6 ❤︎

758 33 4
                                    

Chodziłam tak przez jakiś czas aż w końcu trafiłam na galerię. A z racji że jestem straszną zakupoholiczką to musiałam do niej wejść.

Aktualnie miałam już dwie wielkie torby z ciuchami, kosmetykami i rzeczami które pewnie nigdy mi się nie przydadzą ale musiałam je kupić..

Przeglądałam właśnie sukienki kiedy nagle zadzwonił mi telefon.

I jeśli myślicie że był to Pedro lub Pablo to nie mylicie się.

Pedro González López we własnej osobie...

- No cześć co chcesz? - Zapytałam pierwsza.

- Gdzie ty jesteś? Martwimy się z Pablem. Pisaliśmy i nie odpisywałaś.

- Wybacz nie słyszałam. Miło że się martwicie ale jestem tylko w galerii.

- Ile ci jeszcze zejdzie?

- Maksymalnie 4 godziny. Duża ta galeria.

- Napisz albo zadzwoń jak będziesz wracać to po ciebie podjadę dobrze?

- No w porządku, dziękuję, część.

- No hej.

****

Obeszłam już całą galerię więc mogę wracać. Tak jak mówił Pedro napisałam do niego że może już przyjeżdżać bo skończyłam zakupy.

Miałam tylko cztery ogromnie torby i ze dwie mniejsze co i tak jest dobrym wynikiem jak na mnie.

Poczekałam chwilę przed galerią przy okazji sprawdzając godzinę bo nawet dziś nie patrzyłam na czas. 14:28 no to dość długo mi zeszło.

Poczekałam jeszcze chwilę i Pedri był już pod galerią. Wyszedł z auta i pomógł mi z torbami.

Jechaliśmy w ciszy ale jakoś bardzo nam to nie przeszkadzało.

- Pablo też jest w domu? - Odezwałam się wreszcie pierwsza.

- Tak. Powiedział że czeka na obiad od ciebie. Ale zignoruj tego cymbała on cały czas by coś żarł. - Powiedział brunet a ja lekko się zaśmiałam.

- I tak zrobię wam ten obiad.

Reszta drogi minęła w ciszy. Gdy tylko przekroczyłam próg domu Pablo dosłownie się na mnie rzucił przez co prawie się przewróciłam i myślę że gdyby nie silna ręka Pedra którą mnie złapał pewnie leżała bym z Gavirą na podłodze.

- Zaraz mnie zabijesz. - Powiedziałam kiedy Gavi po kilku minutach dalej mnie przytulał albo raczej dusił.

- Wystraszyłaś nas. - Powiedział wreszcie mnie puszczając. - Pedro chodził jakby miał kija w dupie.

- Zabawne. - Powiedział Pedri który podpierał się o ścianę i czekał aż Gavi wreszcie mnie puści.

- No wiadomo. A właśnie skoro już jesteś w domu to może obiad jakiś?

- Gavira. - Upomniał go Pedri.

- Wybaczcie. Głodny jestem.

- To co chcecie jeść?

- O nie nie nie moja droga, nie będziesz nic gotować temu grubasowi. - Wtrącił się starszy brunet.

- AHA!? Wypraszam sobie. Popatrz na siebie. - Oburzył się młodszy.

- Nie wiem jak wy ale ja idę robić ten obiad. - Powiedziałam bo nie chciało mi się już słuchać ich kłótni.

Weszłam do kuchni ale bruneci woleli dalej się kłócić w korytarzu więc ja stwierdziłam że sama wymyślę im coś do jedzenia. Po jakiś 10 minutach ich krzyki ucichły, ale to tylko chwilowo ponieważ poszli grać w fife więc mogłam się domyślać że teraz będą się drzeć jeszcze gorzej.

I tak jak myślałam krzyczeli i wyzywali się co chwilę. Ale na całe szczęście obiad był już gotowy więc postanowiłam ich wreszcie uspokoić i dać im jedzenie żeby nie głodowali.

- Smacznego. - Rzuciłam szybko i udałam się do swojego pokoju żeby rozpakować zakupy które Pedri mi tu przyniósł.

****

Leżałam właśnie na łóżku przeglądać tik toka kiedy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiło mnie to bo wujek miał wrócić za kilka dni a chłopaki przecież mają swoje mieszkania więc myślałam że już poszli.

- Proszę. - Odpowiedziałam chociaż nadal nie miałam pojęcia kto to może być.

Pedro...

- No cześć. Mam jedzonko.

- Dobra więc tak. Po pierwsze co ty tu jeszcze robisz? Po drugie nie jestem głodna, po trzecie przecież podobno nie umiesz gotować.

- Dobra więc tak. - Odpowiedział powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem. - Mieszkam tu chwilowo, mało mnie interesuje czy jesteś głodna czy nie i tak zjesz, a tosty to jedna z niewielu rzeczy do jedzenia które potrafię zrobić.

- Jak to mieszkasz? Nie zjem.

- Twój wujek kazał mi się tobą zajmować przez te kilka dni. Zjesz.

- Zajmować? Nie mam 5 lat. Jedź do domu i go nie słuchaj.

- Ja tam chetnie zostanę. Mieszkam sam w wielkim domu i szczerze to strasznie mi się tam nudzi więc było by miło jakbyś mnie nie stąd nie wyrzuciła i pozwoliła mi z tobą zostać.

- No dobra jeśli chcesz to zostań. - Pedro dosiadł się do mnie z szerokim uśmiechem podając mi tosty.

- Jebło cię? Nie zjem czterech.

- No to trochę ci pomogę. Oglądamy coś?

- Możemy.

I tak siedzieliśmy niby oglądając ale jednak nie skupialiśmy się za bardzo na filmie bo byliśmy zbyt zajęci opowiadaniem o sobie i szczerze muszę przyznać że polubiłam tego bruneta.

Oczywiście udało mi się zjeść tylko dwa tosty a resztę zjadł Pedro ale jak na mnie to i tak dobrze.

★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Trochę nudny rozdział ale nie mam weny jakoś.

Ale mam nadzieję że nie jest najgorzej hah ❤️

Liczysz się tylko ty.. • Pedro González #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz