Rozdział 13.

185 11 5
                                    

Poczułam ból w całym ciele. Nawet oczy mnie paliły, ale wydawało mi się, że to od światła, które świeciło bezpośrednio w moją twarz. Miałam w głowie pustkę i istniał w niej tylko ból. Moje żebra wręcz paliły przy każdym oddechu. Usłyszałam głosy i z trudem dopiero po chwili dopasowałam je do poszczególnych osób.

- Ona nie może prowadzić tej misji – odezwał się Bucky z wściekłością w głosie, jakiej u niego do tej pory nie słyszałam.

- Jest wyszkoloną agentką – odezwał się poważnym głosem Nick Fury.

- To dotyczy jej przeszłości – podniósł głos Barnes.

- Buck, spokojnie – rozległ się kojący głos Steve'a.

- Do kurwy nędzy, ona prawie się zabiła! – krzyknął Bucky.

- Kamikadze – westchnął Sam.

- Sam, nie czas na żarty – powiedział Steve. – Bucky, w czasie waszej misji udało nam się dotrzeć do dodatkowych bardzo ważnych informacji. Na miejscu też znaleźliśmy ich całkiem sporo.

- Pozwoliliście mu uciec – syknął Barnes. – Możemy go szukać po całym globie! Czy ty masz świadomość, co on wyprawia? Co chciał jej zrobić?

- Widać, nie dla niego twarde babki – odezwałam się, a mój głos był tak zachrypnięty, że nie byłam pewna czy należy do mnie.

Otworzyłam oczy. Cała czwórka gapiła się na mnie, jednak nie mogłam ich zauważyć, bo coś unieruchamiało moją szyję.

- Lila – szepnął z wyraźną ulgą Barnes i natychmiast znalazł się koło mnie. Zaraz za nim pojawiła się reszta.

- Co się stało? – wychrypiałam.

- Cóż. Z twoimi zdolnościami samobójczymi rzuciłaś się z klifu – wyjaśnił Wilson z pogodnym uśmiechem. – Spodziewałem się po tobie czegoś bardziej spektakularnego, Alinov.

- Potrafię jeszcze zaskoczyć – uśmiechnęłam się, co wywołało ból na mojej twarzy. – Fury, chcę kontynuować misję – dodałam, gdy zapadła cisza.

- I wszystko jasne – powiedział Nick kierując się do wyjścia. – Na razie się kuruj, a jak tylko coś ustalimy, to wyruszysz na akcje – dodał opuszczając salę szpitalną.

Była to sala szpitalna w naszej siedzibie. Znowu. Bywałam tu ostatnio tak często, że aż mnie to przeraziło.

- Jak mnie znaleźliście? – zapytałam.

- Buck za tobą pobiegł, widział jak spadałaś – wyjaśnił Rogers, po czym przybliżył swoją twarz do mojej. – Zrób tak jeszcze raz, a nogi z dupy ci porywam – szepnął.

- Język, kapitanie – mruknęłam uśmiechając się chociaż przekleństwo z jego ust dodało mu łobuzerskiego uroku. Spojrzałam na Barnesa, który cały czas gapił się na mnie. – Dziękuję – powiedziałam, na co ten jedynie kiwnął głową.

Twarz miał obojętną, jakby cała złość i pretensje, które przed chwilą były w jego głosie, nagle wyparowały.

- Masz coś na twarzy, Lila – powiedział poważnie Sam.

- Spierdalaj – sapnęłam.

- Język! – upomniał mnie Steve, co wywołało śmiech u Sama.

- Dobrze, że w ogóle mam twarz – powiedziałam.

- Ale zero godności – zaśmiał się Wilson i już miałam mu odpowiedzieć.

- GDZIE ONA JEST? – rozległ się krzyk i niczym huragan do Sali wpadła Natasha Romanoff. – Czyś ty do reszty zdurniała!? – wydarła się chwytając mnie za barki, przez co na mojej twarzy pojawił się grymas bólu, co wywołało nagłe zamieszanie. Bucky chwycił Natashę swoją lewą ręką i szybko odsunął ode mnie. Ta z kolei wykręciła mu to ramię. – Dotknij mnie jeszcze raz, Barnes, a pożałujesz, że żyjesz – syknęła. Ten bez problemu się wyswobodził z jej uścisku przyjmując poprzednią pozycję. – A ciebie dobrze, że zabolało, bo miało zaboleć – powiedziała celując we mnie wskazującym palcem.

- Dobra, wynocha stąd – rozległ się nagle głos Bruce'a Banner'a. Zakręciło mi się w głowie od ilości osób, jakie pojawiły się w tym pomieszczeniu. – Ona potrzebuje odpoczynku, a Tony nie da mi spokoju, jeśli do soboty nie będzie w stanie funkcjonować.

- Nie możesz przetrzymać mnie dłużej? – jęknęłam przypominając sobie o imprezie.

- Niestety nie. Jutro będziesz mogła wrócić do siebie, ale będziesz musiała się oszczędzać przez kilka tygodni.

- KILKA TYGODNI? Chyba żartujesz – wymamrotałam. – Mogłam umrzeć – sapnęłam, a Steve spiorunował mnie swoimi błękitnymi oczami.

- Normalnie byś potrzebowała miesięcy. Moje nowe antidota przyspieszające gojenie działają całkiem sprawnie, dodatkowo ty sama regenerujesz się dość szybko, ale sam organizm potrzebuje czasu. Zwłaszcza że jesteś tutaj już któryś raz w przeciągu krótkiego czasu. A wy, jak już wspomniałem, wypad – odpowiedział Bruce. Wszyscy zaczęli opuszczać salę z wyjątkiem Barnesa. – Bucky, nie każ mi się zamieniać w Hulka – powiedział Banner spoglądając na Jamesa.

Ten westchnął kręcąc głową, posłał mi ledwie widoczny uśmiech i wyszedł.

- A ty leż. Dostaniesz teraz środek nasenny, który wkrótce zadziała – poinstruował mnie Bruce.

Kiwnęłam głową i po chwili zostałam całkowicie sama.Moją głowę opanowały myśli o Hydrze. Emocje z dnia poprzedniego już opadły izostała w miarę czysta logika. I szczerze przy bólu, jaki odczuwałam,chciałabym mieć przy sobie Wandę i jej moce oczyszczające umysł. Powolizaczynałam odpływać. Albo Jamesa Barnesa. Uśmiechnęłam się czując jak odlatuję.

OD AUTORKI
Wróciłam z urlopu gotowa do dalszego działania, chociaż czas spędzony w ciepłych krajach zdecydowanie mnie rozleniwił 😀 mam nadzieję, że u was wszystko w porządku i standardowo widzimy się za tydzień! Buziaki, dużo zdrowia, a tym co są nadal uczniami życzę powodzenia w nowym roku szkolnym! ❤️

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz