Siedziałam w konferencyjne tępo gapiąc się w ekran, na którym co chwilę zmieniały się zdjęcia osób zaginionych. Minęły trzy tygodnie, a ja nadal nie mogłam psychicznie wrócić do siebie. Szczerze powiedziawszy było coraz gorzej, zwłaszcza gdy Steve pokrótce opowiedział, co przytrafiło się mi w ciągu ostatniego roku, o wojnie między Avengersami, a potem o całej tej pieprzonej sytuacji, po której większość zniknęła, a Loki zginął. Naprawdę zginął, a nie zniknął. Thor wspomniał, że zachował się jak należy w ostatnich chwilach życia.
- Lila! – pstryknął palcami Steve tuż przed moją twarzą przywracając mnie na ziemię. – Skup się przez chwilę.
Spojrzałam jedynie na niego bez emocji i westchnęłam ciężko. Odwróciłam wzrok z szyby, w której odbijała się moja wychudzona twarz i skulona sylwetka. Przez ostatnie wydarzenia mój żołądek odmawiał przyjmowania pokarmów. Każdy większy i bardziej kaloryczny posiłek zaraz zwracałam w toalecie przy towarzyszących konwulsjach. Treningi też poszły w odstawkę. Nie miałam na nie ani siły, ani ochoty. Ku mojej uldze nikt mnie na to jeszcze nie naciskał i nie oczekiwał, że będę w 100% formie. Miałam wrażenie, że przy życiu utrzymuje mnie to krążące w moich żyłach serum.
Spotykaliśmy się tutaj prawie codziennie: ja, Steve, Rhoedey, Natasha, Thor oraz szop o imieniu Rocket. Powiedziałabym, że coś planujemy, ale to byłoby kłamstwo. Raczej wszyscy razem przechodziliśmy w milczeniu i załamaniu żałobę, a jedynie Rogers próbował nas jakoś pokrzepić, ale kompletnie mu to nie szło. Ich wyjaśnienia o jakiś kamieniach i kosmitach były dla mnie niepojęte, więc nawet nie włączałam się do tych dyskusji. Mój własny ból przeżerał mnie od środka, w dodatku odnosiłam wrażenie, że przytłaczają mnie jeszcze ich emocje, zwłaszcza Thora. Spojrzałam na niego, bo ten jedynie nerwowo co chwilę przygniatał swoje dłonie. Stracił wszystko, dosłownie wszystko i cały czas się obwiniał o ostatnie wydarzenia. Na krótki moment odsunęłam w głowie własne uczucia by poczuć jego. Zachłysnęłam się powietrzem, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch, a w oczach stanęły łzy. Natasha posłała mi współczujące spojrzenie, gdy w końcu znowu udało mi się skierować myśli na siebie. Te może nie były lepsze, ale nie tak bolesne jak naszego boga piorunów.
Miałam ochotę leżeć w łóżku i skupić się na własnych odczuciach, ale Rogers i Romanoff codziennie mnie stamtąd wyciągali. Ogólnie wróciłam do swojego dawnego pokoju, który tak przy okazji nawet nie został tknięty podczas mojej obecności.
- Nie ma o czym dyskutować i na czym się skupiać – odezwałam się cicho.
- Proszę cię – powiedział błagalnie.
- O co mnie prosisz, Rogers? – odparłam ciut głośniej czując jak w moich oczach zbierają się łzy.
- O działanie, nadzieję.
- O czym ty pieprzysz? – podniosłam głos. – I nie waż się mnie upominać, że przeklęłam! – warknęłam. – Sytuacja jest chujowa i nie ma z niej wyjścia! Niech to do ciebie w końcu dotrze! Straciliśmy ich i nie możemy odzyskać! A ja w dodatku przez rok mordowałam wszystkich na zlecenie jakiegoś psychopaty! Straciliśmy ich! – powtórzyłam i skupiając moje rozmazane spojrzenie na jego błękitnych oczach, dodałam. – Straciliśmy jego i nie mam pojęcia, dlaczego nie odczuwasz tak wielkiej straty.
- Bo straciłem go wielokrotnie i wiem, że znowu go odzyskam – odparł po chwili spokojnie.
- PIERDOLENIE! – krzyknęłam wstając od stołu i wychodząc, po drodze mijając Pepper.
- Lila! – krzyknęła za mną Nat, ale ją zignorowałam.
Skierowałam się na piętro z naszymi sypialniami i na chwilę się zatrzymałam zerkając na drzwi przeciwległe do moich. Wspomnienie zalało moje ciało, a ja poczułam, jakbym tam była. Jakbym znowu za nim podążała wściekła. Chwyciłam za klamkę i weszłam do jego pokoju, w którym nic się nie zmieniło. Dosłownie widziałam jego postać. Jakby znowu zdejmował zakrwawione ubrania i był na mnie zły. Przymknęłam oczy wspominając jego bliskość i nasz pierwszy pocałunek. Wyciągnęłam dłoń, ale nic nie napotkałam. Otworzyłam oczy i czułam, jakby coś dźgnęło mnie prosto w serce. Zaniosłam się płaczem i osunęłam się po ścianie przybierając embrionalną pozycję. Nie mam pojęcia, ile tak trwałam. Z trudem w końcu podniosłam się z podłogi i niepewnie podeszłam do szafy. Otworzyłam ją i zauważyłam kilka pozostałych ubrań. Nie wiem, czego oczekiwałam po tak długim czasie. Chwyciłam pierwszą z brzegu bluzę i przyłożyłam do nosa mocno się zaciągając. Przez zapach płynu do płukania udało mi się wyłapać jego. Przełożyłam ubranie przez głowę podciągając przy długie rękawy. Nagle moją uwagę zwróciło silne światło dochodzące zza okna. Zdziwiona tym zjawiskiem podeszłam bliżej szyby. Wśród mroku nocy na niebie jaśniał jeden punkt, który zbliżał się w naszym kierunku. Po chwili na zewnątrz pojawili się prawie wszyscy. Zmrużyłam oczy, gdy świecący statek wylądował na naszym trawniku. Pojawiła się blondynka, a zaraz do niej dołączył...
CZYTASZ
Backstage Story
FanfictionLila Alinov należy do grupy Avengers prowadząc zwykłe życie agenta. Do momentu. Stary wróg powstaje z popiołów, a w unicestwieniu przeciwnika ma jej pomóc sam Bucky Barnes, który do niedawna był jeszcze zimowym żołnierzem. Czy uda im się połączyć si...