X. Zachariasz

25.2K 1K 48
                                    

Wpatruję się w sufit swojej sypialni w rezydencji. Zamykam oczy i przypominam sobie moje spotkanie z Rozalią.
Nie zareagowała dobrze, gdy mnie zobaczyła. Nie była chętna, gdy... zmusiłem ją do pójścia ze mną na spacer.
Ale czy ją zmusiłem do tego? Nie, to chyba za ostre określenie. Ja zaszantażowałem tylko jej byłego - może jeszcze nie byłego, ale już wkrótce - chłopaka czymś, o czym nie wiedziała.
I to mnie właśnie ciekawi. Dlaczego ona nic nie wie o tym, że on ma brata? Dobrze, Darek może i jest przestępcą, ale szansa, że ona wiedziałaby o tym jest niezwykle znikoma.
A więc dlaczego Marcel nic jej o nim nie powiedział? A rodziców jego przynajmniej poznała?
Zresztą, co mnie to obchodzi? Powinienem się cieszyć, jeśli nie. Im mniej o nim wie, tym lepiej. Łatwiej będzie jej o nim zapomnieć.
No i może jeślibym powiedział, że zataił przed nią, że zataił przed nią tak istotne informacje, może sama z własnej woli zerwałaby z nim kontakt? Tylko czy to, że nie powiedział jej o bracie, będzie aż tak bardzo ważne, że go znienawidzi?
Mam nadzieję, że tak.
Słyszę swój telefon, jednak nie odbieram. Zamiast tego zamykam oczy i przywołuję obraz Rozalii.
Jaką ja mam ochotę na te jej malinowe usta. Chcę spijać jej jęki, słowa potwierdzające jej pragnienie mnie, równe mojemu względem niej. Chcę wessać jej skórę szyi i wbić w nią zęby - nie na tyle, aby ją skrzywdzić, ale po to, by zostawić swój ślad na niej.
Z chęcią pozostawiłbym coś trwalszego. Może wybrałbym dla niej biżuterię, na której byłoby moje imię?
Nie, to za mało. Mogłaby to ściągnąć. Nie, żebym jej na to pozwolił, ale jednak.
A może tatuaż? Kazałbym wytatuować na niej moje imię, jeszcze nie jestem pewien, w jakim miejscu. Może w paru?
Uśmiecham się. To jest to. Każę ją wytatuować. To będzie trwałe. Nie pozbędzie się tego, nieważne, jakby chciała. Chociaż mam nadzieję, że nigdy nie najdzie ja taka ochota. Że zapragnie mnie na równie wysokim poziomie, co ja ją.
A pragnę jej niezwykle mocno. Tak mocno, że nie wyobrażam sobie, abym kiedykolwiek potrafił pozwolić jej odejść.
Zatrzymać ja na zawsze?
Marszczę brwi. No bo czy ja chcę z nią być już na stałe, do końca?
Owszem, tego chcę. Chcę wieczności z nią.
Prycham na własne myśli. Jasne, chcę z nią być, jednak wątpię, abym był nie zainteresowany już do końca swojego życia.
Jednak na tą chwilę tak to wyglądało.

Boże, jestem pojebany. Jaka wieczność? Jaki tatuaż?  

Przypominam sobie czas spędzony z Anną. Nadal czuję ból, gdy o niej myślę, zmuszam się jednak do tego, aby nie skupiać się tak bardzo na nim.
Pragnąłem Anny, ale czy tak intensywnie jak Rozalię?
Nie.
Chciałem z nią się związać na stałe, zanim jeszcze tak naprawdę ją poznałem?
No nie. A pragnę tego, jeśli chodzi o Rozalię.
Do moich uszu znowu dociera dźwięk mojego telefonu, oznaczający to, że ktoś nadal próbuje się ze mną skontaktować, a ja znowu to ignoruję.
Czy byłbym zdolny zrezygnować z Rozalii, jeśli to oznaczałoby powrót Anny do mojego życia?
Waham się z odpowiedzią, chcąc automatycznie powiedzieć nie. Tylko czy byłaby to szczera odpowiedź? 
- Co w tobie jest takiego, że nie potrafię o tobie zapomnieć? Albo sobie ciebie odpuścić? - mruczę do jej obrazu w mojej głowie.
Otwieram oczy i sięgam po jej zdjęcie, leżące na mojej szafce nocnej. Sam je zrobiłem, gdy była jeszcze na plaży.
Piękna.
Myślałem, że ona nie nosi okularów, jednak gdy ją zobaczyłem na kocu, miała je.
Postanawiam, że ją o to zapytam, gdy tylko się zobaczymy. A mam silne przeczucie, że to nastąpi już wkrótce.
Po raz kolejny moje rozmyślania zostają przerwane, tym razem przez pukanie do drzwi.
Warcząc, rozdrażniony wstaję i odkładam zdjęcie dziewczyny, po czym podchodzę do drzwi i gwałtownie je otwieram.
Za nimi stoi Hubert z uniesioną pięścią, gotowy znów zapukać.
- Zack. - Wbija ręce do kieszeni i chrząka.
Unoszę brwi i czekam.
- Transakcja... - kontynuuje mężczyzna - nie poszła do końca tak, jak zaplanowaliśmy.
Jego ton i słowa zasiewają we mnie ziarno trwogi i niepokoju.
- Co się stało? - pytam.
- Facet, z którym mieliśmy odbyć transakcję, wystawił nas do wiatru - odpowiada. - Okazało się, że najwyraźniej nie ma pieniędzy dla nas. Próbował uciec za granicę, do Niemiec, ale go złapaliśmy. Niestety Max został ranny podczas pościgu. Dobrze, że ten facet nie celuje najlepiej i trafił go w ramię, a nie w głowę, jak mierzył. Teraz jest w pokoju przesłuchań i coś tam się tłumaczy. Postanowiliśmy, że zostawimy go tobie.
- Max został ranny? - dociera do mnie sens słów Huberta, a ten na potwierdzenie kiwa głową. - Skurwysyn. Ale jest dobrze?
Znowu kiwa głową.
- Na tyle, na ile może być w przypadku postrzelenia.
- Max jest u siebie?
- Tak, w rezydencji.
Wychodzę z pokoju, nie przejmując się zamykaniem drzwi.
- Zaraz pójdę do tamtego faceta, najpierw do Maksa - mówię wiedząc, że Hubert idzie za mną. - Poza tym nie ma co wstrzymywać roboty. Trzeba sprawdzić, jakie są kolejne zadania.
- Zrobię to - deklaruje i chwilę później skręca do jednego z pokoi.
Ja idę do pokoju dobrego znajomego. Już przed drzwiami słyszę zduszone przez nie głosy. Pukam w nie i czekam.
Otwiera mi Kamil.
- Jest Zack - informuje głośno i wpuszcza mnie do środka.
Patrzę na łóżko. Leży na nim blady - pewnie od utraty krwi - Max. Ma zamknięte oczy, ale gdy dowiaduje się o moim przybyciu otwiera je. Jego źrenice są rozszerzone. Domyślam się, że chłopaki nafaszerowali go prochami, bo uśmiecha się do mnie szeroko, a po chwili krzywi z bólu. Potem jednak znowu się uśmiecha.
- Siema - charczy, pewnie przez suche gardło. - Postrzelił mnie w ramię, ale ja za to strzeliłem gnojowi w nogę.
Uśmiecham się.
- O to chodzi.
Odpowiada na mój uśmiech jeszcze szerszym uśmiechem, zaraz jednak poważnieje.
- Stary, przez niego jestem teraz nieprzydatny. Kurwa, może to moja wina? Gdybym od razu się domyślił, co on robi...
- To nie twoja wina - przerywam mu. - Szybko wyzdrowiejesz, a ja skopię mu za ciebie dupę.
- Dzięki - mamrocze. - Ale zostaw coś dla mnie. Gdy tylko będę mógł stanąć, skończę z nim.
Kiwam głową.
- Spoko. A teraz odpoczywaj. Idę go przesłuchać.
Wychodzę, nie czekając na odpowiedź. Kieruję się po piwnic. To tam mamy pokoje, w których przesłuchujemy, przetrzymujemy czy torturujemy jeńców i oszustów takich jak ten.
Znajduję go w pierwszej z sal. Akurat tej do tortur. Szczerze? Ja tylko ich straszę torturami. To zazwyczaj wystarczy. Wolę ich pokonać w równej walce, najczęściej na pięści.
Mężczyzna słyszy zamykane drzwi i podnosi wystraszony wzrok.
- Przepraszam! - krzyczy od razu. - Proszę, nie róbcie mi krzywdy! Już oberwałem.
Spoglądam na jego nogę. Rzeczywiście, został postrzelony w udo. Zostało jednak obandażowane, a krwotok zatrzymany.
- Powiedz - zaczynam, podchodząc do stolika, na którym leżą różne przybory - dlaczego sprawy przybrały taki obrót? Ty i moi ludzie mieliście spotkać się po to, abyś oddał nam pożyczone pieniądze, ponieważ minął termin. - Podnoszę nóż i odwracam się z powrotem w stronę mężczyzny, patrząc wyczekująco.
Wciąga gwałtownie powietrze.
- J-ja nie mam tych pieniędzy - wyznaje.
- Och. - Przykładam ostrze noża do jego szyi. - Dlaczego ich nie masz? Mówiłeś, że powinieneś je już mieć. Nic również nie powiedziałeś wczoraj przez telefon.
Przełyka głośno ślinę.
- To dlatego, bo... bo... Znajomy, dla którego pożyczyłem te pieniądze, wystawił mnie.
Wydaje mi się, że to po prostu zwykła wymówka. Jednak w momencie, kiedy chodzi o pięćdziesiąt tysięcy, każda informacja może być przydatna.
- No dobrze, ale dlaczego cię wystawił?
- Nie chciał oddać pieniędzy. Myśli, że one są moje. Ale on ma wasze pieniądze.
- A mam w to wierzyć, ponieważ...?
- On mieszka w... Świebodzicach. Jak się dowie, że pieniądze są wasze, na pewno odda. Podam wam adres, tylko mnie wypuśćcie, proszę.
Myślę nad tym przez chwilę.
- Dobrze - mówię w końcu i wyjmuję telefon. - Jaki to adres?
Podaje mi go, a ja szybko wpisuję go do notatek.
- Zaraz, gdzie idziesz? Miałeś mnie wypuścić! - woła widząc, że odchodzę.
- Naprawdę miałem? - pytam niewinnie. - Jeśli dostanę pieniądze z powrotem, może to zrobię. O ile Max cię wcześniej nie dorwie.
Żegnany jego krzykami opuszczam salę. Postanawiam załatwić tą sprawę jutro, a teraz idę z powrotem do przyjaciela.

*****

Hej,
Wiem, że zwykle o to nie proszę, jednak byłabym wdzięczna za większą ilość opinii o tej historii, ponieważ chwilami mam wrażenie, że niewielu osobom ona się podoba. Pozdrawiam Was,

Daniela

Jesteś moja, kochanie || T.L. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz