XXVI. Zachariasz

20.9K 843 9
                                    


Cześć,
Proszę, abyście przyjrzeli się zdjęciu powyżej. Istnieje możliwość, że powstanie historia również o nim, jeśli będziecie tego chcieli.

Daniela

*****

Decyduję się załatwić tą sprawę z Piotrem już teraz, więc zostawiam Rozalię samą w pokoju, mówiąc, że idę po picie i jedzenie dla nas. Przez myśl mi nigdy wcześniej nie przeszło, że Piotr może skrzywdzić tą dziewczynę. Owszem, gdy to ja przejąłem dowodzenie w cichym gangu, Piotr utracił miejsce zastępcy. Z tego, co mi wiadomo z opowieści innych, nikt nie płakał po rozbiciu starej władzy. On i Jakub byli nigdy chętnie wspominani w rozmowach.
Wszystkim tylko wyjdzie na dobre, jeśli pozbędę się stąd Piotra, stwierdzam w myślach.
To nie jedyny pozostały zwolennik starej hierarchii. Pozostało ich jeszcze kilku. A nie mogę przecież wszystkich ot, tak sobie, zabić czy wywalić. Zaś jeśli oni również podważą moje zdanie względem Rozalii... nadal nie będzie czuła się do końca bezpieczna, jeśli ktoś jeszcze wyciągnie po nią łapy.

Nie chcę przecież, żeby się czuła tutaj źle, a ja przez cały czas z nią być nie mogę, więc załatwiam jej ochroniarza i towarzystwo w jednym. Tylko, że za każdym razem, gdy jakaś osoba jej się spodoba, ja automatycznie przestaję tą osobę lubić.
Na przykład taki Benjamin. Zanim wyszedłem z pokoju zdążyła się mnie zapytać, kiedy go spotka. Powiedziałem jej, że mężczyzna ma obecnie dużo obowiązków i nie wiadomo, kiedy znajdzie czas, aby ją odwiedzić.
Co innego miałem powiedzieć? Prawdę, przez którą byłaby kolejna awantura?
Na razie nie mam ochoty na kłótnie. Chcę tylko, żeby ona w tej chwili była bezpieczna.
Jakby los ze mnie naprawdę szydził zza rogu wyłania się... Benjamin.
Warczę w jego stronę, nieco wytrącony z równowagi przez moje gówniane szczęście.
Mężczyzna zatrzymuje się wpół kroku i zdziwiony unosi ręce w geście poddania.
- O co chodzi tym razem? - pyta.
- Nieważne - odpowiadam. - Widziałeś Piotra?
Po chwili zastanowienia kiwa głową.
- Tak, jakiś czas temu wsiadł do auta i odjechał.
Skurwysyn.
- Mówił, gdzie jedzie? - Na pewno wyjechał, bo spodziewał się, że nie będę ani trochę zadowolony po odkryciu, co zrobił.
- Nic nie mówił. - Opuszcza ręce wzdłuż swoich boków. - Tak przy okazji, co z Rozalią?
Patrzę na niego spode łba.
- Chuj ci do tego - odpowiadam chamsko, po chwili jednak biorę głęboki, uspokajający wdech i poprawiam się: - Z nią wszystko jest dobrze. Jest roztrzęsiona po spotkaniu z tym dupkiem, ale da radę. teraz idę po jabłko dla niej.
- Tylko tyle? - Marszczy czoło. - Dochodzi do siebie po spotkaniu z Piotrem?... Zostawiłeś ją z nim?
- Tak - przyznaję niechętnie.
- Zachariasz, przecież ten dupek jest niezrównoważony psychicznie.
- Dzięki, teraz już to wiem. - Robię się coraz bardziej rozdrażniony - nie lubię, gdy inni mnie pouczają i wytykają mi moje błędy. - Idę już. Nie chcę jej zostawiać samej na dłużej, zwłaszcza w tej chwili. I zanim zapytasz: nie, nie pozwolę wam się zobaczyć. Znajdę kogoś innego, kto ją będzie pilnował. - Po tych słowach wymijam go i skręcam za róg, oddalając się szybko od niego.
- Jasne, szukaj. Z tego, co wiem, już dwa razy ci nie wyszło - słyszę jeszcze. - I pozdrów ją ode mnie!
Przyspieszam kroku, aby nie słyszeć choćby jeszcze jego jednego słowa. Inaczej mógłbym stracić nad sobą panowanie, zawrócić i mu przyłożyć.
„Pozdrów ją ode mnie". Nigdy w życiu.
Zapamiętuję, że muszę jeszcze skoczyć do izby głównej i poinformować dyżurującego, że jak tylko pokaże się Piotr, ma mnie zaraz o tym powiadomić i zatrzymać go, w razie potrzeby używając do tego siły. Mam nadzieję, że nie będzie ona konie
Może i jesteśmy gangiem, ale jesteśmy dla siebie rodziną. Rodzina nie powinna się wzajemnie krzywdzić.
W większości przypadków.
Chcę, żeby Rozalia została zaakceptowana tutaj i nie była krzywdzona. A ja również nie mogę skrzywdzić moich podwładnych. Tak więc, cieszyłbym się, gdyby byli dla niej mili, ale utrzymywali stosowny dystans.
Przypominam sobie, że przy okazji mógłbym zanieść do izby głównej papiery, które są w moim gabinecie, więc szybko wstępuję do siebie. Nie zawracam sobie głowy zamykaniem drzwi, tylko od razu przechodzę do szukania papierów. Wyciągam ich cały stos i zduszam przekleństwo, gdy prawie mi się wysypały na podłogę.
- No wiesz co? Zrezygnowałeś z walk, znajomych, rodziny i wyjechałeś z Ameryki tylko po to, aby znaleźć się w takim zadupiu jak Polska i bawić się jakimiś papierkami? - słyszę za sobą znajomy męski głos, tak dawno przeze mnie nie słyszany.
Odwracam się tak szybko, że kartki wirują wokół mnie i nie potrafię tym razem powstrzymać przekleństw, które się wydostają z moich ust. Z niedowierzaniem wpatruję się w blondyna o niebieskich oczach, opartego o ścianę przy drzwiach ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej ramionami.
Unosi jeden kącik ust w uśmiechu.
- Kopę lat, przyjacielu - mówi.
- Mason - odzywam się, nadal w szoku. - Co ty tu robisz?
Wzrusza ramionami.
- Jestem nowym rekrutem - odpowiada wprost. - Przysłano mnie na spotkanie z przywódcą, Zachariaszem Nieznanym. Byłem zdziwiony, ponieważ sądziłem, że spotkam się z... Taylorem Lautnerem, moim przyjacielem, który odszedł bez pożegnania.
Kręcę głową.
- Jaki rekrut? - Zaczyna mnie ogarniać zdenerwowanie i panika. - Nie możesz. Jak mnie w ogóle znalazłeś? - Ruszam w jego stronę, nie przejmując się papierami.
Odpycha się od ściany i wychodzi mi naprzeciw.
- Gdy odszedłeś obiecałem sobie, twoim rodzicom i twojej siostrze, że odnajdę cię.
Nagły ból przeszywa moje wnętrze na wspomnienie o mojej rodzinie.
- I odnalazłem - kontynuuje. - Kosztowało mnie to cztery lata szukania, parę bójek, dużo kasy, wstąpienie do gangu. Ale cię odnalazłem. - Teraz całe jego usta wyginają się w uśmiechu i rozkłada ramiona. - Wiem, że to bardziej dla dziewczyn i pedałów, ale pozwolisz mi, że cię uściskam? Nawet facet może zatęsknić po takim długim czasie za przyjacielem.
Nie odpowiadam, po prostu w następnej chwili mocno ściskam Masona.
- Ja również tęskniłem - informuję go, zaciskając oczy.
Klepie mnie po plecach.
- Zniknąłeś - znowu zaczyna Mason, odsuwając się po dłuższej chwili
Wzdycham i wskazuję mu sofę, bez słów przekazując, aby usiadł.
- Anna. - To imię tłumaczy praktycznie wszystko.
Mężczyzna klnie.
- Mówiłem ci, że ta suka nie jest dla ciebie. Więc to przez nią tutaj siedzisz?
Kiwam potwierdzająco głową, on natomiast swoją kręci z niedowierzaniem.
- Że to zaszło aż tak daleko... Tylko dlatego odszedłeś?
Waham się przed odpowiedzią.
- Nie. Chciałem zobaczyć świat. Inne kraje. Zdążyłem zwiedzić trochę Europy...
- I zaciąłeś się na takim zadupiu. Wiem, że to ona wplątała cię w gang. Ale to nie był ten.
- Nie - potwierdzam jego przypuszczenia. - To było w Danii. Tutaj przyjechałem, żeby wykonać kolejne zlecenie. Spotkałem ten gang. No cóż, zżyłem się z nimi. - Uśmiecham się, chociaż jest to bardziej grymas. - Zwłaszcza, gdy pokonałem to ścierwo o imieniu Jakub.
- Słyszałem. - Marszczy czoło. - Dlaczego zmieniłeś imię?
Wzruszam ramionami.
- To Polska, w razie problemów wolałem mieć polskie imię i nazwisko. Poza tym, nowa tożsamość, nowa historia, co nie?
Patrzy na mnie z wyrzutem.
- A my? Twoi rodzice martwią się o ciebie, zastanawiają się, czy żyjesz. Makena każdego wieczora płacze w poduszkę i prosi o jakikolwiek znak. Mi też było ciężko.
Uderza we mnie poczucie winy. Muszę się przyznać, że gdy odchodziłem, nie pomyślałem o nich i o tym, jak będą się czuć po moim odejściu.
- Przepraszam - mówię. To nie jest błyskotliwe, jednak nie wiem, co mam powiedzieć.
- Jasne. Zwykłe słowo wszystko wymaże. Mógłbyś przynajmniej napisać list do nich. Zachowają go na dłużej niż rozmowę telefoniczną. Nie sądzisz, że im też należą się wyjaśnienia?
- Wiem. - Przełykam ciężko. - Napiszę do nich. Zadzwonię. Wyjaśnię tyle, ile będę mógł.
To będzie dla mnie ciężkie. Dopiero co odważyłem się zobaczyć ich twarze na zdjęciach, a rozmowa... Sama myśl o tym napawa mnie przerażeniem.
- Rozumiem, że może być ci ciężko - odzywa się spokojnym głosem Mason. - Oboje zachorowaliśmy na to gówno zwane miłością. To jednak minęło. Anny już tam nie ma, odeszła razem z innymi i problemami. Wróć ze mną, do domu.
Zamykam oczy i opuszczam głowę.
Wiedziałem, że to nadejdzie.
- Nie mogę.
- Możesz. - Wstaje. - Dobrze wiesz, że możesz. Możesz przekazać wszystko swojemu zastępcy albo komuś innemu. Pozamykaj sprawy, spakuj się, zabukuj bilet...
Podnoszę na niego wzrok.
- Nie mogę - powtarzam uparcie.
Zamiera.
- To nie chodzi o twoje przywiązanie do gangu, prawda? - pyta. - Kurwa, co tym razem?
Biorę głęboki wdech.
- Ma na imię Rozalia.
Prycha i siada z powrotem.
- Jakie niewinne i przyjemne dla ucha imię - drwi. - Nie możesz znowu się w to wplątać.
- Za późno - stwierdzam. - Już się w to zaangażowałem.
- Po co? Co ci z tego jebanego uczucia, które następuje po odrzuceniu? Zdrada Anny cię załamała, zniszczyła na tyle, że zmieniłeś się o sto osiemdziesiąt stopni. A co będzie, jeśli ona cię odrzuci?
- Nie może - mówię żarliwie. - Ona nie zrobi tego. Nie może.
Patrzymy na siebie przez długi czas w milczeniu.
- Sparzysz się. Znowu - stwierdza, odzywając się pierwszy.
Schylam się i zbieram szybko rozsypane na podłodze kartki.
- Muszę iść - mówię, ignorując jego uwagę. Wstaję i kieruję się do drzwi. - Nie odejdę stąd, przynajmniej nie teraz. I nie sam. A teraz idę zanieść to i pójdę po coś do jedzenia dla Rozalii.
- Ty idziesz, ponieważ ona leży wyłożona na łóżku i nie może wstać, żeby nie przemęczyć nóg?
Trzaskam drzwiami od swojego gabinetu. Lepsze to niż przyłożenie staremu przyjacielowi.
Nie dziwię mu się, dlaczego tak zareagował na wieść o Rozalii. On najlepiej wiedział, jak ciężko przeżyłem zdradę Anny. Sam miał nie lepszy zawód miłosny. Oboje obiecaliśmy sobie, że więcej nie wpakujemy się w takie coś.
No a ja się wpakowałem.
Jednak jest za późno, abym się tym przejmował. Teraz myślę tylko nad tym, jak rozwiązać wszelkie problemy z Rozalią i jak odesłać Masona do domu, tam, gdzie jest bezpiecznie. Nie chcę, żeby był w pobliżu gangu. Nie chodzi o to, że to jakiś niedouczony dzieciaczek, tylko... gdyby mu się coś stało, byłoby to bardziej druzgocące, niż ta cała historia z kobietą, której nigdy więcej nie chcę widzieć.

Jesteś moja, kochanie || T.L. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz