16 ❤︎

625 29 3
                                    

Następnego dnia obudziło mnie jakieś drapanie w drzwi od mojego pokoju.

Wczoraj jak wróciłyśmy z mamą do domu to nie robiłam nic ciekawego bo od razu poszłam się położyć a później tylko wstałam na kolację, obejrzałam jakiś film i położyłam się spowrotem.

Podeszłam do drzwi żeby je otworzyć i zobaczyć co to. Jak się okazało była to moja czarna kotka. Zostawiłam ją z rodzicami w Polsce bo nie mogłam jej zabrać do Hiszpanii.

Gabi - bo tak miała na imię, od razu wskoczyła na łóżko i ułozyła się do spania. Ja wiedziałam że już nie zasnę dlatego udałam się na dół. Była 08:45 dlatego w domu była tylko mama. Tata pojechał do pracy na godzinę szóstą a moja młodsza siostra była już w szkole. Tylko mama jechała do pracy dopiero na 13.

- Nie śpisz już? - Zapytała od razu po tym jak usiadłam obok niej na kanapie w salonie.

- Nie, Gaba mnie obudziła. - Wytłumaczyłam używając jednego z przezwisk mojej kotki.

- A no tak. Zastanawiałam się gdzie zniknęła ta agresywna psycholka bo jak tylko zjadła od razu gdzieś pobiegła.

- Czemu agresywna? - Zapytałam.

- Bo masz całe ręce w bliznach od tego kota.

- Co? - Zapytałam zupełnie zapominając o tym że to właśnie taki kit o moich bliznach jej wciskałam. Tak na prawdę to nigdy nie były zadrapania od kota, fakt czasem takie też się zdarzyły ale wyglądały zupełnie inaczej i nigdy nie zostawiały śladów. Prawda była taka że wszystkie blizny były od cięcia się, i połowa z nich była też przez moją rodzicielkę. Odstresowywało mnie to, fakt teraz robię to juz rzadziej ale jednak cały czas się zdarza więc dziwię się ze nikt jeszcze o to nie zapytał, chociaż ostatnio miałam wrażenie że Pedro chciał to zrobić ale jakby się bał?

Moja mama zawsze myślała że jestem szczęśliwym dzieckiem bez żadnych problemów.

Wiele osób powtarzało mi że nie widać po mnie żeby coś się działo.

Równie dużo osób mówiło że mam piękne oczy w których nie widać ani trochę smutku.

Ale przecież.. "Najpiękniejsze oczy przelały ogromną ilość łez"...

Fakt moje oczy były dosyć specyficzne ale to tylko dlatego że nie umiałam określić ich koloru.

Raz były brązowe, raz niebieskie, raz zielone a raz żołto-niebieskie bądź żołto-zielone.

Co nie zmienia faktu że nie były pełne radości.

Ja dostrzegałam w nich smutek..

- No spójrz na swoje ręce. - Powiedziała wyrywając mnie z transu.

- Tak, tak już wiem.

- Chcesz coś na śniadanie? - Zapytała rodzicielka.

- Nie, narazie idę się ogarnąć. Później zjem.

Tak jak mówiłam, od razu poszłam do swojego pokoju w którym spała Gabrysia. Podeszłam do szafy, wybrałam ubrania, poszłam do łazienki, umyłam się, ogarnęłam, przebrałam w wybrane ciuchy, pomalowałam a następnie zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam do sklepu bo naszła mnie ochota na jakiegoś energetyka.

Gdy wracałam do domu z upragnionym napojem zadzwonił mój telefon. Jak się okazało była to Nikola, powiadomiłam wczoraj moich znajomych że przyleciałam do Polski więc dzwoniła żeby zapytać czy nie chce może pojechać z nią do stajni. Oczywiście się zgodziłam bo dosyć dawno nie jeździłam i chciałam trochę powspominać.

Umówiłyśmy się pod jej domem a z racji że ja akurat miałam po drodze to pod jej domem byłam w ciągu 5 minut. Zanim jeszcze zdażyłam zadzwonić dzwonkiem, stała przede mną uśmiechnięta Nikola. Uściskała mnie na przywitanie po czym ruszyłyśmy w stronę mojego domu żebym mogła się przebrać.

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Rozdział jest strasznie nudny i krótki wiem. Ale no jakoś tak wyszło 😩

Liczysz się tylko ty.. • Pedro González #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz