Dzień dobry. - Przywitałam się podchodząc do łóżka pani Evy. - Jak się pani czuje?
- Eva nie pani słoneczko. A czuje się już lepiej dziękuję że pytasz, ale co ty tu robisz skarbie?
- Nie było cię w kawiarni więc zebrałam swoje rzeczy i poszłam do ciebie ale w domu też cię nie było i gdy już miałam odchodzić spotkała mnie twoja sąsiadka i powiedziała mi że jesteś w szpitalu, wiec przyjechałam zobaczyć jak się czujesz. - Powiedziałam kątem oka zauważając jak tajemniczy blondyn wpatruje się we mnie z zaciekawieniem.
- No tak wybacz że nie zadzwoniłam ale dopiero niedawno się ocknęłam i kompletnie zapomniałam. A właśnie.. Oliwia to jest Santiago, Santiago to jest Oliwia. - Podaliśmy sobie ręce lekko się uśmiechając.
Usłyszałam otwieranie drzwi więc obróciłam głowę.
Pedro..
- Dzień dobry. Hej? I cześć słońce. - Powiedział po kolei witając się z Evą, Santiago i ze mną. Podszedł do nas i objął mnie w talii przy okazji zerkając na Santiago bardzo nie miłym wzrokiem.
- Jejku Pedro jak ja cię dawno nie widziałam. - Powiedziała ucieszona staruszka.
- Znacie się? - Zapytałam że zmarszczonymi brwiami.
- Oczywiście że tak. Pepiś jako mały chłopiec był moim stałym klientem w kawiarni. A właśnie co do kawiarni.. Dała byś radę zająść się nią samą? - Powiedziała Eva patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- Oczywiście że tak. Nie ma problemu.
- Mogę pomóc. - Wtrącił się Santiago.
Jestem pewna że jeśli wzrokiem dało by się zabijać to Santiago leżał by już martwy bo Pedro patrzył na niego w tym momencie jak na największego wroga.
- No to super. Santiago znasz godziny otwarcia prawda?
- Znam.
- Świetnie więc o tych godzinach będziesz przychodził i będziecie razem pracować. A właśnie miałam pytać jak ty tu przyjechałaś Oliwka? Przecież nie masz auta.
- Taksówką.
- A no tak zapomniałam że istnieje takie coś. Dobra dzieciaki zbierajcie się bo napewno macie pełno swoich obowiązków a odwiedzić możecie mnie jutro.
- Odwieść cię Oliwka? - Zapytał Santiago.
- Myślę że nie będzie takiej potrzeby. - Wtrącił się González.
- No dobra to do jutra. - Powiedział blondyn i odszedł.
Ja z brunetem pożegnałam się z staruszką i ruszyliśmy w stronę auta.
- Musiałeś się na niego patrzeć tak jakbyś chciał go zabić?
- Przecież patrzyłem się normalnie.
- Ta yhm.
Na to już nie odpowiedział i przez całą drogę w ciszy wracaliśmy do domu.
****
Siedziałam właśnie w salonie oglądając jakiś serial kiedy nagle w drzwiach stanął Pedro.
- Wiesz jaki jest dziś dzień? - Zapytał pochodząc do mnie i siadając na kanapie.
- Czwartek? - Bardziej zapytałam niż powiedziałam bo nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- Dokładnie, więc jutro cię gdzieś zabieram i przy okazji poznasz dziewczyny.
- Dziewczyny?
- No z tego co wiem to będzie Sira, Ania i Mikky. Kojarzysz czy raczej nie?
- Kojarzę. Szczególnie Anię z racji że jest z Polski.
- No to idealnie.
- Ale idziemy na plażę, do klubu czy gdzie?
- Do klubu, ale to jest jedyne co mogę ci powiedzieć.
- Ehh okej. Tylko błagam pilnuj żebym się nie upiła za bardzo bo przypominam że w sobotę wraca mój wujek i chce wyglądać jak człowiek.
- Tak jest szefowo. Chociaż nawet jeśli byś tego nie powiedziała i tak bym cię pilnował. - Powiedział i poszedł do swojego tymczasowego pokoju.
I tak bym cię pilnował.. Czemu? Zależy mu? Kocha mnie? Niee napewno nie..
Włączyłam Netflixa i zaczęłam oglądać jakiś film ale zasnęłam już na samym początku.
Przebudziłam się kiedy brunet zanosił mnie do pokoju ale on jedynie powiedział żebym spała dalej więc to zrobiłam i nie zdążyliśmy nawet dojść do mojego pokoju a ja już spałam spowrotem.
★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★
Jakiś krótki ten rodział ale nie miałam co tu dopisać więc musi być tak.
Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza bo to bardzo motywuje ❤️
CZYTASZ
Liczysz się tylko ty.. • Pedro González #1
FanfictionO chłopaku który pokazał mi co to miłość a później to wszystko zniszczył..