Rozdział 29.

117 9 4
                                    

Nie wiem, ile czasu minęło. Pamiętam ból w każdej komórce mojego ciała tak silny, że chciałam błagać o śmierć. Dręczyły mnie wszystkie wspomnienia, również te, których do tej pory nie pamiętałam, widziałam wszystkie swoje ofiary i na nowo przeżywałam ból, jakiego doznałam w całym swoim życiu. Sporadycznie słyszałam głosy koło siebie, ale nie dałam rady nawet kiwnąć palcem. Gdy w końcu z trudem otworzyłam oczy, czułam jak kawał szmaty służący za ubranie, klei się do mojego mokrego od potu ciała. Miałam przed sobą sufit przypominający kamień lub beton i ze zdziwieniem odkryłam, że pomimo ciemności widzę każdy najmniejszy detal. Natychmiast spojrzałam na swoje ciało, ale wydawało się, że nagle nie urosłam, a chyba tego najbardziej się obawiałam, co wydawało się śmieszne. Chciałam podnieść się do pozycji siedzącej, ale byłam unieruchomiona niezliczoną ilością pasów i już napinałam ciało, żeby je rozerwać.

- Nie polecam – usłyszałam nieznajomy głos.

Skierowałam wzrok w tym kierunku i dostrzegłam mężczyznę celującego do mnie z karabinu maszynowego.

- Gdzie jestem? – zapytałam zachrypniętym głosem.

- W kryjówce Hydry – odparł. – Doktor Repnin za chwilę tu będzie.

Westchnęłam zamykając oczy. Kurwa, czyli poszło źle. Poczułam zbierające się łzy pod powiekami zastanawiając się czy z resztą wszystko w porządku. Modliłam się w duchu, żeby nikt nie ucierpiał z mojego powodu. A gdy zaczęły przeżerać mnie uczucia związane ze stratą kogokolwiek z nich, zaniosłam się szlochem.

- Nie masz się czym martwić – rozległ się głos Repnina. – Twoi przyjaciele są cali.

A ja głośno westchnęłam czując ulgę.

- Wypuść mnie – odparłam bez entuzjazmu, bo przecież było wiadome, że tego nie zrobi.

- Przemyślałem sprawę i nadal mi się przydasz. Chociaż najpierw musimy cię przeprogramować, a wiesz, że nie jestem tego fanem – odparł.

- Jak długo tu jestem?

- Dwa tygodnie? Obawialiśmy, że jednak nie przeżyjesz, bo zajęło ci wiele czasu przyswojenie serum. O wiele więcej niż innym.

- A gdzie jesteśmy?

- Dzisiaj akurat w Mongolii, ale kto wie gdzie będziemy jutro? Jest tak wiele miejsc, gdzie chcemy przejąć władzę.

Zamilkłam, bo naprawdę nie wiedziałam, co powiedzieć.

- Podajcie jej środek nasenny. Oczyścimy jej głowę ze zbędnych myśli – rozkazał Repnin.

Kilka minut później poczułam igłę wbijającą się w moją żyłę na przedramieniu. Chwilę później zasnęłam z mokrymi od łez policzkami, a w głowie kołatało mi się tylko jedno zdanie. Steve, jak mnie znajdziesz, zabij mnie.

OD AUTORKI

Nie będę kłamać, ale to końcówka i ostatnie rozdziały będą raczej krótkie. Wszystkiego najlepszego w nadchodzącym Nowym Roku!

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz