31❤︎

546 26 5
                                    


Od tamtych wydarzeń minęło już kilka miesięcy. Brat Pedriego wrócił do siebie, Sira pogodziła się z Ferranem, a ja przeprowadzam się do Pedriego, tym razem już tak serio.

Sama się tego nie spodziewałam ale, stwierdziłam że chce żeby wujek miał więcej swobody bo poznał ostatnio jakąś kobietę i zapowiada się to dobrze więc chce żeby to się rozwinęło i żeby mogli za niedługo razem zamieszkać a pozatym, bardzo kocham Gonzaleza i jestem pewna co do tej przeprowadzki bo nasza relacja jest teraz jeszcze lepsza o ile lepiej się jeszcze da.

Aktualnie siedzę na podłodze w pokoju i pakuje wszystkie ciuchy do kartonów a na moim łóżku leży rozjebany jak żaba pod tirem Gavi który zamiast mi pomóc ogląda tik toka od jakieś dobrej godziny.

- Możesz przestać tak biegać? Już mi się w głowie kręci. - Powiedział Pablo kiedy poraz kolejny wróciłam do pokoju z nowym kartonem. - Musisz mieć tyle ubrań? Po co ci tyle tego? - Zapytał.

- Ja przynajmniej nie chodzę cały czas w tym samym tak jak ty.

- Spierdalaj.

- Spoko ale ty gonisz. - Powiedziałam i wybiegłam z pokoju a Gavi za mną.

No cóż.. to się nie mogło dobrze skończyć..

Biegłam właśnie po schodach kiedy nagle się poślizgnęłam i wylądowałam na dole na podłodze..

Krzyk..

Ból..

Ciemność..

To było ostatnie co zapamiętałam..

Pov: Gavi

- Jak to kurwa w szpitalu!? - Krzyczał Pedri z którym właśnie gadałem przez telefon, albo raczej ja gadałem w on co chwilę darł mordę.

- Srak. Po prostu przyjedź. - Powiedziałem i się rozłączyłem.

Siedziałem właśnie przed salą na której leży Oliwka.

Mieliśmy się chwilę pośmiać ale ta niezdara spierdoliła się ze schodów i straciła przytomność więc cały obsrany zawiozłem ją do szpitala.

Od Bananowiec🙄🍌⚽

Wyjdź po mnie przed szpital

Po odczytaniu wiadomości od Pedra natychmiast wstałem z krzesła i udałem się do wyjścia. Nawet nie macie pojęcia ile on przepisów musiał złamać że przyjechał tu po pięciu minutach.

- Boże zostawić was na chwilę samych. Dzieci, no po prostu dzieci. - Marudził.

- Nie pierdol tylko chodź.

Kiedy już znaleźliśmy się pod salą wychodził z niej lekarz który powiedział że Oliwia już się wybudziła i możemy do niej wejść.

- Jak się czujesz skarbie? - Zapytał jako pierwszy mój przyjaciel a ja myślałem że zwymiotuje tęczą.

- Już okej. Nic poważnego mi się nie stało. - Powiedziała szatynka.

- Kiedy cię wypisują? - Zapytałem tym razem ja.

- Raczej już jutro.

Posiedzieliśmy tak jeszcze do wieczora i po wielu namowach Oliwii że napewno nic jej nie jest wróciliśmy do domu Pedriego w którym byłem częściej niż u siebie.

Zjedliśmy jakieś kanapki bo bez Oliwii to było jedyne co mogliśmy zjeść i poszliśmy spać żeby rano pojechać do szpitala po szatynkę.

Pov: Oliwia

Mamy już ranek, ja właśnie wracam z chłopakami do domu, gdzie wreszcie będę mogła pożądnie się wyspać bo w szpitalu nie spałam prawie wcale.

Gdy dotarliśmy pod dom wujka na moje zdziwienie mój chłopak i przyjaciel wyszli z auta razem ze mną.

- A wy gdzie? - Zapytałam.

- No jak to gdzie? Z tobą idziemy to chyba logiczne. - Odpowiedział Pedri.

- Przecież ja nie mam pięciu lat, sama umiem się sobą zajść.

- Coś nie widać. - Mruknął Gavi.

Nie chciało mi się z nimi kłócić bo byłam zbyt śpiąca więc po prostu weszliśmy razem do domu gdzie ja zasnęłam już na kanapie bo nie chciało mi się iść do pokoju do góry.

****

Od tamtych wydarzeń minął tydzień a ja właśnie już bardziej bezpiecznie pod okiem Pedriego pakuje wszystkie rzeczy żeby wreszcie się do niego wprowadzić.

Oczywiście Gavi też jest z nami ale o nim nie ma co opowiadać bo on tylko ogląda jakieś śmieszne zwierzęta i ryczy że śmiechu co jakiś czas.

- Boże ile tego. - Jęknął znudzony Pedri pakujący kolejne moje ubrania do kartonu.

- Nie chce cię martwić, ale nie jesteśmy nawet w połowie. - Odpowiedziałam.

- Kurwa zaraz się zsikam, patrzcie to. - Powiedział Gavi który totalnie nas nie słuchał i pokazywał nam teraz jakiegoś kota który wystraszył się ogórka.

- Ty wiesz że to nie jest śmieszne ani trochę? - Zapytał Pedri a ja szturchnęłam go w ramię. - Ała, za co to? - Zapytał.

- Nie odzywaj się albo najlepiej udawaj że cię to śmieszy bo on się zaraz obrazi a nie mam nic słodkiego żeby się odobraził. - Szepnęłam mu na ucho wskazując głową na Gaviego.

Pedri tylko przewrócił oczami i wrócił do pakowania moich ubrań.

- Zbieraj się. - Powiedziałam do Gaviego kiedy spakowaliśmy i wynieśliśmy do auta połowę moich kartonów bo więcej się nie zmieściło.

- Gdzie? - Zapytał.

- Jedziemy zawieść kartony. - Odpowiedziałam.

Zawieźliśmy wszystko a później wróciliśmy po resztę i po wniesieniu tego wszystkiego do domu mojego chłopaka położyliśmy się cała trójką na kanapę i ogladaliśmy jakiś serial dopóki nie zasnęliśmy.



★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★

Przepraszam was za tak długą nie obecność i za to że dzisiejszy rozdział jest taki krótki i nudny ale poprostu życie mnie nie lubi i miałam trochę gorszy okres w życiu ostatnio więc nawet nie miałam jak pisać.

Przepraszam za wszystkie błędy

Pamiętajcie o komentarzu i gwiazdce bo to bardzo motywuje ❤️

Do następnego rozdziału!💋❤️

Liczysz się tylko ty.. • Pedro González #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz