Rozdział 18.

160 10 1
                                    

Obudziłam się w dość nieprzyjemnej pozycji, bo moje kostki były przywiązane do nóg krzesła, a ręce z tyłu do jego oparcia. Przez ścięgna szyi przechodził ból spowodowany zbyt długą tą samą postawą. Rozejrzałam się mrugając, bo wszystko się bujało. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że płyniemy. Dostrzegłam Jana.

- Powiem ci, że czuję się jak w filmie. Porywa mnie taki przystojniak – powiedziałam uśmiechając się.

- Zamknij się. Zamierzam dostać za ciebie trochę kasy – odparł. – O ile coś jesteś warta.

- Wziąłeś mnie dla okupu? – zaśmiałam się nagle. – Trzeba było wziąć tego pająka.

Podszedł do mnie przystawiając mi broń do głowy.

- Za chwilę połączę się z twoimi przyjaciółmi, a ty przeczytasz to co jest na tej kartce – odparł podstawiając mi pod nos świstek papieru. – Albo rozwalę ci łeb.

Zaśmiałam się ponownie, bo naprawdę czułam się jak w marnym filmie. Moje dłonie już rozpracowywały węzeł, a on nie miał nikogo do pomocy, przynajmniej tutaj. Jego rosyjski akcent był tak wyraźny, że przez chwilę zastanowiłam się czy po przyjeździe do USA, też tak mówiłam.

- Jakby co, to nie musisz zakładać kominiarki – powiedziałam, gdy ten najpierw przekierowywał połączenie przez specjalny program, żeby trudniej było nas zlokalizować, a następnie połączył video rozmową z naszą siedzibą. – Wiedzą jak wyglądasz, ale jakaś fajna maska typu zorro albo coś podobnego – zasugerowałam, gdy nagle na ekranie laptopa pojawiła się nasza sala konferencyjna, a tam siedzieli Tony, Fury, Bucky i Parker. – O! – ucieszyłam się na ich widok. – Udało wam się wrócić!

- Też się cieszymy, że nic ci nie jest – odparł niemrawo Tony.

- Czytaj – poczułam szturchnięcie koło skroni. W dolnym rogu ekranu było okienko, gdzie widniała moja postać i Jan, ale jedynie do pasa.

- Cześć, nazywam się Lila Alinov – odczytałam to okropne pismo. – Boże, przecież oni wiedzą jak się nazywam – westchnęłam zrezygnowana. Spojrzałam na ekran, gdzie Peter zasłonił usta hamując śmiech. – Zostałam porwana... - poczułam dźgnięcie w skroń. – Możesz, do kurwy nędzy, mnie nie dźgać tym pistoletem, bo się stresuję i rozpraszam – warknęłam.

- Czytaj – warknął.

- Jeśli chcecie, żebym wróciła bezpiecznie do domu, macie zapłacić... - zatrzymałam się i aż wyciągnęłam ręce do przodu wyrywając mu kartkę, a ten idiota nawet się nie skapnął, że nie mam już ich związanych. – sto tysięcy dolarów? – krzyknęłam. – No chyba nie! Macie zapłacić MILION dolarów, tyle jestem warta zgodnie z moją polisą na życie – odparłam. – Mam nadzieję, że te pieniądze wydasz na lekcje angielskiego, bo tu jest mnóstwo błędów.

- Boże, jaka ty irytująca! – warknął Jan.

- Wiesz, że have nie pisze się przez w?

- Mam cię dość – jęknął.

- O nie! – odparłam i już chciałam wstać, ale ten położył rękę na moim barku zmuszając mnie do pozostanie w tej pozycji. – O, akcja się rozkręca, jest pierwszy dotyk – zamruczałam.

- Więc jak chcecie ją odzyskać z powrotem – skierował swoje słowa w stronę laptopa.

- I'm coming home, coming home – zaśpiewałam nagle łagodnym tonem.

- Możesz na chwilę się uspokoić? – jęknął zrezygnowany opuszczając broń. – Porwaliśmy specjalnie ciebie.

- Naprawdę? – zdziwiłam się. – Jaki zaszczyt! – powiedziałam chwytając go za biceps delikatnie. – Dziękuję, zarumieniłam się. Mam nadzieję, że tego nie widać.

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz