V. Rozalia

26.7K 1K 18
                                    

 To co? - Marcel podaje mi deser. - Gdzie teraz idziemy?
- Mnie się pytasz? - Zlizuję z czubka czekoladową polewę. - To ty jesteś romantykiem.
- Wiem, jednak zostawiam wybór tobie - zauważa. - Doceń to, kobieto.
Śmieję się.
- No dobrze. To może chodźmy na basen?
Prycha z niedowierzaniem.
- I to tyle? To już lepiej jechać na plażę.
Uderzam go lekko w ramię.
- Powiedziałeś, że zostawiasz wybór mi.
Wzdycha dramatycznie.
- Miałem nadzieję, że bardziej się wysilisz.
- Nadzieja matką głupich - przypominam mu. - Ale dobrze, możemy jechać na plażę. Dostałam lody, więc się zgadzam.
- A więc plaża. - Szczerzy się z zadowoleniem. - Może jeszcze pójdziemy na 50 twarzy Grey'a?
Krztuszę się lodem. Kiedy rzucam mu mordeczce spojrzenie, unosi ręce do góry w geście poddania.
- Dobrze, już dobrze. Ale słyszałem, że to fajny film.
- Może kiedyś pójdziemy - mamroczę, ścierając chusteczką strużkę śliny wymieszanej ze śmietanką, która cienkie mi po brodzie. - O ile nie będziesz starał się mnie więcej zabić w tak głupi i niewyrafinowany sposób.
Całuje mnie w policzek i krzyczy:
- Super! Wiedziałem, że się zgodzisz.
- Ubrudzisz mnie! - besztam go. - Zjedz te lody i dopiero wtedy mnie całuj. Inaczej będę cała brudna i klejąca, a przez to bardzo niezadowolona.
Wolną ręką pociera moje plecy, a następnie pcha delikatnie do przodu. Idziemy przed siebie, rozmawiając na luźne, przyziemne tematy.
- Zdążymy dzisiaj? - zastanawiam się na głos, kiedy pyta o termin wyjazdu.
- Raczej nie - wtrąca. - Zawsze lepiej jest jechać rano. Dzisiaj, zanim się spakujemy, zgarniemy Olkę i dojedziemy tam, będzie już się ściemniać.
- W takim razie pojedziemy jutro rano, a teraz zapraszam na film i śmieciowe żarcie u mnie na kanapie.
- A więc obejrzymy ten film? - pyta rozpromieniony.
Rzucam mu zirytowane spojrzenie.
- Jeszcze nie, zboczeńcu.
Robi zawiedzioną minę.
- To na co?
Wzruszam ramionami.
- Nie wiem. A skąd ty wiesz, czy 50 twarzy Grey'a jest jeszcze w kinach? Planowałeś się wybrać na pornosa z romantyczną otoczką od początku?
Wzrusza ramionami.
- Mówiąc szczerze, to już dawno miałem to zaproponować, tylko nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. A teraz, skoro jesteś moją dziewczyną, przyda nam się ten film. - Puszcza mi oczko. - W końcu musimy poznać swoje preferencje.
- Jesteś uparty, upierdliwy i naprawdę zboczony.
- I za to mnie kochasz - kwituje z uroczym uśmiechem.
Opieram się o niego.
- Nie zaprzeczę.

***

Wróciliśmy do mojego domu i obejrzeliśmy 27 sukienek. Uśmialiśmy się, kiedy główna bohaterka wyszła z klubu i zaczęła krzyczeć na całe gardło. Ojej, z tego się po prostu śmialiśmy. Ale gdy okazało się, że wpadła na rocznicę ślubu starszego małżeństwa... płakaliśmy, leżąc na sobie, klaszcząc lub trzymając się za brzuch. Twarz jeszcze mnie boli od ciągłego uśmiechu.
- A więc jutro na plażę - przypomina Marcel w drzwiach frontowych domu moich rodziców. - Nie zapomnij napisać małpie, że o szóstej ma już stać na chodniku przed blokiem. Jeśli jej nie będzie, odjeżdżam i nie wracam. - Całuje mnie w policzek. - Do jutra, Rozalo.
- Pa, Marcello.
- I nie zapomnij, że ta szósta tyczy się również ciebie! - dodaje, oddalając się.
Kręcę z rozbawieniem głową i patrzę na jego malejącą postać. Przymykam oczy i rozkoszuję się ostatnimi promieniami słońca dzisiejszego dnia. Myślę nad zachowaniem Marcela. Mieliśmy tylko udawać, a rzeczywiście zachowujemy się jak para. Czuję wyrzuty sumienia na myśl, że chłopak może traktować całą tą żartobliwą przykrywkę poważnie. Kocham go jako brata i nie chcę go zranić. Co, jeśli uważa, że moje nastawienie do związków się zmieniło?
Wzdycham ciężko i odrywam wreszcie biodro od framugi drzwi wejściowych. Kliknięcie klamki kojarzy mi się z zamknięciem więziennych krat. Nie lubię tego domu, a szczególnie chwil, kiedy zostaję w nim sama. Za każdym razem ogarnia mnie poczucie winy.
Moje spojrzenie pada na kominek w salonie. Tata wybudował go, ponieważ zawsze mówiłam, że dodaje to pomieszczeniu ciepłego charakteru. Mama zaś najęła całą rodzinę w okolicy, by pomogli jej zmienić wystrój z wiejskiego na styl skandynawski. Zawsze mówiłam, że za pierwszą wypłatę wyremontuję swój pokój w takiej właśnie klasie. Wykosztowali się, by przeprowadzić się do spokojnej, bezpiecznej okolicy na drugim końcu kraju. Zaciągnęli kredyt, żeby urządzić dom i założyli najlepsze zabezpieczenia. Zrobili to wszystko dla mnie. Chcieli, abym się czuła dobrze. Bezpiecznie.
Mój wzrok pada na regał w salonie. Oczyma pełnymi skruchy i żalu przebiegam po tytułach znajdujących się w księgozbiorze. Pomaganie ofiarom przemocy. Przemoc seksualna. Głosy przeciw przemocy. Molestowanie seksualne.
Zaciskam mocno powieki. Czuję, jak moje gardło zaczyna zaciskać się w nadchodzącym ataku paniki. Drżącymi dłońmi pocieram ramiona i przypominam sobie słowa mojej terapeutki.
Weź głęboki oddech. O, właśnie tak... Wstrzymaj go. Wyobraź sobie, że znajdują się w nim wszystkie negatywne emocje, które w sobie gromadzisz. Policz do trzech i wypuść je. Jeden, dwa, trzy... Odpuść. Dokładnie. A teraz powtarzaj to, aż poczujesz wewnętrzny spokój. Jeden, dwa, trzy...
Kiedy moje ciało się rozluźnia, otwieram oczy.
- Herbata - szepczę do siebie – Melisa dobra na wszystko.
Więcej nie spoglądam w stronę regału, który wywołuje każdą negatywną emocję we mnie.

***

Kiedy już doprowadziłam się do spokoju, dzwonię do Oli, by powiedzieć jej o jutrzejszym wyjeździe oraz zrelacjonować, co dzisiaj się wydarzyło.
- Halo? - słyszę już po pierwszym sygnale.
- Oluś, potrzebuję z tobą porozmawiać.
Na chwilę zamieram, po czym wzdycham bezgłośnie i kręcę głową.
Jesteś niezwykle opanowana Rozalio, naprawdę, kpię w duchu.
- Co się stało, Ro? - pyta dziewczyna od razu, zaniepokojona moimi słowami.
Opadam na wypoczynek w salonie i poświęcam chwilę na zebranie myśli.
- Kiedy szłam na trening. wpadłam na kogoś.
- Kogo? Tego chłopaka z liceum, o którym dzisiaj mówiłyśmy?
- Nie. Jakiegoś przystojniaka.
- Przystojniaka?! - piszczy podekscytowana. - Jak wyglądał?
Macham lekceważąco ręką, mimo że tego nie widzi.
- Naprawdę przystojny, ale nie o to chodzi. Zaprosił mnie na kawę.
- Zgodziłaś się? - tym razem jej głos jest spokojny, delikatny. Ona też wie o Darku.
Wzdycham.
- Nie. Po tym, jak powiedziałam, że nigdy się nie spotkamy spytał, dlaczego. I ja powiedziałam, że mam chłopaka.
- SKŁAMAŁAŚ?! - Ola również zdaje sobie sprawę, że nie lubię mówić nazbyt fałszywych informacji.
- Tak. Ale teraz nie do końca... Bo widzisz... Potem rozmawiałam o tym z Marcelem. I on zgodził się zostać moim chłopakiem. W razie, gdybym jeszcze spotkała tego faceta.
Spodziewam się krzyku niedowierzania. Albo tyrady, jaka jestem głupia. Natomiast w życiu nie spodziewałam się następujących słów:
- Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim będziecie razem.
- Słucham? - Po prostu szczęka mi opada.
- No, spodziewałam się tego. Od dawna byliście na dobrej drodze do związku.
- Ale my tylko udajemy - tłumaczę pospiesznie.
- Jesteś pewna? Nie pamiętasz, że Marcel chciał z tobą być? Wątpię, żeby on o tym zapomniał.
- Faktycznie śmiał się, że po roku w końcu się zgodziłam, tak jakby... - wspominam. - Ale myślałam, że on żartuje! - dodaję na swoją obronę.
- Nie denerwuj się, Ro. Po prostu uważaj. Porozmawiaj jeszcze raz z Marcelem.
Wzdycham po raz kolejny, zdając sobie sprawę z błędu, który popełniłam.
- Dobrze, masz rację. W każdym razie jedziemy jutro z Marcelem na plażę. Jedziesz z nami? - zmieniam temat.
- Mam służyć za przyzwoitkę? Nadal?
Śmieję się.
- Niekoniecznie. Ale możesz być kolejną osobą, która chce się poopalać i troszkę popływać.
- W takim razie może być. O której?
Szybko informuję ją odnośnie godziny oraz miejsca spotkania. Przekazuję jej również uwagę od naszego przyjaciela. Rozmawiamy jeszcze chwilę, po czym Ola stwierdza, że na nią czas, by wstała następnego dnia na czas. Żegnamy się więc, a ja pakuję szybko rzeczy, które będą mi jutro potrzebne.
- Jutro zależy od ciebie - szepczę, nim zamykam powieki i zasypiam. 

Jesteś moja, kochanie || T.L. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz