, umiejętność okazywania uczuć, jest największą oznaką męstwa – powiedziała poważnie.

– Mówiłem już, że jesteś idealna? – Wyszczerzyłem się.

– Coś tam wspominałeś, ale możesz powtórzyć.

– Będę ci to powtarzał bez końca. Nie w moim typie, idealna, doskonała, najlepsza, najpiękniejsza i...

– Wystarczy, zostaw trochę na później – przerwała mi i opadła miękko na poduszkę. – Jestem trochę zmęczona – powiedziała cicho i przymknęła oczy.

– Śpij, perełko. Będę tutaj. – Pocałowałem jej czoło i rozsiadłem się w niewygodnym krześle.

Miałem nadzieję, że teraz już wszystko się ułoży, że ciąża przebiegnie bez komplikacji, a jej życiu nic nie będzie zagrażać.
Nadzieja... W obliczu obecnej sytuacji zyskiwała całkiem nowe, pozytywne znaczenie. Dziecko...

Zanim ją poznałem, nawet nie myślałem o tym, że kiedyś mógłbym być ojcem. Byłem nastawiony na wysokie dochody i dobrą zabawę. Nie w głowie mi były jakiekolwiek zobowiązania. Dopiero ona potrafiła zatrzymać pęd, w którym byłem. Pokazała mi spokój, ale też ogrom innych rzeczy, o których istnieniu wiedziałem, lecz nigdy nie doświadczałem. Stała się moim drogowskazem, hamulcami i jednocześnie dodawała mi skrzydeł.

I choć myślałem na początku, że  nie była w moim typie, okazała się być tą jedyną. Odnalazłem miłość tam, gdzie w ogóle jej nie oczekiwałem. Otrzymałem szczerość tam, gdzie nie sądziłem, że mógłbym ją uzyskać. Miałem doskonałą kobietę u boku, tylko dlatego, że niegdyś chciałem wykorzystać ją do uzyskania bogactwa. I tak też się stało – byłem najbogatszy, ponieważ to ona stanowiła największą wartość, jaką było mi dane kiedykolwiek poznać.

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz