Rozdział 16

4.4K 366 39
                                    

Vincent

Czułem na sobie ciężar. Nie duży, ale z pewnością nie była to kołdra. Otworzyłem oczy i od razu dostrzegłem blond włosy rozproszone na mojej piersi i ramieniu. Szybko odtworzyłem przebieg ostatniej doby, ale nic nie nakierowywało mnie na to, jakim cudem spaliśmy razem na kanapie. Dopiero po chwili przypomniało mi się, jak czekałem na nią cały wieczór. Kiedy przyjechała, obudziła mnie, a ja... Cholera, zacząłem ją przytulać.

Bałem się o nią, a kiedy nie odbierała, ani nie odpowiadała na wiadomości, zacząłem panikować. Fakt, że jej lokalizacja wciąż wskazywała cholerny las, wcale mnie nie uspokajał. Wręcz przeciwnie. Jakbym obawiał się, że mogłaby nie wrócić.

Drobne ciało poruszyło się, więc objąłem ją mocniej i zgarnąłem z jej twarzy włosy. Od razu zobaczyłem wpatrzone we mnie błękitne oczy. Ja pierdolę, ona samym spojrzeniem, robiła mi z mózgu trocinową papkę. Zaspaną, delikatną buzią, lekko rozmazanym makijażem i rozmierzwionymi włosami wywierała na mnie większe wrażenie, niż wszystkie inne panny razem wzięte.

Właśnie w tej chwili zrozumiałem, że jej delikatność i naturalność nie były wadami, a największymi zaletami. I to nie ona nie była w moim typie... Te wszystkie, które dotąd uważałem za pociągające i wpasowujące się w mój gust, nie dorastały jej do pięt. Tylko dlatego, że ona nie musiała wkładać żadnego wysiłku w to, by być po prostu piękną kobietą. Jedyną, która tak naprawdę była moim typem...

– Przepraszam – szepnęła. – Pójdę do siebie. – Chciała się podnieść, ale wzmocniłem uścisk.

– Niewygodnie ci? – wychrypiałem, a ona niespodziewanie spochmurniała.

– Niepokojąco wygodnie – wymamrotała speszona i odwróciła wzrok.

– Kawa czy śniadanie? – zapytałem, a ona uniosła rękę, jakby chciała zerknąć na zegarek.

Wówczas dostrzegłem na jej nadgarstku siniaki. Złapałem jej dłoń i spojrzałem pytająco.

– Jak wróciłam, to... to chwyciłeś mnie mocno za rękę. Chyba jeszcze spałeś, bo... bo nie reagowałeś... – jąkała.

– Ja ci to zrobiłem? – jęknąłem.

– T-tak – szepnęła i wyswobodziła się z moich ramion.

Sprawnie zeszła z kanapy i chciała odejść, ale wstałem i ją powstrzymałem.

– Nie chciałem zrobić ci krzywdy, Nathalie.

– Wiem. – Spojrzała na mnie smutno. – To moja wina. Nie powinnam była cię budzić.

– Znów próbujesz przypisać winę sobie?

– Byłeś zaspany, zdenerwowany i...

– Nie – przerwałem jej. – Choćbym był nieziemsko wkurwiony, nie ma możliwości, żeby wytłumaczyć coś takiego. – Złapałem ją za rękę i wskazałem fioletowe ślady. – Nie wiem, co się stało i dlaczego to zrobiłem, ale...

– Daj spokój. Byłeś nieprzytomny, to naprawdę nic takiego. – Spojrzała na mnie ciepło. – Myślę, że na śniadanie już za późno. – Kiwnęła głową na zegar, który wskazywał południe.

– Nie zmieniaj tematu – mruknąłem.
Podniosła wolną rękę i przyłożyła do mojego policzka. Pogładziła delikatnie zarost i uśmiechnęła blado.

– Jesteś naprawdę dobrym facetem. Twoja prawdziwa dziewczyna będzie szczęściarą – powiedziała cicho i odeszła.

Prawdziwa dziewczyna? Kurwa...

Not my type ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz