Rozdział 12

4.3K 332 17
                                    

Vincent

Od dwóch dni właściwie jej nie widziałem i było mi to w gruncie rzeczy na rękę. O jej obecności świadczyło tylko to, że słyszałem, jak wychodziła z sypialni, kiedy ja zamykałem się u siebie. Oprócz tego czasem było słychać szum wody, gdy brała kąpiel, albo gdy krzątała się po kuchni, gdy nie było mnie w zasięgu wzroku.

Nie wchodziła mi w drogę, a ja nie wchodziłem jej, tak, jak ustalaliśmy. Nie miałem pojęcia, czy gdzieś wychodziła pod moją nieobecność. Wszystko wyglądało tak, jakby rzeczywiście jej nie było.

Siedziałem w salonie ze szklanką whisky i bezmyślnie wpatrywałem się w telewizor, kiedy usłyszałem kroki. Zerknąłem na zegarek – była prawie północ, więc pewnie liczyła, że już będę u siebie.

Szła powoli ze spuszczoną głową, ubrana wyłącznie w długi sweter, odkrywający jej jedno ramię i sięgający nawet nie do połowy uda. Ciało miała boskie, temu nie mogłem zaprzeczyć, ale wciąż nie wpasowywała się w mój gust. Krucha, delikatna na zewnątrz, a w środku najgorszy z możliwych charakterów.

– Widzę, że ci lepiej – mruknąłem, kiedy była już na tyle blisko, by móc mnie dostrzec.

Zatrzymała się gwałtownie i pisnęła.

– Wystraszyłeś mnie!

– Wybacz.

– Ja... Ja tylko... – Zaczęła gestykulować, jakby nagle zapomniała języka w gębie.

– Potrzebujesz czegoś?

– N-nie – wyjąkała. – Ja pójdę do siebie. – Znów spuściła głowę i zaczęła się wycofywać.

Wstałem i podszedłem do niej, zanim zdążyła uciec. Chwyciłem ją za rękę. Znów miała lodowate dłonie. Odwróciłem ją przodem do siebie i palcem wskazującym uniosłem jej brodę, żeby na mnie spojrzała.

– W jakimś celu tam szłaś, więc idź i przestań się wygłupiać. Nie zagryzę cię, kiedy będziesz chodzić po mieszkaniu w mojej obecności. Nie jesteś w więzieniu. Czuj się jak u siebie.

– Nie jestem u siebie. Jestem tu wbrew swojej woli – znów syczała ze złością.

– Nathalie, jeśli czegoś potrzebujesz, to...

– Niczego nie potrzebuję. – przerwała mi i wysunęła dłoń z mojej.

– Zaczekaj. To nie będzie działać, jeśli wciąż będziemy zachowywać się w ten sposób.

– To nie musi działać, tylko się skończyć – rzuciła, oddalając się.

Nie rozumiałem, dlaczego zależało mi na tym, żeby ta cała niedorzeczna współpraca przebiegała bez konfliktów. W gruncie rzeczy nie powinno mnie to obchodzić. Dostawała pieniądze, niczego jej nie brakowało, a skoro sama nie chciała z tego korzystać, to już nie był mój problem.

Z tymi wnioskami poszedłem do siebie. Nie zamknąłem jednak drzwi, żeby sprawdzić, czy wyłoni się ze swojej sypialni, kiedy uzna, że mnie już nie ma.

Wziąłem chłodny prysznic, bo towarzyszyło mi niezdrowe napięcie. To oznaczało tylko jedno – musiałem wyskoczyć z Gregiem do klubu na laski. Owinąłem się ręcznikiem w biodrach i położyłem na łóżku.

Nie musiałem długo czekać. Dosłownie po chwili usłyszałem szmer dobiegający z kuchni. Bez dłuższego zawahania wyszedłem z sypialni i stanąłem w wejściu do salonu, z którego miałem doskonały widok na to, co robiła. Stała pochylona nad kuchnią i mieszała coś w małym garnku, którego swoją drogą nie rozpoznawałem, więc najprawdopodobniej kupiła go sama. Co jakiś czas zgarniała z karku włosy, które tym razem miała rozpuszczone.

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz