Rozdział 10.

209 12 1
                                    

Krzyki. Docierały do mnie krzyki i polecenia, następnie ból dopadł całe moje ciało i znów zapadła cisza. Za drugim razem dotarł do mnie najpierw ból, a potem pikanie maszyny. Otworzyłam oczy mrugając nimi wielokrotnie nim przyzwyczaiły się do światła. Wspomnienia powoli zaczęły do mnie docierać, a ja natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej nie zważając na nagłe zawroty głowy i wzmożony ból w całym ciele.

- Żyje?! – krzyknęłam rozglądając się nieprzytomnie. Poczułam na sobie ciepłe duże dłonie, które z powrotem przygwoździły mnie łóżka.

- Lila – rozległ się spokojny ton Rogersa.

Spojrzałam na jego zaniepokojoną twarz.

- Czy on żyje? – powtórzyłam, a Steve jedynie pokiwał głową. Wypuściłam z płuc powietrze, które wstrzymywałam przez ten moment.

- Jak się czujesz? – zapytał z troską w głosie.

- W porządku – skłamałam i przyjrzałam się jemu. Miał lekko posiniaczoną twarz, co oznaczało, że wcale aż tak długo nie byłam nieprzytomna. – Ile minęło?

- Jest niedziela, rano – odparł krótko.

- Jak się czujesz?

- Całkiem dobrze fizycznie.

- A psychicznie?

Steve pokręcił głową zajmując z powrotem krzesło tuż przy moim łóżku w szpitalnej Sali naszej siedziby.

- A Bucky? – dopytałam przełykając ślinę.

- Źle – odpowiedział krótko gapiąc się w podłogę. – W sensie, fizycznie jest w porządku.

- Mogę z nim porozmawiać? – zapytałam chociaż skoro Steve mu nie pomógł, to wiedziałam, że ja też nic tu nie zdziałam.

- Potrzebuje chwili spokoju.

- Nie mamy na to czasu. Byli przygotowani, musimy dotrzeć do ostatniego punktu. Na pewno tam jest coś ważnego – odparłam próbując się podnieść, jednak ból w skroni i brzuchu natychmiast dał o sobie znać, a ja opadłam na poduszki.

- Musisz wrócić do zdrowia – wyjaśnił Steve. – A to potrwa kilka dni.

- Nie ma na to czasu! – fuknęłam zła. – Są inni ludzie z serum! Mają ten notes! – podniosłam głos.

- Lila, spokojnie. Wiem o tym. Naprawdę wiem – westchnął. – Mocno cię pokiereszował?

- Kto? – zdziwiłam się.

- Bucky.

- Nie – pokręciłam głową, bo rana od niego była chyba najmniej groźna. Przynajmniej ja to tak odczuwałam. – Spodziewałam się więcej po zimowym żołnierzu – zaśmiałam się, ale Steve nadal milczał. Spoważniałam widząc, że to kiepski temat do żartów. – Odzyskał świadomość.

- Tak – odpowiedział.

- Nie rozumiesz mnie. Odzyskał świadomość po tym jak mnie dźgnął, przed tym jak z nim wyleciałeś przez okno – wyjaśniłam, a Rogers natychmiast podniósł na mnie zaskoczony wzrok.

- Odzyskał świadomość wcześniej?

- Tak. Przełamał to – odparłam, a na mojej twarzy zabłąkał się uśmiech, bo wydawało mi się to być ogromnym krokiem naprzód w sytuacji Barnes'a.

- To... - zaczął Steve szukając odpowiednich słów, bo on też się uśmiechał. – To chyba dobry znak. Jak to zrobiłaś? – spojrzał na mnie.

- Co?

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz