Rozdział 15

4.5K 368 25
                                    

Nathalie

Jednego poranka, kiedy przygotowywałam się do wyjścia, niespodziewanie zadzwonił do mnie pan Theodor i poinformował, że mam tydzień wolnego, bo lokal będzie nieczynny. Ponoć przeprowadzali jakieś prace dezynfekcyjne, czy deratyzację. Nie do końca zrozumiałam, ale wychodziło na to, że musiałam jakoś zorganizować sobie czas, żeby nie siedzieć bezczynnie w domu. Jego domu...

Przez ostanie dni mijaliśmy się. Zamienialiśmy tylko czasem parę słów, wypiliśmy w swoim towarzystwie poranną kawę. Nic ponad to, ale dzięki temu zdawało się wszystko działać jak należy. Nie prowadziliśmy wojny, byliśmy jak współlokatorzy, a to dawało cień nadziei, że nie pozabijamy się przed zakończeniem umowy.

Vincenta chyba już nie było, ponieważ nie słyszałam, żeby krzątał się po mieszkaniu. Właściwie nie miałam pojęcia, czym się zajmował na co dzień. Raz w tygodniu jeździł po wszystkich kawiarniach, był kimś na rodzaj menadżera sieci, ale nie wiedziałam, co robił poza tym. Nic o nim nie wiedziałam. Nie zadałam sobie trudu, żeby dowiedzieć się czegokolwiek o człowieku, z którym przyszło mi udawać związek.

Pewnym krokiem wyszłam ze swojej sypialni i skierowałam do salonu. Na blacie wyspy kuchennej od razu zobaczyłam kartę i liścik. Zostawiał je każdego ranka, ale ja nigdy z tego nie korzystałam. Nie czułam potrzeby, żeby wydawać jego pieniądze.

Płacił mi za naszą umowę trzykrotność mojej pensji, utrzymywał mnie odkąd się wprowadziłam, a w perspektywie mieliśmy jeszcze półtora miesiąca. Nie chciałam w żaden sposób nadwyrężać jego budżetu. Wzięłam w dłonie liścik, na którym nakreślone było kilka słów:

Skoro masz wolne, to może trochę się porozpieszczaj? Należy ci się. Pin wysłałem ci w wiadomości.
Miłego dnia
Vincent

Czyli wiedział o tym, że nie pójdę do pracy, ale nie pisnął nawet słowa...

Wtedy spojrzałam na swoje paznokcie, które już powoli prosiły się o odświeżenie. Skóra właściwie też potrzebowała odrobiny odżywienia. Mogłabym pójść do kosmetyczki... Może fryzjera?

Odłożyłam kartę na blat. Nie będę płacić za swoje zachcianki jego kartą. Jedynym z czego planowałam skorzystać, to samochód, który mi udostępnił. Miałam tylko nadzieję, że nie będzie tak drogi, jak ten jego. Bałabym się, że go uszkodzę i obciąży mnie kosztami naprawy.

Wyjęłam z torebki pilot od wozu i obejrzałam z każdej strony. Kiedy obracałam go w dłoniach, zauważyłam, że jego kolor zmieniał się w zależności pod jakim kątem padało na niego światło. Raz był czarny, a za chwilę mienił się kolorami tęczy. Widniało na nim logo Mercedesa, więc z lekką obawą przyjęłam, że nie był tani.

Zerknęłam w lustro przy drzwiach, omiotłam wzrokiem całą przestrzeń apartamentu i w końcu wyszłam. Zjechałam windą do podziemnego parkingu i szybko odnalazłam miejsce, w którym miał ponoć stać samochód dla mnie. Kiedy dojrzałam nieco mniejszy od jego, błyszczący czarny wóz, przełknęłam ciężko ślinę. On również mienił się różnymi kolorami, w zależności od kąta padania światła.

Drżącą dłonią nacisnęłam przycisk na pilocie, a światła wozu zamrugały radośnie. Zajęłam miejsce za kierownicą, ustawiłam jasny fotel odpowiednio do mojego wzrostu i dostrzegłam karteczkę, przyklejoną do kierownicy.

Połącz swój telefon z systemem. Będzie ci łatwiej.

– Jasne, tylko jak to zrobić? – zapytałam na głos.

Na kokpicie w kolorze kości słoniowej zauważyłam uchwyt. Wsunęłam w niego smartfon. Wtedy deska rozdzielcza się rozświetliła, a na ekranie telefonu pojawił się komunikat: Połączono Nathalie z Vincent. Po chwili wnętrze wozu wypełnił damski, komputerowy głos:

– Witaj, Nathalie. Wprowadź lokalizację swojego celu.

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz