Rozdział 30.

113 8 0
                                    

Otworzyłam oczy mając w głowie totalną pustkę.

- Nasz anioł śmierci. To twój nowy cel – odezwał się gość w ubraniu lekarza podając mi akta. – Rozkazuję ci znajdź i zlikwiduj.

Kiwnęłam głową nie wiedząc dlaczego na to się zgadzałam. Miałam deja vu, jakbym przeżywała w kółko ten sam dzień. Ale gdy próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć, w głowie miałam pustkę, którą po chwili wypełniał mi już tylko mój cel. Ruszyłam do akcji, bo w głowie miałam rozkaz.

*

Otworzyłam oczy mając w głowie totalną pustkę.

- Nasz anioł śmierci – rozniósł się rozkoszny ton głosu przepełniony dumą. - Od roku spisujesz się znakomicie, ale twoi dawni przyjaciele siedzą nam na ogonie. Stanowią problem od jakiegoś czasu, więc pora ich zlikwidować – odparł zadowolony mężczyzna w lekarskim kitlu. – Przy okazji zdobądź nam dane do kont bankowych, więc ci to rozkazuję.

Wciśnięto mi do rąk sporą teczkę z aktami. Cele ogólnie były cztery. Spojrzałam po trzech fotografiach nieznajomych mężczyzn: James Buchanan Barnes, Steven Rogers, Samuel Wilson oraz zdjęcie budynku wraz z planami, z którego miałam zdobyć dane. Wyglądał na bank, ale nie wiedziałam nawet skąd to wiem. Po prostu wiedziałam. Kiwnęłam głową i ruszyłam, żeby się przygotować. Rozkaz.

Spojrzałam z dachu wieżowca na budynek, który był moim celem w pierwszej kolejności. Poprawiłam chustę, która osłaniała moją twarz i włosy zaplątane w długi warkocz. Sprawdziłam raz jeszcze pas z bronią. Bank był w kształcie litery L i posiadał jedynie cztery piętra. Interesowało mnie najwyższe od wschodniej strony. Zeskoczyłam po balkonach na ulicę ignorując zdziwione spojrzenia przechodniów. Ruszyłam biegiem w stronę wschodniej ściany, po czym bez problemu wspięłam się na czwarte piętro używając parapetów oraz gzymsów. Wybiłam łokciem szybę, a w środku rozgrzmiały krzyki i zapanowało nagłe zamieszanie. Rozległ się dźwięk alarmu, ale nie zwracałam na to uwagi. Opuściłam pokój i korytarzem wśród uciekających ludzi skierowałam się do gabinetu po mojej lewej. Nim zdążyłam tam się dostać zauważyłam ochroniarza, który celował we mnie bronią. W mgnieniu oka wyjęłam swoją i oddałam jeden celny strzał prosto w jego głowę. Odwróciłam się do drzwi, które mnie interesowały. Pociągnęłam za klamkę, która nie chciała odpuścić, więc wyważyłam je kopniakiem. Podeszłam do komputera na końcu niedużego pomieszczenia, podpięłam pendrive i zaczęłam przesyłkę danych.

- Nie ładnie brać się za czyjąś własność – odezwał się głos od strony drzwi, a gdy podniosłam głowę zauważyłam mężczyznę o blond włosach w czarnym uniformie.

Rozpoznałam go jako jeden z moich celów. Szybkim ruchem ponownie użyłam swojej broni, jednak ten osłonił się dziwnymi czarnymi tarczami, które miał umocowane na przedramionach, bez problemu odbijając naboje. Zdziwiłam się, bo w mojej głowie przez dłuższą chwilę nie pojawiał się żaden metal, który mógłby tak zareagować. Dopiero po minucie odbiło mi się w myślach niczym echo: wibranium.

- Mam napastnika – odezwał się w powietrze, po czym ruszył na mnie z pięściami.

Walczyliśmy na równym poziomie przez kilka chwil, dopóki nie wyjęłam noża i go nie dźgnęłam w brzuch. Ten odskoczył z wystającą brzytwą, ale za chwilę zaatakował mnie drugi mężczyzna, który niespodziewanie pojawił się w tym samym pomieszczeniu. Miał dłuższe ciemnobrązowe włosy i był równie sprawny jak jego kolega. Wymachiwaliśmy przez dobrych kilka minut nożami przed swoimi ciałami, co chwilę je omijając. W końcu udało mi się go wybić z rytmu. Dopadłam go przyduszając do ziemi i gdy chciałam zadać mu cios pięścią w twarz, ponownie dopadł mnie ten pierwszy. Chwycił mnie za gardło od tyłu, ale udało mi się wyślizgnąć z jego uścisku tracąc przy tym kaptur. Ten pode mną odezwał się nagle zszokowany.

- Lila?

Wszyscy zamarliśmy w bezruchu. Oni będąc w szoku z powodu imienia, a ja z powodu ich nagłego znieruchomienia. Korzystając z okazji, uderzyłam leżącego pode mną mężczyznę.

- U – usłyszałam nowy głos dochodzący od strony drzwi. – Hit me, baby, one more time, co, Barnes? – zaśmiał się, ale to zignorowałam koncentrując się na zadawanych ciosach.

Ten się kompletnie nie bronił, a krew coraz mocniejzaczynała zdobić jego twarz. Niespodziewanie poczułam ukłucie w okolicach szyi,a później całe moje ciało przeszedł elektryzujący ból. Straciłam przytomność.

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz