Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;
Zawsze myślałam, że ludzie jak i na'vi rodzą się szczęśliwi, a później do końca życia nie czują bólu. Prawda jest taka, że rodzimy się niewinni i nieświadomi. Później czujemy już tylko ból i grzeszymy na każdym kroku.
Ciągle czułaś dotyk chłopaka. Stałaś na wysepce i patrzyłaś się w nieokreślony punkt. Dopiero głos twojego przyjaciela sprowadził cię na ziemię.
- [T.I]!.- Brandon podpłynął do ciebie i wziął twoją rękę. Obrócił cię, patrząc, czy wszystko z tobą w porządku.- Neteyam mi powiedział, że pobiłaś się z Aonungiem.
- To prawda.- powiedziałaś uśmiechając się przy tym.
- Naprawdę ?.- zapytał uśmiechając się.- Kto wygrał ?
- Trudno stwierdzić. Neteyam nam przerwał i sam się zaczął z nim bić.
- Czyli wychodzi na to, że stanął w twojej obronie?
- Nie wiem, niech się jebie.- odpowiedziałaś.- Brandon, co ty robisz z moją twarzą ?
- Sprawdzam, czy z nią wszystko dobrze.
- Jest dobrze. On bardziej ucierpiał.
- Jak bardzo ?.- podniósł na ciebie wzrok.
- Wystarczająco, aby przestał szczekać.
- Moja krew.
- Wiadomo.
~
Niestety, zaczynałaś słabnąć przez uderzenia i obrażenia, jakie zafundował ci Aonung. Brandon jako najlepszy przyjaciel wziął cię więc na ręcę i zabrał na miejsce treningowe. Tak znajdowała się apteczka ze wszystkim, czego rzekomo potrzebowałaś.
- Wiesz, że Leyla żałuję tych słów, co powiedziała ?.- zapytał Brandon po kilku minutach opatrywania twoich ran.
- Nawet tego, że mam teraz złamany nos ? A to ciekawe.
- [T.I]...
- Dobra, przepraszam. To...jak bardzo żałuję ?
- Tak bardzo, że zaczyna nawalać pięściami w konar.
- Oh...
Jeżeli Leyla zaczyna uderzać o drzewo, to znaczy, że jest z nią bardzo źle. Ostatnio tak było, gdy pokłóciła się z pułkownikiem o to, że źle zrobiła polecone jej zadanie. Dziewczyna się załamała i spędziła chyba z cztery godziny na deszczu bijąc w drzewo. Wtedy jej ręce, a dokładnie dłonie wyglądały, jak po niezłej masakrze.
- Czyli...chyba bardzo tego żałuję.
- Uwierz mi, tak. Nie mogę jej odciagnąć od tego drzewa.
- To w takim razie chyba trzeba pogadać.- mruknęłaś, wstając z kory.- Gdzie ona jest ?
- Dosłownie za chwilę ją zobaczysz.
Spojrzałaś jeszcze raz na Brandona, uśmiechając się delikatnie. Nie lubiłaś się kłócić z kimś na kim ci bardzo zależało, ale jednocześnie nadal miałaś za złe to, że tak cię potraktowała. I uderzyła!
Ale jednak była to osoba, którą była przy tobie od dziecka. Obie nie znacie swoich rodziców i razem wychowywałyście się w akademii wojskowej. Brandon również tam był, pamiętasz ten dzień, kiedy razem z Leylą obroniłyście go przed wrednym kolegą z zespołu.
Po spotkaniu z kopniakiem Leyly już się nie odzywał.Brandon miał rację, Leyla dosłownie była kilka metrów dalej, ciągle nawalając w drzewo. Słyszałaś, jak płacze, cicho, ale mogłaś dosłyszeć.
- Leyla.- powiedziałaś twardo.
Dziewczyna przestała bić w drzewo, delikatnie obracając się w twoim kierunku. Dostrzegłaś w jej oczach łzy, których z każdą chwilą robiło się coraz więcej.
- [T.I] ? Co ci się stało ?
Miała chyba na myśli twoje siniaki na rękach oraz spuchniętą wargę, na której krzepnęła już krew.
- Miałam małą potyczkę, opowiem ci później. Najpierw to...
- [T.I], przepraszam. Za to, że cię uderzyłam oraz za to, co powiedziałam o Neteyamie...to nie twoja wina. Po prostu...po prostu to nie twoja wina, okej ? Pamiętaj o tym, to...
- Leyla. Proszę cię. Nie jestem zła.- uśmiechnęłaś się delikatnie.- W sumie to należało mi się.
- Tak trochę...- mruknęła.
- Masz rację, ostatnio dużo się działo i chyba powinnam była wam o tym powiedzieć.
- W takim wróćmy do Brandona, zanim coś sobie zrobi.
- Myślisz ?
- Jestem tego pewna.
Na koniec rozmowy dziewczyna mocno cię przytuliła. Po kilku chwilach dziewczyna zapała cię za ramię i idąc, zaczęła je sprawdzać.
- To...w takim razie z kimś się pobiłaś ?
- Z Aonungiem.- dziewczyna stanęła.- No co ?
- O mój boże. Naprawdę?
- Naprawdę. Nie.- powiedziałaś, zanim dziewczyna chciała coś dopowiedzieć.- Nie wiem, czy wygrałam, ponieważ Neteyam go odciągnął ode mnie i sam zaczął go bić.
- NAPRAWDĘ ?
- Chryste, Leyla nie tak głośno...
- Patrz.- złapała cię za głowę i przekręciła ją na widok, który sprawił, że twoje serce zaczęło tańczyć.
Neteyam stał i rozmawiał z Brandonem, a kiedy cię zauważył, to zaczął iść w twoją i Leyly stronę.
Zawał na miejscu.MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ WAM SIĘ PODOBAŁ!
Miłego dnia/nocy!❤
CZYTASZ
Heartless | Avatar 2: Istota Wody
Fanfiction"- Masz rację, Neteyam. Jestem bez serca, ponieważ oddałam je dla Pandory" ~ Neteyam x Fem! Reader