Od tamtych wydarzeń minęło już kilka miesięcy. Brat Pedriego wrócił do siebie, Sira pogodziła się z Ferranem, a ja przeprowadzam się do Pedriego, tym razem już tak serio.
Sama się tego nie spodziewałam ale, stwierdziłam że chce żeby wujek miał więcej swobody bo poznał ostatnio jakąś kobietę i zapowiada się to dobrze więc chce żeby to się rozwinęło i żeby mogli za niedługo razem zamieszkać a pozatym, bardzo kocham Gonzaleza i jestem pewna co do tej przeprowadzki bo nasza relacja jest teraz jeszcze lepsza o ile lepiej się jeszcze da.
Aktualnie siedzę na podłodze w pokoju i pakuje wszystkie ciuchy do kartonów a na moim łóżku leży rozjebany jak żaba pod tirem Gavi który zamiast mi pomóc ogląda tik toka od jakieś dobrej godziny.
- Możesz przestać tak biegać? Już mi się w głowie kręci. - Powiedział Pablo kiedy poraz kolejny wróciłam do pokoju z nowym kartonem. - Musisz mieć tyle ubrań? Po co ci tyle tego? - Zapytał.
- Ja przynajmniej nie chodzę cały czas w tym samym tak jak ty.
- Spierdalaj.
- Spoko ale ty gonisz. - Powiedziałam i wybiegłam z pokoju a Gavi za mną.
No cóż.. to się nie mogło dobrze skończyć..
Biegłam właśnie po schodach kiedy nagle się poślizgnęłam i wylądowałam na dole na podłodze..
Krzyk..
Ból..
Ciemność..
To było ostatnie co zapamiętałam..
Pov: Gavi
- Jak to kurwa w szpitalu!? - Krzyczał Pedri z którym właśnie gadałem przez telefon, albo raczej ja gadałem w on co chwilę darł mordę.
- Srak. Po prostu przyjedź. - Powiedziałem i się rozłączyłem.
Siedziałem właśnie przed salą na której leży Oliwka.
Mieliśmy się chwilę pośmiać ale ta niezdara spierdoliła się ze schodów i straciła przytomność więc cały obsrany zawiozłem ją do szpitala.
Od Bananowiec🙄🍌⚽
Wyjdź po mnie przed szpital
Po odczytaniu wiadomości od Pedra natychmiast wstałem z krzesła i udałem się do wyjścia. Nawet nie macie pojęcia ile on przepisów musiał złamać że przyjechał tu po pięciu minutach.
- Boże zostawić was na chwilę samych. Dzieci, no po prostu dzieci. - Marudził.
- Nie pierdol tylko chodź.
Kiedy już znaleźliśmy się pod salą wychodził z niej lekarz który powiedział że Oliwia już się wybudziła i możemy do niej wejść.
- Jak się czujesz skarbie? - Zapytał jako pierwszy mój przyjaciel a ja myślałem że zwymiotuje tęczą.
- Już okej. Nic poważnego mi się nie stało. - Powiedziała szatynka.
- Kiedy cię wypisują? - Zapytałem tym razem ja.
- Raczej już jutro.
Posiedzieliśmy tak jeszcze do wieczora i po wielu namowach Oliwii że napewno nic jej nie jest wróciliśmy do domu Pedriego w którym byłem częściej niż u siebie.
Zjedliśmy jakieś kanapki bo bez Oliwii to było jedyne co mogliśmy zjeść i poszliśmy spać żeby rano pojechać do szpitala po szatynkę.
Pov: Oliwia
Mamy już ranek, ja właśnie wracam z chłopakami do domu, gdzie wreszcie będę mogła pożądnie się wyspać bo w szpitalu nie spałam prawie wcale.
Gdy dotarliśmy pod dom wujka na moje zdziwienie mój chłopak i przyjaciel wyszli z auta razem ze mną.
- A wy gdzie? - Zapytałam.
- No jak to gdzie? Z tobą idziemy to chyba logiczne. - Odpowiedział Pedri.
- Przecież ja nie mam pięciu lat, sama umiem się sobą zajść.
- Coś nie widać. - Mruknął Gavi.
Nie chciało mi się z nimi kłócić bo byłam zbyt śpiąca więc po prostu weszliśmy razem do domu gdzie ja zasnęłam już na kanapie bo nie chciało mi się iść do pokoju do góry.
****
Od tamtych wydarzeń minął tydzień a ja właśnie już bardziej bezpiecznie pod okiem Pedriego pakuje wszystkie rzeczy żeby wreszcie się do niego wprowadzić.
Oczywiście Gavi też jest z nami ale o nim nie ma co opowiadać bo on tylko ogląda jakieś śmieszne zwierzęta i ryczy że śmiechu co jakiś czas.
- Boże ile tego. - Jęknął znudzony Pedri pakujący kolejne moje ubrania do kartonu.
- Nie chce cię martwić, ale nie jesteśmy nawet w połowie. - Odpowiedziałam.
- Kurwa zaraz się zsikam, patrzcie to. - Powiedział Gavi który totalnie nas nie słuchał i pokazywał nam teraz jakiegoś kota który wystraszył się ogórka.
- Ty wiesz że to nie jest śmieszne ani trochę? - Zapytał Pedri a ja szturchnęłam go w ramię. - Ała, za co to? - Zapytał.
- Nie odzywaj się albo najlepiej udawaj że cię to śmieszy bo on się zaraz obrazi a nie mam nic słodkiego żeby się odobraził. - Szepnęłam mu na ucho wskazując głową na Gaviego.
Pedri tylko przewrócił oczami i wrócił do pakowania moich ubrań.
- Zbieraj się. - Powiedziałam do Gaviego kiedy spakowaliśmy i wynieśliśmy do auta połowę moich kartonów bo więcej się nie zmieściło.
- Gdzie? - Zapytał.
- Jedziemy zawieść kartony. - Odpowiedziałam.
Zawieźliśmy wszystko a później wróciliśmy po resztę i po wniesieniu tego wszystkiego do domu mojego chłopaka położyliśmy się cała trójką na kanapę i ogladaliśmy jakiś serial dopóki nie zasnęliśmy.
★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★
Przepraszam was za tak długą nie obecność i za to że dzisiejszy rozdział jest taki krótki i nudny ale poprostu życie mnie nie lubi i miałam trochę gorszy okres w życiu ostatnio więc nawet nie miałam jak pisać.
Przepraszam za wszystkie błędy
Pamiętajcie o komentarzu i gwiazdce bo to bardzo motywuje ❤️
Do następnego rozdziału!💋❤️
CZYTASZ
Liczysz się tylko ty.. • Pedro González #1
FanfictionO chłopaku który pokazał mi co to miłość a później to wszystko zniszczył..