Rozdział 13

4.2K 328 23
                                    

Nathalie

Wypijałam już trzeci kieliszek wina, ale w żaden sposób mi to nie pomogło. Gdybym wiedziała, że Vincent zjawi się w kawiarni, to nie zdecydowałabym się na tak szybki powrót do pracy. Paradoksalnie łatwiej było go unikać, kiedy przebywaliśmy pod jednym dachem.

W gruncie rzeczy nie jego obecność sprawiła, że byłam wściekła. Sama się na to zgodziłam i musiałam go tolerować.

– Nie wytrzymam tego dłużej – sapnęłam, kiedy wypiłam całą zawartość kieliszka.

Cherry natychmiast go napełniła.

– To dopiero kilka dni, a ty już masz go dość?

– Wiesz co jest najgorsze? – wybełkotałam. – Jego kolega – parsknęłam.

– Co? Jaki kolega?

Machnęłam niedbale ręką. Czułam, że wypity w tak krótkim czasie alkohol, zaczął opanowywać moje ciało.

– Zanim... Zanim Vincent pojawił się dziś w kawiarni, to ten... j-jak mu tam? – jąkałam. – Podszedł do mnie i chwycił za tyłek.

– Kutas – zawarczała Cherry.

– Poszekaj. – Język już odmawiał mi posłuszeństwa. – Powiedział, że jak już skończę zabawę w dom za kasę, to on mi pokaże, co powinien zrobić ze mną prawdziwy facet... – bełkotałam.

– Powiedziałaś o tym Jenningsowi?

– Co ty? – prychnęłam. – Powiedziałby, że chcę go skłócić z kumplem. – Wzruszyłam ramieniem i czknęłam. – Aaa... A później jeszcze stwierdził... – Znów czknęłam. – Że dobrze, że nie daję dupy Vincentowi, bo nie miałby z kim wieczorem iść na laski – mamrotałam.

Wypiłam kolejny kieliszek.

– Powinien o tym wiedzieć.
– Myślisz, że jest rycerzem, który stanąłby w mojej obronie? Gdyby mógł, to rzuciłby mnie bezdomnym psom na pożarcie – stwierdziłam z goryczą. – Żaden! – Podniosłam teatralnie palec do góry. – Żaden nie ma do mnie szacunku! Bo... Bo ja... Jestem laską na umowę! – Znów zaczęłam chichotać. – Po... po... poniżające!

Głowa opadła mi bezwiednie na oparcie kanapy przyjaciółki. Czułam, jak opuściły mnie siły. Nie powinnam była pić, kiedy jeszcze brałam leki, ale potrzebowałam silnego znieczulenia. Samobójstwo nie wchodziło w grę, więc zwyczajnie postawiłam na alkohol.

– Prześpij się. Jutro cię odwiozę – zaproponowała, nie komentując mojego bełkotu.

– Nie. Wrócę taksówką. Muszę być w domu, gdyby dziadek postanowił wpaść rano bez zapowiedzi – stwierdziłam wyjątkowo trzeźwo.

– Mam lepszy pomysł – wymamrotała i wzięła ze stolika mój telefon.

Nie miałam siły się sprzeciwiać, jakbym była całkowicie bezwładna. Może mnie sparaliżowało od mieszania lekarstw z procentami?

Zamknęłam oczy i znów uśmiechałam się głupio.

– Cześć Vincent! – Usłyszałam głos Cherry. – Zdążyłeś już zaliczyć coś na imprezie?

– C-co ty wyprawiasz? – jęknęłam, ale chyba zbyt cicho.

– Och, po co te nerwy, panie Jennings. Dzwonię tylko, żeby cię poinformować, że twoja dziewczyna jest u mnie. Nie, nie jest w stanie z tobą rozmawiać, bo jest kompletnie zalana. Z kim? Nie mam pojęcia z kim piła, ale wygląda na to, że świetnie się bawiła.

– Cherry! – krzyknęłam i z trudem się podniosłam.

Zrobiłam jeden krok i runęłam na podłogę.

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz