Rozdział 23.

180 9 20
                                    

Następnego dnia rano poprosiłam Friday, żeby powiadomiła mnie sms'em jak tylko Barnes pojawi się w siedzibie. Wykonałam poranny trening i gdy wychodziłam spod prysznica, dostałam wiadomość, że Pan Barnes właśnie wrócił i kieruje się do swojej sypialni. W locie zakładając ciuchy i przepinając wcześniej przygotowany pas z bronią wypadłam na korytarz, gdzie dojrzałam zmierzającego w moją stronę Bucky'ego.

- Ty, pieprzony niesłowny durniu! – wrzasnęłam na co ten podniósł głowę do góry, a mi zrzedła mina, gdy zobaczyłam jego posiniaczoną i zakrwawioną twarz oraz spływające strużki krwi po prawym ramieniu. Wyglądał na bardzo zmęczonego przez co mnie jeszcze bardziej opuściła złość zastępując ją niepokojem.

- Nie mam ochoty na rozmowy z tobą – odpowiedział wymijając mnie i wchodząc do swojego pokoju.

Weszłam za nim mając w dupie jego słowa. Westchnął zrezygnowany, gdy zobaczył, że zamykam za sobą drzwi.

- Nie mam ochoty się z tobą kłócić, Lila – odpowiedział ściągając brudną i zakrwawioną bluzę swojego stroju bojowego, a następnie przez głową zdjął koszulkę, którą miał pod spodem.

Zamurowało mnie na widok jego umięśnionego ciała, jednak zaraz sprowadziłam się na ziemię.

- Obiecałeś mi coś – warknęłam próbując włożyć w to możliwie największą ilość jadu, na jaką było mnie w tej chwili stać.

Ten bez słowa otworzył swoją szafę i zaczął oglądać ranę na ramieniu. Wyglądała jak draśnięcie po naboju.

- Trzeba to przemyć – zauważyłam. Zamknął oczy biorąc kilka głębszych oddechów. Widziałam jak drży mu szczękę, a klatka wolno to się unosi, to opada.

- Poradzę sobie – powiedział przez zaciśnięte zęby. Był wściekły, ale ja też byłam i nie miałam zamiaru ustąpić.

- Dlaczego złamałeś dane mi słowo? – zapytałam.

- Nie złamałem. Nie dotarłem do Hydry, gdybym dotarł, to bym na pewno powiadomił resztę, w tym ciebie – wyjaśnił odwracając się nagle w moją stroną z wymalowaną furią na twarzy i w oczach.

Stałam wyprostowana z hardą miną próbując nie okazywać strachu, chociaż wewnętrznie naprawdę się go bałam. Nie, nie jego. Bałam się o niego. Zatrzymał się na tyle blisko, że musiałam zadrzeć głowę do góry. Miałam ochotę go dotknąć. Poczuć na palcach jego rozpaloną skórę i twarde napinające się mięśnie. Całą siłą woli odwodziłam siebie od tego pomysłu skupiając na jego morderczym spojrzeniu.

- Nie jestem pieprzonym samobójcą – warknął nawiązując do mojego postępowania. – Coś jeszcze?

Zacisnęłam usta, bo nie wiedziałam, co powiedzieć. Idąc na spotkanie z nim myślałam, że będzie w lepszym humorze, że powydzieramy się na siebie, potem stoczymy małą bójkę i wszystko wróci do normy.

- Dlaczego tak ci zależy, żebym żyła? – wypaliłam nagle zaskoczona, że w ogóle o to zapytałam.

Barnes przymknął oczy, jakby dopadło go jeszcze większe zmęczenie.

- Bo jesteś pierwszą osobą dzięki, której udało mi się przerwać kod zimowego żołnierza i odzyskać część wspomnień – odpowiedział nagle spokojnym głosem. – Ostatnim razem też to się udało dzięki tobie.

- Czyli teraz będziesz traktował mnie jako fajną pamiątkę? – zapytałam z wściekłością. – Jak jakiś pieprzony talizman?

- Lila, czy ty siebie słyszysz? – podniósł głos łapiąc mnie za ramiona z taką siłą, że poczułam ból. Skrzywiłam się. – Przepraszam – powiedział rozluźniając uścisk. – Dzięki tobie odzyskałem człowieczeństwo i wierzę, że jeśli ktoś znowu mnie zamieni w tego mordercę, to dzięki tobie lub Steve'owi będę mógł to przerwać – odpowiedział spokojnie spoglądając na mnie oczami wypełnionymi bólem.

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz