Rozdział 5.

223 14 13
                                    

Obudziłam się bardzo wcześnie jak zwykle cała zlana potem. Korzystając z czasu, jaki mi pozostał, zeszłam do Sali treningowej. Postanowiłam skupić się na rozciąganiu i gimnastyce, aby jak najbardziej rozluźnić swoje ciało i uspokoić umysł. I gdy po godzinie zwisałam do góry nogami, które splątane były szarfami, rozległ się dźwięk wiadomości na moim telefonie. Wyciągnęłam go z zapinanej kieszeni dresów. Na czacie naszej grupy wyświetliło mi się zdjęcie wysłane przez Steve'a, na którym trzymał za kostkę uniesioną do górami nogami Natashę. Ta z kolei z udawaną obrażoną miną i założonymi rękami spoglądała w obiektyw. Po chwili dotarł podpis „upside down". Zaśmiałam się i strzeliłam selfie jak zwisam na szarfach z podpisem „mam tak samo". Uwalniając się z więzów i zbierając swoje rzeczy skierowałam się do kuchni. Miałam jeszcze 1,5 godziny do wyruszenia, a że wszystko było spakowane, broń czekała już na mnie przygotowana, mogłam bez pośpiechu zjeść śniadanie. Dotarłszy do kuchni, rozległ się dźwięk połączenia. Odebrałam video rozmowę, a po drugiej stronie w quinjecie siedział Sam, który się chichrał. Oparłam telefon o miskę z owocami.

- Cześć – przywitałam się wybierając z lodówki pojemnik z gotowcem, na który dzisiaj składały się naleśniki.

- Cześć. Chcesz usłyszeć kawał? – powiedział nie mogąc powstrzymać śmiechu.

- No dawaj – odparłam przygotowując się na suchar dnia.

- Knock, knock.

- Who's there?

- Daisy.

- Daisy who?

- Daisy me rolling. They hattin– zaśpiewał utwór Riding.

Parsknęłam śmiechem, bo to było tak głupie, że aż śmieszne.

- Czekaj! Też coś mam – odparłam. – Knock Knock.

- Who's there?

- Who.

- Who who?

- That's the sound of the police! – zaśpiewałam i oboje zaczęliśmy się śmiać. – Teraz to twoje będzie mi chodzić po głowie przez cały dzień – powiedziałam dalej się podśmiechując.

- Możesz na to wyrwać Barnesa – zaproponował.

- Raczej nie załapie tego dowcipu, a żeby go wyrwać to bardziej by się przydała łapka do gwoździ.

- Próbuję wesprzeć was, więc mogłabyś się postarać – zaśmiał się.

- Nie możesz shipować kogoś innego? – zapytałam nadal będąc w dobrym humorze, bo zaczynało mnie to bawić.

- Kogo? Clint ma żonę.

- Wandę?

- Ona woli metal – wyjaśnił i już otwierałam usta, żeby zauważyć metalową stronę Barnes, ale ten mi przerwał. – W całości metal.

- Natasha?

- Oni ze Steve'm dawno się zshipowali. Na tyle ile się dało – dodał po chwili.

- Peter?

- Jest za młody.

- No a ty?

- Że niby z Tobą?

- Nie no, fuuuu – powiedziałam krzywiąc się i udając wzdrygnięcie.

- No chyba aż tak obrzydliwy nie jestem? – oburzył się.

- To już wolę Barnesa – zaśmiałam się.

- O i widzisz! Powoli zaczynami się zgadzać. To jaki jest twój typ?

Pokręciłam głową kończąc swoje śniadanie.

Backstage StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz