Rozdział 4.

205 9 24
                                    

Po spędzeniu popołudnia nad dokumentacją w sprawie jutrzejszej misji, postanowiłam zrobić sobie dwugodzinny trening tylko dla siebie. Założyłam słuchawki i skierowałam się do sal treningowych. Tym razem nikogo tam nie zastałam ku mojej uciesze. Włączając moją treningową składankę i ustawiając maksymalną głośność rozpoczęłam rozgrzewkę. Następnie skupiłam się na treningu siłowym. Ostatnią godzinę poświęciłam na trening z udziałem ciosów na worku i gimnastyką na belce. Zatopiona we własnych myślach z całą siłą uderzałam w worek na zmianę pięściami, wykopami z nóg dodając do tego piruety. I mało co nie padłam na zawał, gdy moja ręka nagle została zatrzymana przez cienkie linki. Odwróciłam się natychmiast przyjmując pozycję obronną. Jakież było moje zdziwienie, gdy w drzwiach ujrzałam Petera i Sama, a owe linki były siecią, którą wystrzelił młody. Ściągnęłam słuchawki przy okazji próbując pozbyć się tej nadal jak dla mnie dziwnej substancji.

- Rozumiem, że cardio odbędzie się później – zaśmiał się Sam puszczając oczko.

- Pójdziesz biegać? Mogę z Tobą? – zapytał podekscytowany Parker. Klepnęłam się w czoło, gdy młody po raz kolejny nie załapał aluzji.

- Nie o takie cardio mu chodziło – wyjaśniłam i zaśmiałam się.

- Ona raczej pójdzie biegać z Buckym – dodał Sam.

- Pan Barnes jest całkiem miły – zauważył Peter. – Dlaczego go właściwie nie lubisz?

- Nie ufam mu po prostu. Dziwne, że twój zmysł nie działa przy nim.

- Wiesz, że to nie działa jak kobiecy instynkt? Zresztą pan Rogers mu ufa.

- Rogers ufa każdemu – zauważyłam wskakując na belkę i robiąc na niej mostek. – Uwierzyłby, że wiewiórka to szympans, gdyby ją przebrać.

Zapadła chwila ciszy, podczas której było słychać tylko odgłos moich stóp lądujących na belce.

- Sprawdzimy to? – zapytał znienacka Peter, a ja spojrzałam na niego karcąco.

- Ciekawy pomysł – dodał cicho Sam z powagą w głosie.

Popatrzyłam na ich dwójkę z politowaniem.

- Dobra, ale przebieramy kota i Peter to nagrywa – odpowiedziałam zeskakując z belki wykonując przy tym perfekcyjne salto.

Obaj panowie wyszczerzyli się zadowoleni.

- Peter, idź poszukaj kota – powiedział Sam, a młody zerwał się wybiegając z Sali.

- Dobra, o co chodzi? – spytałam zbierając swoje rzeczy i kierując się w stronę, gdzie zniknął Peter.

- Czemu ma o coś chodzić? – zapytał z miną niewiniątka.

- Bo przyszedłeś tu z Peterem, a oboje wiemy, że za nim nie przepadasz.

- Martwię się o ciebie – westchnął. - Wszystko w porządku?

- Nagle aż tak źle zaczęłam wyglądać?

- Chodzi o twoje zachowanie. Jesteś zdecydowanie bardziej spięta i nerwowa. Peter specjalnie przesiedział cały dzień w siedzibie, bo myślał, że jak zawsze po twojej misji spędzicie trochę czasu razem. Przez co to ja byłem zmuszony oglądać z nim film.

- Mam nadzieję, że go mocno nie zdemoralizowałeś. Stark głowę ci urwie, jeśli młody zacznie przeklinać – zaśmiałam się.

- Nie zmieniaj tematu - westchnął wsiadając do windy. – Powiedział pieprzyć to – dodał cicho, co skomentowałam śmiechem. Zapadła cisza.

- Wiesz, że ta cała sprawą z Hydrą – zaczęłam. – Od ponad dekady się to ciągnie, a ja nie mam pełnych wspomnień właśnie przez nich. Jestem świadoma, że są większe zagrożenia, np. Loki czy inne cuda z kosmosu, ale to dotyka mnie personalnie.

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz