Rozdział 26.

171 9 3
                                    

Obudziłam się czując na sobie ogromny ciężar i gorąc wywołany cielskiem Bucky'ego, który leżał na mnie głośno oddychając przez usta. Kilka minut siłowałam się z jego kończynami, ale nie byłam w stanie się wyplątać z jego objęć. Westchnęłam ciężko.

- Dzisiaj zostajemy w łóżku – usłyszałam jego zaspany i zachrypnięty głos.

- Przecież ty nie lubisz marnować czasu na leżenie w łóżku – odparłam.

- To na pewno nie będzie zmarnowany czas – wymruczał.

- Podnieś głowę – powiedziałam nagle.

- Co? – zdziwił się.

- Podnieś głowę – powtórzyłam. Ten niechętnie odkleił ją od poduszki, po czym z jękiem z powrotem na nią opadł. – Kacyk? – jęknął w potwierdzeniu. Zaśmiałam się. – Wypiłeś kilka litrów czystej wódki, więc nie spodziewałabym się niczego innego.

- Niedobrze mi – jęknął.

- Jak mnie puścisz, to może przyniosę coś, co ci pomoże – zachęciłam go.

Powoli zabrał ze mnie swoją rękę i nogę przekręcając się na plecy. Wstałam spoglądając na niego. Leżał na wznak zajmując ponad połowę łóżka. Był całkowicie rozkryty, a ja przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w jego idealne ciało.

- Wiem, że jestem piękny, ale miałaś mi pomóc – powiedział bardziej niż zwykle zachrypniętym głosem.

- Bo pić to trzeba umieć, Barnes – zaśmiałam się kierując do łazienki.

Wzięłam szybki prysznic i przebrałam w świeże ubrania. Gdy opuszczałam sypialnię, Bucky cicho chrapał przykryty kołdrą aż po sam czubek głowy. Skierowałam się do kuchni, gdzie zastałam Steve'a z głową na blacie wyspy i Thora przygotowującego śniadanie. Ten drugi był w bardzo dobrym humorze. Widocznie postanowił do nas wrócić.

- Dzień dobry – wykrzyknęłam promiennie.

- Ciszej – skrzywił się Rogers.

- Witaj, Lilo. Cóż za cudowny dzień, nieprawdaż? – odparł Thor.

- Jakżeby inaczej – wyszczerzyłam się. – Co dzisiaj serwujesz? – zapytałam przygotowując dwa kubki na kawę.

- Tosty francuskie – odpowiedział wskazując ogromny talerz już gotowych tostów i drugą taką samą kupkę jeszcze nieusmażonych. – Częstuj się.

- Dzięki.

- Lila, podasz mi też kawy? – wychrypiał Steve.

- Jakiej?

- Czarnej. Czarnej jak moja dusza – wyszeptał.

- Steve, mleko jest przecież w lodówce – odparłam. Mimo to podstawiłam mu pod nos kubek z czarnym napojem.

Wyjęłam talerz i przełożyłam na niego kilkanaście jeszcze ciepłych kanapek. Chwyciłam kubki z parującą kawą i skierowałam się do swojego pokoju stawiając wszystko na biurku. Z mojej aptecznej szafki wyciągnęłam dwie tabletki aspiryny oraz butelkę wody, po czym brutalnie podstawiłam pod nos Barnes'a.

- Wyglądasz jak siedem nieszczęść – skwitowałam. – Zjedz coś – dodałam, po czym sama zaczęłam wcinać tosty popijając kawą.

Bucky jednak nadal leżał gapiąc się w sufit.

- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? – zapytał nagle.

- Jak cię dusiłam na podłodze w salonie?

- Nie, pierwsze – sprecyzował.

- Ty mnie dusiłeś – zaśmiałam się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz