Rozdział 8

4.3K 318 12
                                    

Nathalie

– Uwierzył – powiedział Vincent, kiedy odjeżdżaliśmy sprzed ogromnego domu jego dziadka. – Świetnie się spisałaś.

Nie odpowiedziałam. Szarżujące w mojej głowie myśli, nie pozwoliłyby na złożenie jakiegoś sensownego zdania. Nade wszystko najbardziej żałowałam, że musiałam oszukiwać tak sympatycznego człowieka, jakim bez wątpienia jest jego dziadek. Będzie mi nawet szkoda, że już więcej go nie zobaczę i nie będę miała okazji z nim pogawędzić.

Wyłącznie z uprzejmości i szczerej sympatii do pana Jenningsa, powiedziałam, że jeszcze na pewno wielokrotnie się spotkamy i podyskutujemy o kuchniach świata i literaturze. Kiedy dowiedział się, że właśnie taki kierunek ukończyłam, zdawał się być tym bardzo zaintrygowany.

– Wszystko gra? – zapytał, jakby rzeczywiście go to obchodziło.

– Jasne. Sprawa z głowy. – Wzruszyłam obojętnie ramieniem.

Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, dlatego zamknęłam oczy i odwróciłam głowę w stronę bocznej szyby.

– Jak przepisze mi firmę, powiem, że się pokłóciliśmy i odeszłaś.

– Oczywiście, najlepiej zrzucić winę na mnie – prychnęłam.

– Nie dramatyzuj, to nie ma znaczenia, kto w tym udawanym kilkugodzinnym związku okaże się tym złym.

– Tak, z pewnością ty jesteś wzorem dobroci i czystości, a ja muszę wystąpić w roli czarnego charakteru – cedziłam ze złością.

– O co ci chodzi?! – ryknął z taką siłą, że podskoczyłam w fotelu i odruchowo zasłoniłam się ręką. – Przepraszam – zreflektował się, kiedy to zauważył. – Wybacz.

– Dobrze, że ta farsa już się skończyła – zawarczałam i znów odwróciłam głowę, żeby nie musieć na niego patrzeć.

Po kolejnych minutach milczenia, odezwał się znowu:

– Jutro o trzeciej pod kamienicą będzie stał wóz, który obiecałem i drugi, którym przewiozą twoje rzeczy.

– Świetnie – bąknęłam, a on zwolnił i spojrzał na mnie z boku.

Chciałam jak najszybciej znaleźć się z dala od niego. Po niedługim czasie zatrzymał się w tym miejscu, co zwykle, tuż przed wejściem do kamienicy. Ponownie nie czekałam na te sztuczne gesty z jego strony i w chwili, kiedy zgasił silnik, ja otworzyłam drzwi i wysiadłam.

– Twój dziadek jest naprawdę wspaniałym człowiekiem – powiedziałam szczerze. – Dzięki za... współpracę – dodałam i zatrzasnęłam drzwi, zanim zdążył odpowiedzieć.

Pospiesznie zdjęłam ze stóp szpilki i pobiegłam na bosaka do domu. Słyszałam za plecami, jak i on wysiadł i mówił coś do mnie, ale go nie słuchałam. Był dokładnie tam, gdzie powinien być. Za mną.
Koniec farsy. Przedstawienie skończone.

Do mieszkania wparowałam, jakby się paliło. Cherry wyskoczyła ze swojej sypialni z zieloną maseczką na twarzy. Spod nieapetycznie wyglądającej mazi, byłam jednak w stanie dostrzec, że się uśmiechała.

– I jak? – zapytała z entuzjazmem, którego mnie brakowało.

– W porządku – bąknęłam obojętnie.

– Nie wygląda, jakby było w porządku. – Zaczęła oglądać mnie od góry do dołu, jakby szukała śladów krzywdy. – Zrobił ci coś?

– Nie – westchnęłam. – To znaczy...

– Zabiję gnoja!

– Pocałował mnie – wtrąciłam, zanim nakręciła się na dobre i rzuciła w pogoń, żeby pozbawić go jąder.

– Tylko? – zachichotała.

– Nie powinien był tego robić! – jęknęłam. – Nie taka była umowa! Poza tym – westchnęłam. – Naprawdę jest gnojkiem. Nienawidzę go.

Wyminęłam ją i opadłam na kanapę w salonie. Schowałam twarz w dłoniach. Miałam w głowie morderczy mętlik. Nie znosiłam tego dupka, ale to, jak mnie całował... Nie powinno mi się to podobać. To była tylko gra. Przedstawienie dla jego dziadka. Uprzedzał przecież, że staruszek jest wyczulony na tym punkcie.

– Podobało ci się – stwierdziła, a ja oderwałam dłonie od twarzy i spojrzałam na nią ze zbolałą miną.
Musiałam wyglądać żałośnie.

– A tobie by się nie podobało, gdyby całował cię taki facet? – pisnęłam z frustracją.

– A czy to nie ty jeszcze przed wyjazdem mówiłaś, że jest idiotą i cholernym impertynentem? – naigrawała się.

– I z przykrością muszę stwierdzić, że świetnie całującym idiotą – westchnęłam zrezygnowana. – Mniejsza z tym. Mam to z głowy. Jutro będę miała wóz i ekipę do przeprowadzki, więc muszę się spakować. – Wstałam z kanapy i umknęłam do sypialni, zanim zaczęła zadawać niewygodne pytania.

Pytania, na które i tak nie potrafiłabym odpowiedzieć.

Gdyby nie jego aroganckie zachowanie w drodze powrotnej, to może i wspominałabym ten dzień miło. Niestety cham pozostanie chamem, a głupia idiotka pozostanie idiotką. Jedyne uczucia, jakie w tej chwili mi towarzyszyły to rozczarowanie i niesmak.

Z postanowieniem, by zapomnieć o tym, co się wydarzyło i wyrzucić z umysłu to, w jaki sposób zarobiłam spore pieniądze, zrzuciłam z siebie sukienkę, którą kupiłam specjalnie na tę niefortunną okazję. Cherry na szczęście odpuściła, więc wzięłam się za pakowanie swoich rzeczy.
Następnego dnia miałam ranną zmianę, więc chciałam się z tym uporać w miarę szybko, żeby zregenerować siły przed pracą.

Gdy już większość była w walizkach i torbach, dostałam wiadomość.

Vincent: Zostawiłaś pióro. Nie zdążyłem ci oddać, bo uciekłaś, jak spłoszona łania.

Nathalie: Możesz je zatrzymać.

W chwili, kiedy wysłałam odpowiedź, otrzymałam powiadomienie z aplikacji bankowej, informujące o wpływie na konto. Zmarszczyłam brwi. Przecież wypłacił mi już trzykrotność pensji, tak, jak się umawialiśmy, więc dlaczego wykonał drugi przelew?

Nathalie: Coś ci się pomyliło?

Vincent: Pierwszy przelew był podziękowaniem za chęć współpracy. Ten jest za świetnie wykonaną robotę. Następny będzie za miesiąc.

Nathalie: Jakiś Ty hojny...

Vincent: A ty znów złośliwa. Dobrej nocy. Dzięki za pomoc.

Odrzuciłam telefon na łóżko i poszłam wziąć kąpiel. Może i czasem bywał w porządku, ale to niczego nie zmieniało. Pragnęłam wyrzucić z głowy całą tę farsę.

Po szybkim prysznicu, zmyciu makijażu i energicznym wyszczotkowaniu włosów, położyłam się do łóżka z nadzieją, że to wszystko okaże się tylko snem. Już nie chciałam tych pieniędzy, mieszkania i innych bogactw. Chciałam żyć jak wcześniej, kiedy nie wpakowałam się w ten popieprzony układ, ale czułam w kościach, że to nie był jeszcze koniec.

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz