Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Byłam przez całe życie pewna, że jestem stworzona do zabijania. Nikt nie był mi równy.
Problem był taki, że to było złe.
I zamiast być najlepsza...
Byłam najgorsza.- Jak rana ?.- zapytał Pająk, kiedy oboje przyszykowaliście się na starcie ze strażnikami.
- Już lepiej.- uśmiechnęłaś się.- Oho, chyba ktoś tu idzie.
Wstałaś szybko na równe nogi i przygotowałaś się. Do pomieszczenia weszli dwaj żołnierze, którzy spojrzeli się to na ciebie i to na Pająka. Nie byłaś w stanie z nimi walczyć, dlatego posłusznie robiłaś to, co ci kazali. Wytargali cię cię na zewnątrz, gdzie cały klan Metkayina patrzył na ciebie. Wtedy dostrzegłaś przerażone twarze Jake'a i Neytiri.
- Jake Sully! Witam ponownie!.- krzyknął twój ojciec, łapiąc cię za ramię i przyciągając do siebie.- Pewnie kojarzysz moją córkę!
- Miałem nadzieję, że nigdy jej nie odzyskasz. Jest zbyt cenna dla Pandory, aby oddać ją w twoje ręcę.
- Coś za coś.- wzruszył ramionami.- Ty zdradziłeś swoją rasę, więc teraz odbiorę wam jedyną nadzieję.
Nic z tego nie rozumiałaś. Nie wiedziałaś, kim byłaś. Przeklęta ? Nadzieja ? Broń ? O co w tym wszystkim chodzi...
- [T.I], czas na nas.- warknął Quaritch.
- Pająk!.- zaczęłaś się wyrywać, ale twoje ramię ciągle cię bolało.- Pająk!
- [T.I]!.- chciał ci pomóc, ale on również został złapany i nie mógł tobie pomóc.
- Trzymajcie ich, będą mieli idealny widok na masakrę, jaką tutaj planuję urządzić.
Chwila.
Gdzie jeste Neteyam ?- Neteyam...- szepnęłaś.- Odpowiedz, proszę...
"Co się stało ? Jesteś ranna ?"
- Gdzie ty jesteś ?
"Ten idiota popłynął ratować jednego z Tulkunów."
- Musicie się szybko ewaluować. Zaraz rozpocznie się wojna.
"Payakan ma jakiś nadajnik, właśnie próbujemy go wyciągnąć"
- Proszę, uciekajcie!.- krzyknęłaś.
I właśnie w tym momencie Miles spojrzał się na ciebie.- Z kim gadasz, córko ?.- zapytał.
"Nie reaguj, [T.I]". On nie może się o tym dowiedzieć."
- Mówiłam do Pająka, ale jak widać, chyba nie da rady uciec.- westchnęłaś.
Chyba ci nie uwierzył, ale nie drążył dalej tematu.
Zostałaś przypięta do jakiegoś metalowego pręta, tak samo jak Pająk, który próbował walczyć, ale zamiast tego dostał tylko w łeb.- To nie jest dobry pomysł.- syknęłaś.
- A masz jakiś lepszy ?.- zapytał, jakby był urażony twoim komentarzem.
- Problem w tym, że nie. Czuję się...
Bezradna.
Słaba.
Nic nie znacząca.Skuliłaś się, żeby nikt nie widział twoich łez. Tak bardzo pragnęłaś, aby wszystko się ułożyło.
Zaszlochałaś.- [T.I]...
- Pająk. Obiecuję, że to zakończę.- powiedziałaś przez łzy.- Jeszcze dzisiaj.
- Martw się lepiej o swojego Neteyama.- powiedział wystraszony.
- Dlaczego ?.- zapytałaś, wyczuwając strach w jego głosie.
- Bo właśnie się do nich zbliżamy.
Spojrzałaś przed siebie.
Kiri, Tuk, Neteyam, Lo'ak, Tsireya, Aonung i Rotxo.
Byli na celowniku Milesa.- Atak!.- zawołał Quaritch.
Wtedy twój świat się zawalił.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤
CZYTASZ
Heartless | Avatar 2: Istota Wody
Fanfiction"- Masz rację, Neteyam. Jestem bez serca, ponieważ oddałam je dla Pandory" ~ Neteyam x Fem! Reader