Rozdział 24

4.1K 324 21
                                    

Nathalie

Kiedy doznałam ataku podczas rozmowy z Cherry, zaczęłam nerwowo szukać w swoim skromnym bagażu leków, które zażywałam doraźnie, kiedy moje serce postanawiało protestować. Ostatni taki atak miałam, kiedy Vincent próbował mnie nakłonić do zamieszkania z nim. Wówczas zemdlałam w jego łazience.

– Gdzie jesteście? – mówiłam do siebie, wyrzucając z walizki ubrania.

Nie mogłam ich nigdzie znaleźć, a to oznaczało, że musiałam pójść do lekarza po receptę. Tylko jak dostać się do centrum?

Usiadłam na brzegu kanapy i próbowałam uspokoić oddech i łomoczące w piersi serce. Pochyliłam się maksymalnie, chowając głowę pomiędzy kolanami i brałam głębokie oddechy. Ból w klatce piersiowej dokuczał mi coraz częściej, myślałam, że to efekt stresu, w którym przyszło mi żyć. W tej chwili zaczynałam mieć wątpliwości, czy to nic poważniejszego.

Jak można mieć problem z sercem, kiedy się je utraciło?

Przytrzymując się ścian i mebli poczłapałam do kuchni, żeby napić się wody. W lodówce nie miałam niczego do jedzenia. Nawet nie myślałam o tym, żeby zrobić porządne zakupy. Żywiłam się wyłącznie przekąskami i gotowymi kanapkami, które kupiłam na drogę, kiedy zamierzałam do domu. W tej chwili nie miałam już nawet nadgryzionego jabłka.

Może to byłby sposób, żeby pozbyć się cierpienia? Po prostu umrzeć? Nigdy nie przypuszczałabym, że okażę się być tak słaba, ale widocznie każdy ma swoje granice wytrzymałości.

Kiedy chłodna woda spłynęła po moim przełyku, poczułam się odrobinę lepiej. Odczekałam jeszcze trochę, żeby nie stracić równowagi i zdjęłam z wieszaka klucze od pickupa mojego taty. Nigdy nie lubiłam nim jeździć, zawsze pożyczałam wóz mamy, ale to właśnie nim jechali, kiedy doszło do wypadku...

Chwyciłam torebkę i upewniłam się, ile zostało mi gotówki, napisałam szybko wiadomość do Cherry, żeby się nie martwiła i włączyłam aplikację bankową. Ku mojemu zaskoczeniu na konto wróciły wszystkie pieniądze, które odesłałam Vincentowi. Najbardziej jednak zaskoczył mnie tytuł przelewu:
Znajdę Cię, Perełko.

Natychmiast zrobiło mi się gorąco. Po co chciał mnie znaleźć? Chciał mnie jeszcze dłużej dręczyć? Doszedł do wniosku, że niewystarczająco mnie zniszczył? Może dziadek wciąż myślał, że to było naprawdę i naciskał na niego? Nie widziałam innej możliwości. Pewnie byłam mu jeszcze do czegoś potrzebna. Myśli kłębiące się w mojej głowie sprawiały mi ból. Życie wywoływało cierpienie.

Wrzuciłam telefon do torebki i skierowałam się do wyjścia. Poszłam do wiaty, pod którą stał wóz i obejrzałam go z każdej strony. Upewniłam się, że w baku było paliwo i wsiadłam za kierownicę. Musiałam trochę się nagimnastykować, żeby przysunąć fotel bliżej, by sięgnąć do pedałów. Przez miesiąc jeżdżenia luksusowym wozem odzwyczaiłam się od normalnej skrzyni biegów i kierownicy bez wspomagania.

Po kilku próbach uruchomiłam silnik, a z tyłu pojawiły się ciemne spalinowe kłęby dymu.

– Zastygłeś, dziadku – parsknęłam pod nosem i sprawnie wycofałam spod wiaty.

Wkrótce dojechałam do centrum. Planowałam zrobić zakupy i spróbować dostać się do lekarza. Odkąd wyprowadziłam się, kiedy rozpoczynałam studia, wiele się zmieniło. Nasze maleńkie miasteczko jakby zapadło w sen. Wszędzie panowały pustki, cisza i spokój.

Zaparkowałam przed przychodnią lekarską. Tam również było pusto. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie trafiłam do jakiegoś horroru, gdzie byłam ostatnią ocalałą po Apokalipsie.

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz