XIII. Rozalia

22.5K 1K 19
                                    

Powoli wraca moja świadomość. Przez moje zamknięte powieki przebija się stłumione światło. Leżę na czymś miękkim, z pewnością na łóżku. Jest ono niezwykle wygodne. Jest mi przyjemnie i ciepło.
Razem z tymi dobrymi odczuciami, zaczynam zdawać sobie sprawę z tych mniej przyjemnych. Na przykład ból głowy, zwiastujący pojawienie się w przyszłości dużego guza, może nawet jakiegoś wstrząśnięta mózgu czy coś w tym stylu. Moje ciało musi być poobijane - praktycznie wszystko mnie boli. Nie zdziwię się, jeśli wkrótce okaże się, że mam pełno siniaków na całym ciele.
Obracam się nieco na bok i nie mogę się powstrzymać od stęknięcia naznaczonego bólem. Macam delikatnie tył głowy.
- O Boże - mamroczę.
Na mojej dłoni spoczywa inna dłoń, większa i nieco twardsza od mojej.
- Cholera, zapomniałem, że się uderzyłaś - warczy ten ktoś. - Nie dotykaj. Zaraz zadzwonię do któregoś z chłopaków, żeby przyniósł zimny okład i może jakąś maść. - Dotyka delikatnie mojego przedramienia i klnie. - Już robią ci się powoli siniaki. - Czuję, jak ta dłoń, wcześniej przykrywająca moją, przesuwa się na moje czoło i gładzi je delikatnie. - Wszystko będzie dobrze, kochanie.
Zdaję sobie sprawę, że skądś znam ten głos. Ma przyjemną barwę, jest trochę zachrypnięty, jakby już dość długi czas nic nie mówił. Brzmi seksownie. I już wiem.
O matko, Zachariasz.
Otwieram szybko oczy. Faktycznie, nade mną pochyla się z zatroskaną miną mężczyzna, który budzi we mnie strach i pożądanie jednocześnie. Patrząc w jego oczy, czuję nawracającą falę wspomnień.
Darek pochylał się nade mną, byłam uwięziona pomiędzy nim, jego ramionami i oparciem fotela. Wyraz twarzy miał, mówiąc delikatnie, zirytowany.
- Daj spokój - powiedział do mnie, wyciągając mi telefon z dłoni i odrzucając na stolik obok. Z powrotem wrócił ręką na oparcie fotela tylko po to, żeby zaraz przenieść dłoń na moje kolano i rozpocząć nią wędrówkę ku górze, na moje udo.
Chwyciłam jego dłoń, unieruchamiając ją.
- Nie - powtórzyłam stanowczo.
Ścisnął moje udo, a ja wzdrygnęłam się z bólu, kiedy siniak powstały dwa dni wcześniej dał o sobie znać.
- Przestań mnie powstrzymywać - warknął wkurzony.
Pokręciłam głową, czując nawracający strach. Nie lubiłam, kiedy Darek miał taki humor, jednak jeszcze bardziej bałam się dać mu to, czego chciał.
- Będę cię powstrzymać tak długo, jak długo nie będę gotowa na to, na co ty jesteś.
- Masz już szesnaście lat. Możesz uprawiać seks.
- Co z tego? Nie jestem gotowa, Darek.
- A kiedy będziesz, co? Jak na razie od paru miesięcy słyszę to samo. - Nachylił się do mojego ucha. - To właśnie dlatego oglądam te wszystkie filmy, które ciebie tak obrzydzają.
- Kiedy będę gotowa, dowiesz się o tym pierwszy. - Odwróciłam głowę, nie chcąc, aby zobaczył strach i ból, który we mnie wywoływał w ostatnim czasie.
- Oby. - Zły odsunął się ode mnie i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.

Zachariasz pochyla się nade mną tak samo jak on. W przypływie paniki odpycham go mocno. Gdy ten zdziwiony odsuwa się do tyłu, zeskakuję z łóżka i cofam się w najdalszy kąt.
- Odejdź! - krzyczę do mężczyzny.
Ten tylko pociera klatkę piersiową, zamyślony.
- Znowu mnie zaskoczyłaś ciosem - w końcu stwierdza, uśmiechając się lekko. - Powiedz, ćwiczysz coś? - Zbliża się do mnie o krok.
- Stój! Nie podchodź do mnie! - staram się brzmieć stanowczo.
Z westchnieniem zatrzymuje się i patrzy wyczekująco.
Rozglądam się dookoła. Znajdujemy się w dużym pokoju, a konkretniej w sypialni. Nie ma tu dużo rzeczy. Szafa, duże łóżko, fotel, lampa. Wydaje się nieco pusty i... bezosobowy. Wszystkie ściany są pomalowane na czarno. Owszem, lubię ten kolor, ale przez wszystkie ściany w takim kolorze, ten pokój wydaje się... straszny. Mógłby go przemalować. Na jego miejscu dodałabym tutaj więcej mebli. Przydałaby się tutaj kobieca ręka, której wyraźnie tutaj brak.
O dziwo, czuję ulgę, że nie jest z nikim. A nawet jeśli jest, to chyba nie na poważnie. W jego sypialni nie na żadnych śladów, które mogłyby wskazywać na obecność kobiety.
Chyba, że...
Zaraz, czy to moja torba?
- Co ja tu robię? - pytam, przenosząc wzrok na niego.
Przez dość długą chwilę zastanawia się nad odpowiedzią.
- Może lepiej będzie, jeśli usiądziesz - radzi mi.
- Co tutaj robię? - ponawiam pytanie, ignorując go.
- Usiądź - również się powtarza, jednak tym razem bardziej stanowczym tonem.
Toczymy przez chwilę bitwę na spojrzenia. Może faktycznie powinnam go posłuchać, biorąc pod uwagę, że czuję narastający ból w plecach. Ale nie wypełniam rozkazów na zawołanie, więc dla zasady przechodzę do zasłoniętego okna, w dość dużej odległości od niego i opieram się o parapet biodrem. Zaraz jednak prostuję się, czując ból. Pewne kolejny siniak. Mam nadzieję, że zdążyłam w porę zamaskować grymas bólu - poobijana, zwijająca się z bólu dziewczyna nie będzie wyglądać strasznie, a żałośnie.
- No więc, gdzie jestem? - ponaglam, patrząc na mężczyznę.
- Najpierw mi powiedz, czy dobrze się czujesz? - Po moim kiwnięciu głową wzdycha z ulgą. - Zadzwonię do Huberta, żeby przyniósł okład i maść. - Wyciąga telefon.
- Najpierw mi powiedz, gdzie ja jestem.
Patrzy na mnie przez chwilę bez słowa, w końcu jednak mówi:
- Jesteś tutaj bezpieczna, nie musisz się bać.
Przewracam oczami.
- Ciężko przychodzą ci odpowiedzi na pytania?
Pisze coś szybko na telefonie, po czym z powrotem go chowa.
- Teraz zadam ci parę prostych pytań - mówi, ignorując moje pytanie. - Proszę, żebyś na nie odpowiedziała zgodnie z prawdą, dobrze?
Przewracam oczami na jego słowa.
- Oczywiście, panie sędzio. A za bycie grzeczną dziewczynką i poprawne odpowiedzi dostanę jakąś nagrodę?
- Jeśli później nie będziesz sprawiała kłopotów, czeka cię mnóstwo dobrego i pełno nagród - mówi to dziwnym tonem, nie zagłębiam się jednak w to. - Zaczynajmy - dodaje. - Nie mieszkasz w tamtym mieszkaniu? W tym, którym cię znalazłem?
Marszczę brwi.
- Włamałeś się do czyjegoś mieszkania! - przypominam sobie. Zaczynają wracać do mnie wspomnienia. - Porwałeś mnie!
- Tak, wiem - odpowiada wprost. - A teraz, im szybciej odpowiesz na moje pytania, tym szybciej będziemy mogli przejść do przyjemnych rzeczy.
- Jak na przykład mój powrót do domu?
- Nie mieszkasz tam, prawda?
- Nie - burczę zrezygnowana, gdy zdaję sobie sprawę, że nie odpuści.
- A więc kto? Kim są właściciele?
- Po co ci to wiedzieć?
- Kim są właściciele, Rozalio? - powtarza nadal spokojnie.
Zaciskam pięści.
- Moja siostra i jej chłopak.
- Co u nich robiłaś, sama?
- Pilnowałam mieszkania podczas ich nieobecności.
- Nie było większości rzeczy. Wyjechali gdzieś?
- Grzebałeś w ich rzeczach? - syczę. - Nie powinno mnie to dziwić. Tak, wyjechali na wakacje, a ja miałam się zająć mieszkaniem i kotem. - Sztywnieję. - O Boże, Bokser!
Tym razem to mężczyzna marszczy brwi.
- Bokser? Kot?
- Tak, on! Gdzie jest?!
- Zgaduję, że chodzi gdzieś po ulicy. Nie martw się, Hubert wkrótce tam pojedzie sprawdzić, czy jest, złapie go i przywiezie - uspakaja mnie.
I trochę faktycznie mnie to uspokaja, chociaż nie powinno.
- Gdzie wyjechali? - wraca do przesłuchania.
- Na wakacje, mają wrócić za dwa tygodnie. - Krzyżuję ręce na piersiach. - O co chodzi? Proszę, powiedz mi w końcu.
Pociera przez chwilę brodę, zamyślony.
- Powiedz mi jeszcze, czy chłopak twojej siostry miał kiedykolwiek jakieś problemy finansowe? - pyta. - Pożyczał od znajomego pieniądze i nie chciał oddać? Albo był w dołku finansowym i nagle miał zastrzyk gotówki?
Szok sprawia, że zaczyna mi się kręcić w głowie.
- Nie, Mikołaj bardzo dobrze zarabia. Asia nigdy nie skarżyła się na problemy finansowe w ich związku - mówię cicho. - Boże, skąd taki pomysł? Mikołaj nie potrzebuje brać żadnych pożyczek czy kraść.
- Jesteś pewna?
- Oczywiście, inaczej już dawno bym go wykopała. Wspólny kredyt na mieszkanie to nie małżeństwo kościelne. Asia nie potrzebuje złodzieja przy swoim boku.
Kiwa z aprobatą głową, jakby moje odpowiedzi go zadowoliły. Rozlega się pukanie do drzwi, a on podchodzi do nich i je uchyla. Wymienia z kimś szybko parę zdań. Nie widzę nowo przybyłego, ponieważ Zachariasz mi zasłania widok. Po zamknięciu drzwi odwraca się w moją stronę z niebieską tubką, ręcznikami i jakimiś opakowaniami.
- Dobrze. A teraz usiądź na łóżku. Najlepiej byłoby, gdybyś się położyła.
- Nie ma mowy - wypalam od razu.
Jego wyraz twarzy twardnieje nieco.
- Miałaś być grzeczną dziewczynką.
- Tylko podczas przesłuchania - przypominam.
- Siadaj - rozkazuje.
Powiedział to takim tonem, że bez zastanowienia wykonuję polecenie. Podchodzi do mnie, otwierając tubkę z maścią. Bez słowa smaruje każde odsłonięte na moim ciele miejsce, gdzie moja skóra już zmieniła kolor.
- Hej! - Łapię jego nadgarstek, gdy po podwinięciu koszulki chce odsunąć w dół moje spodenki. - Nie pozwalaj sobie.
- Tam też jesteś poobijana.
- Dam sobie z tym radę bez twojej pomocy.
Prycha cicho, ale odsuwa dłoń i podaje mi maść.
- Świętoszka.
Żebyś wiedział.
Nie odzywając się do niego zajmuję się wszystkimi miejscami, którymi on nie zdążył.
- Oprzyj się o poduszki - komenderuje.
- Odpuść sobie już, co? - proponuję, w tym samym czasie opierając się o przyszykowany stos.
- Twoja głowa - tłumaczy. - Nałożę okład i tyle. - Gdy nie odpowiadam przykłada przyjemnie chłodny kawałek materiału do mojej głowy.
Zamykam oczy układam się wygodniej.
- No więc, kiedy mnie wypuścisz?
Zanim zdąży odpowiedzieć drzwi sypialni otwierają się i bez pozwolenia wchodzi mężczyzna o krótko przyciętych blond włosach. Ma kolczyki. Najbardziej niesamowite są jednak jego oczy, które z daleka wydają się być złote.
- Zack - odzywa się. Spogląda na mnie i posyła mi krótkie skinięcie głową. - Ty pewne jesteś Rozalia. - Po moim potwierdzającym kiwnięciu głową przenosi wzrok na Zachariasza. - Daj ją do oddzielnego pokoju.
- Nie - odpowiada od razu drugi mężczyzna.
Odchrząkuję.
- Ja wracam do domu - przypominam im obydwóm.
- Nie może spać u ciebie - mówi, ignorując mnie blondyn.
- Będzie spała ze mną - upiera się brunet.
- Nie jesteś na to przygotowany, Zachariasz. Znaczy, ten pokój na pewno nie. Nalegam, żeby spędziła noc w innym pokoju. Przynajmniej tą.
Pokój nie jest przygotowany? Że co? Chodzi o to, że nie ma dwóch łóżek?
Wstaję, przytrzymując okład przy głowie.
- Jeśli to już wszystkie pytania - mówię, gdy oboje zwracają ma mnie uwagę - chciałbym, żeby któryś z was zawiózł mnie do domu, albo zamówił taksówkę.
Obaj patrzą na siebie.
- Nie powiedziałeś jej? - syczy znajomy mężczyzny, który budzi we mnie sprzeczne uczucia.
Ten po raz kolejny wraca do mnie wzrokiem. Bierze głęboki oddech i powoli wypowiada słowa:
- Ty tutaj zostajesz. Na stałe.
Ja na te słowa reaguję niespodziewanie i dla nich, i dla siebie.
Zaczynam się śmiać.

Jesteś moja, kochanie || T.L. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz