Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi :)
- Dzisiaj jesteś jakaś nerwowa.- zauważyła Leyla.
Rzuciłaś kolejnym toporem w drzewo z taką siłą, że metal przebił się przez całe drzewo. Byłaś zdziwiona sama sobą.
- Masz coś konkretnego na myśli ?.- zapytałaś.
- Rzucasz, jakby te drzewa były ci coś winne.
- A może są.- odpowiedziałaś ponownie rzucając toporem.
- [T.I] musi się wyżyć.- odpowiedział Brandon.
- Żebyś zaraz nie znalazł się na moim celowniku.- odgryzłaś się.
Zastanawiacie się, gdzie był Brandon. Otóż chłopak cały czas był w swoim namiocie i spał. Spał, to za mało powiedziane, on zemdlał. Leyla przyznała się, że podczas drogi powrotnej tak ją wkurzał, że mu za mocno przywaliła, a teraz biedny ma guza na połowie głowy. Na szczęście teraz nie wygląda tak źle, chyba.
- Dobra.- Leyla złapała cię za rękę.- Gadaj, o co chodzi ?
- Ugh...pokłóciłam się z Neteyamem. Powiedział, że nie chce, abym wypłynęła na polowanie.
- Ugh...faceci.- warknęła Leyla.- Spokojnie, zaraz mu przejdzie.
- Z pewnością.- odpowiedziałaś dość sarkastycznie.
- Mówię przecież.- uśmiechnęła się.
- A może odpuścimy sobie ten trening i nauczymy się pływać na ilu ?.- zapytał Brandon.
- Nie, musimy wykonać nasz dzienny trening i zrobić raport do pułkownika. Po za tym, nikt nam teraz nie pomoże z tymi ilu.
- Możemy sami się nauczyć.
- Może jeszcze nie, bo przez Brandona dostaną jeszcze wścieklizny.
- Odwal się.
I wszyscy w śmiech.
~
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.- odpowiedziałaś, kiedy Brandon zaczął zwisać z drzewa.
- To idealny pomysł na łączenie się z Eywą i całą naturą.- uśmiechnął się.
- Zacząć to on powinien łączyć fakty.- odpowiedziała cicho Leyla, kiedy odchodziłyście.
- Wiesz, jaki on jest.- uśmiechnęłaś się lekko.- A my za to mamy wolne.
- Wolne ?.- zapytała, śmiejąc się.- O nie nie nie kochana. Musimy jeszcze spisać raport.
- Ugh...naprawdę ?.- jęknęłaś.- Wszystko mnie boli...
- No słuchaj, [T.I]. My tak będziemy robić codziennie, przez dwa miesiące.
- Nawet. Mnie. Nie. Denerwuj. Tak bardzo przeraża mnie ta wi...
- Ukryj się!.- pociągnęła cię w krzaki.
- Leyla, o co ci...
- Patrz przed siebie!
Zrobiłaś to, o co poprosiła cię dziewczyna. Spojrzałaś przed siebie i zamarłaś. Stał tam Neteyam oraz Tsireya. Rozmawiali, ale czułaś, że są za blisko siebie. Poczułaś skurcz w klatce piersiowej.
- Mam mu wpiepszyć ?.- zapytała Leyla.
- Nie, nie trzeba.- odpowiedziałaś niewzruszona.- To ja mu wpieprzę.
- Moja dziewczyna!
Wyszłaś z krzaków i zaczęłaś iść w stronę tej dwójki. Wiedziałaś o niej tylko tyle, że była córką wodza klanu Metkayina. Nie podobała ci się ta dziewczyna.
- Cześć, Neteyam. Czy możemy porozmawiać ?.- zapytałaś, nie ukrywając frustracji z obecności dziewczyny.
- Oh, jasne.- spojrzał na ciebie, a potem z UŚMIECHEM zwrócił się do Tsireyi.- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia Neteyam.- również się uśmiechnęła i poszła. Neteyam cały czas odprowadzał ją wzrokiem.
- Widzę, że znalazłeś sobie nową przyjaciółkę.- powiedziałaś zbyt aroganckim tonem.
- O co ci tym razem chodzi ?.- zapytał zdenerwowany.
- O nic. Chciałam cię przeprosić za naszą poranną sprzeczkę, ale chyba znalazłeś sobie pocieszenie. A może nawet coś więcej.- spojrzałaś w miejsce, w którym straciłaś dziewczynę z oka.- Dobra, nie chce mi się już gadać. Po prostu chce stać się silniejszym żołnierzem, muszę poświęcać swoje życie, więc...uszanuj to, dobra? Chodź w sumie to nawet nie wiem, czy to cię jeszcze obchodzi.
Byłaś w szoku tym, co powiedziałaś, ale jednocześnie wyjawiłaś w tym wszystkie emocje, jako w tobie siedziały. Trudno to nazwać wadą lub zaletą. Czasami czułaś, że to swego rodzaju przekleństwo.
- Nieźle mu dojebałaś.- Leyla wyszła z krzaków i przybiła ci piątkę.- Zajebiste to było.
- Super, a teraz wracajmy zrobić raport. Nie marzę o niczym innym jak po prostu go zrobić i pójść spać.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤
CZYTASZ
Heartless | Avatar 2: Istota Wody
Fanfic"- Masz rację, Neteyam. Jestem bez serca, ponieważ oddałam je dla Pandory" ~ Neteyam x Fem! Reader