Rozdział 5

4.3K 347 21
                                    

Vincent

Musiałem przyznać, że mi zaimponowała. Umowa, którą przyniosła, nie była bezsensownymi bazgrołami, a skrupulatnie sporządzonym dokumentem, który z pewnością chronił jej interesy, jednocześnie nie naruszając moich.

– Okej – mruknąłem, kiedy przeczytałem całość, a złożone przez nas wcześniej zamówienie spoczęło na stoliku. – Jeden obiad – podkreśliłem kolejny raz.

– Określ jeszcze do jakiej kwoty mogę znaleźć mieszkanie.

– Bez znaczenia.

– Z takim podejściem nie będziesz długo milionerem, bo roztrwonisz całą kasę na głupoty – wymamrotała i chwyciła pomiędzy palce ucho filiżanki.

– Zapłata za wykonanie usługi nie jest głupotą. Masz długopis?

– Mam. – Wyjęła z torebki skórzane pudełko, a z niego wydobyła eleganckie pióro. – Trzeba dopisać jeszcze to, o czym mówiliśmy w aucie.

– Zatem proszę. – Podałem jej plik kartek, a ona przełknęła ciężko ślinę, jakby podpisywała pakt z diabłem. Już nie była tak pewna siebie i pyskata, a zwyczajnie przerażona, a mnie zrobiło się jej szczerze żal. – Nie jestem psycholem, Nathalie. To tylko kilka godzin, a zachowujesz się, jakbyś musiała wstąpić do piekła.

– Nie chcesz wiedzieć, co o tym myślę – burknęła i zaczęła pisać.

Złożyła podpis na każdym egzemplarzu i podsunęła mi pod nos. Bez zawahania również je podpisałem i wyciągnąłem do niej rękę. Ujęła ją dość niepewnie, a ja nie wiedzieć dlaczego, zatrzymałem jej dłoń na ułamek sekundy i pogładziłem kciukiem jej wierzch. Była przyjemna w dotyku, delikatna. Puściłem ją dopiero w chwili, kiedy na jej twarzy pojawił się rumieniec.

– Ale nie zwolnisz mnie? – bąknęła.

– Przecież będę ci płacił, nie musisz pracować.

– Nie lubię bezczynności. Chcę normalnie pracować – upierała się. – Spędzę z tobą kilka godzin, nie kupujesz mnie sobie na własność. – Przygniotła mnie twardym spojrzeniem.

– Tylko nie mów dziadkowi, że pracujesz u nas. Mógłby sobie coś pomyśleć.

– Jedyne, co mogłoby przyjść mu do głowy, to to, że jestem sumienną i niezależną dziewczyną, która nie czyha na twój majątek.

– Właściwie to ma sens – przyznałem. – Dobra jesteś w kombinowaniu.

– To nie kombinacje, a fakt – odparła ze ściągniętymi brwiami. Gniew nie pasował do tej delikatnej buzi. Cholera, nie gap się na nią.

Musimy ustalić szczegóły. Jak się poznaliśmy? – zapytałem.

– W kawiarni. Oblałam cię gorącą kawą, kiedy cię obsługiwałam – wypaliła.

– Wiem że marzysz o tym, żeby potraktować mnie wrzątkiem, ale może coś mniej drastycznego? – zaśmiałem się.

– Zarysowałam ci brykę.

– Mniej drastycznego powiedziałem! – jęknąłem i wzniosłem oczy ku niebu.

– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami, a z jednego z nich zsunął się brzeg sweterka.

Zdawało się, że nie zwróciła na to uwagi. Wobec tego, dlaczego ja zwróciłem? Kilkanaście minut po podpisaniu umowy, zaczynałem tego żałować. Nie sądziłem, że przebywanie z nią będzie mnie rozpraszać. Nie była typem laski, na którą kiedykolwiek bym spojrzał, a teraz zauważałem szczegóły, które w gruncie rzeczy były nieistotne.

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz