22 ❤︎

630 28 9
                                    

Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca.

Wstałam i od razu udałam się w miejsce gdzie stała moja walizka z której wyjęłam czarne jeansowe spodenki, czarny top, kosmetyczkę i  wyszłam do toalety żeby się ogarnąć a następnie zeszłam na dół do kuchni żeby zrobić śniadanie.

- O chuj. - Powiedział Pablo który własnie pojawił się w kuchni i dosłownie rzucił się na jedzenie.

- Japierdole głodzą cię czy jaki chuj? - Zapytałam i ruszyłam do góry żeby obudzić mojego chłopaka.

- To wszystko przez Xaviego to on mnie głodzi! - Odkrzyknął mi jeszcze Pablo.

Ja tylko przewróciłam na to oczami i poszłam do Pedriego.

- Pepiii wstawaj śniadanie zrobiłam. - Powiedziałam i stanęłam koło łóżka.

- Za chwilę noo. - Powiedział zaspany.

- Jeśli w ciągu pięciu minut nie zobaczę cię na dole, naślę na ciebie Gaviego. Przysięgam.

- A to se nasyłaj nie boje się go.

- Okej mam focha. - Powiedziałam i wyszłam z pokoju.

- Kłótnia małżeńska? - Zapytał młodszy brunet kiedy weszłam do kuchni i z rękami założonymi na piersiach usiadłam przy stole.

- Tak, ten imbecyl nie chce wstać. I dlatego obrażam się na niego na cały dzień.

- O Jezus Maria zdażyła się awaria.

- Awarie to ty zaraz będziesz miał na kiblu bo zeżarłeś prawie całe śniadanie które miało być dla trzech osób.

- Spokojnie, spokojnie.

- Dobra jem to tylko z tobą niech sobie Pedri sam później gotuje.

- Prawidłowo.

Po zjedzonym posiłku siedzieliśmy dalej w kuchni tylko tym razem ja siedziałam na telefonie i przeglądałam dosłownie wszystkie aplikacje, a Pablo przeglądał tik toka i co chwilę tylko dusił się ze smiechu ogladajac jakieś śmieszne koty i przy okazji wpakowywał w siebie pełno słodyczy.

Siedzieliśmy tak już dobrą godzinę a González dalej nie schodził z góry co oznaczało że jeszcze śpi.

Aż dziwne że nie obudziły go śmiechy Gaviego, nie wiem co w tych jego kotach było takie  śmieszne ale w pewnych momentach myślalam że typ się zaraz posika.

- Boże idioto uspokój się bo nie dość że przyślesz tu drzymorda to jeszcze ja zaraz ogłuchnę.

Dla tych którzy nie wiedzą "drzymord" to pani María czyli sąsiadka Pedra. Uwierzcie nie chcieli byście jej poznać, stara raszpla której przeszkadza dosłownie wszystko.

- I tak jesteś głucha to co za różnica.

- I kto to mówi pfff.

- Ej ale dobra bo ja mam genialny pomysł.

- Oho już się boje.

- Chodź jedziemy do sklepu tylko szybko, żebyśmy zdążyli wrócić zanim bananowiec wstanie.

- Ale ja muszę iść po rzeczy do góry to się obudzi.

- A tam chuj, stary niedźwiedź mocno śpi.

Oczywiście posłuchałam Gaviego i po cichu udałam się do góry po moje rzeczy.

- Ty ale my auta nie mamy przecież. - Powiedziałam bo auto Pabla było u niego pod domem a ja nie kupiłam jeszcze samochodu.

- My nie mamy, ale zawsze można pożyczyć. - Powiedział i pomachał mi kluczykami od samochodu Pedriego przed nosem.

- No dobra ale będzie na ciebie jak coś.

- To ja prowadzę. - Powiedział brunet i wyszczerzył się jak mysz do sera.

- Ta no chyba twój stary, nie ma nawet takiej opcji. Oddawaj kluczyki. Liczę do trzech.. raz.. - Zaczęłam odliczać kiedy Pablo dalej stał z kluczykami w dłoni.

- O Jezu no masz. - Powiedział oburzony i dosłownie wcisnął mi je do ręki.

- Ez z tobą.

- Nie zesraj się. - Odpowiedział po czym wyszliśmy z domu jak najciszej go zamykając i tak samo cicho odjechałam samochodem z pod domu.

- Jaka stypa. Weź przyśpiesz. - Zaczął marudzić Gavira i przy okazji właczył muzykę.

- A jak przyspieszę to nie wyrzygasz mi tu dzisiejszego śniadania i tych wszystkich słodyczy?

- Oczywiście że nie. - Odpowiedział a ja znacznie przyśpieszyłam.

- Po co my tu w ogóle przyjechaliśmy? - Zapytałam kiedy znaleźliśmy się już pod sklepem.

- Zobaczysz.

Okazało się że przyjechaliśmy tu po sztuczne robaki ale oczywiście Pablo nakupił sobie jeszcze pełno słodyczy.

Znaczy się ja je kupiłam bo koniec końców i tak ja płaciłam.

W drodze powrotnej ustaliliśmy że jak najciszej idziemy do sypialni w której śpi Pedri i rozkładamy na nim te robaki.

- Dobra śpi to chodź tylko cicho.

Rozłożyliśmy Pedriemu robaki na dosłownie całej kołdrze i po cichu wróciliśmy na dół.

- Dobra fajnie ale jak go obudzimy?

- O to się nie martw, poczekam na odpowiedni moment. - Powiedział Gavi.

- Następnie oboje udaliśmy się na kanapę i ogladaliśmy filmy.

Do czasu..

POV: GAVI

Zostawiłem szatynkę samą na kanapie i po cichu udałem się do góry do pokoju bananowca.

Zwinąłem mu szybko jednego karalucha z kołdry i również po cichu wróciłem do Oliwki.

Usiadłem jak gdyby nigdy nic obok niej na kanapie i udałem że ogladam ale tak naprawdę tylko czekałem aż całą swoją uwagę skupi na oglądaniu.

Gdy już to nastąpiło szybko rzuciłem w nią karaluchem a ona piskneła na cały dom.

Wiedziałem że to zadziała bo ona boi się nawet motyli ale przynajmniej dzięki temu obudził się też mój przyjaciel.

On tak samo jak szatynka krzyknął z przerażenia i szybko zbiegł na dół.

Żałuje ze nie widziałem jego miny jak się wystraszył tych robaków.

Zapomnieliśmy tylko o jednym szczególe..

Drzymord..


★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Dobra chyba wystarczy na dzis

Moja wena gdzies spierdoliła więc troszkę musieliście poczekać

Nie jest jakis bardzo długi ale macie więcej Pabla i Oliwki razem

Mam nadzieje ze nie tylko ja uwielbiam ich duo

A no i macie jeszcze perspektywe Gaviego

Pamiętajcie o komentarzu i gwiazdce bo to bardzo motywuje ❤️

Przepraszam za wszystkie błędy


Do następnego rozdziału! ❤️

Liczysz się tylko ty.. • Pedro González #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz